Kilka lat temu za czasów studiów wraz z koleżanką szukałyśmy współlokatora do wynajmowanego mieszkania. Chciałyśmy szybko znaleźć kogoś, z kim dobrze by nam się żyło pod jednym dachem, więc urządziłyśmy tzw. casting. Chętni najpierw dzwonili umówić się na obejrzenie pokoju, my zaś po tembrze głosu i jego barwie próbowałyśmy ocenić, na ile dana osoba przypadnie nam do gustu przy spotkaniu twarzą w twarz.
Ku naszemu zdziwieniu nasze przewidywania okazały się zupełnie nietrafione, a wręcz mylące. Dziewczyna o miłym głosie okazała się studentką prawa o zimnym usposobieniu, która wkroczyła do mieszkania na niebotycznych szpilkach, z nienagannym makijażem, za to bez grama uśmiechu na twarzy. Później zjawił się wielbiciel piłki nożnej, głos żywy, sympatyczny. Już po kilku minutach okazał się podrywaczem niskich lotów gotowym od razu wstawiać swoją plazmę do oglądania meczów do niewielkiego pokoju. Kolejny kandydat: student politechniki o przygaszonym brzmieniu w słuchawce, na żywo okazał się typem kumpla, z którym można konie kraść. I choć z innych względów nie zamieszkał z nami (cóż, nie miałyśmy stałego łącza), do dziś pamiętam: nie sądź człowieka po głosie. A jednak, jak twierdzą naukowcy, robimy to nagminnie, nawet o tym nie wiedząc. Szczególnie zaś w kontaktach damsko-męskich. Jakie mamy preferencje? Kto jest kim w świecie fonii?
Okazuje się, że przy ocenie głosu kobiety i mężczyzn obowiązują zupełnie odmienne standardy. Naukowcy z University College London przekonują, że mężczyźni wolą, gdy kobieta ma miękki, ale wysoki głos. Panie również cenią miękką barwę u mężczyzn, jednak dają fory zwłaszcza panom o niższym głosie. Jest duża szansa, że będą w stosunku do takich osobników bardziej życzliwe i pomocne. Ciepły niski głos ma też największą moc podbijania damskich serc. Nie bez powodu amanci kina najczęściej charakteryzuje właśnie takie jego zabarwienie. Z czego wynikają te różnice?
Źródeł naszych preferencji można upatrywać w zamierzchłych czasach, a nawet w świecie zwierzęcym. Wcześniejsze badania pokazują, że ludzie po dźwiękach wydawanych przez zwierzęta wnioskują o ich zamiarach, usposobieniu, a także gabarytach. Pomruki o niskim zabarwieniu przypisują dominującym osobnikom, które mogą stanowić zagrożenie, są skłonne do ataku. Zazwyczaj wiążą je z pokaźnym rozmiarem ciała.
Z drugiej strony, dźwięki wysokie o czystym tonie przyporządkowujemy istotom niegroźnym, a nawet uległym czy lękliwym, czyli takim, które wymagają opieki. Uznajemy też, że osobniki takie charakteryzują się małymi gabarytami, są raczej wiotkie i kruche. Zmysł słuchu przynosi organizmom żywym cenne informacje, często mogące uchronić je od śmierci czy zagrożenia, ale też służące do komunikacji. Co prawda, rozwój mózgu człowieka i narządów zmysłów doprowadził do wykształcenia choćby umiejętności mowy, która przeniosła komunikację na inny poziom. Wciąż jednak tkwi w nas element zwierzęcy przetwarzający instynktowne, pierwotne sygnały ze świata. Przez to nie zatrzymujemy się na samej treści przekazu - co ktoś nam o sobie mówi, ale też jak nam o sobie mówi. Jak to się przekłada na realia?
Badacze znajdują w powyższych tezach uzasadnienie naszych wyborów sercowych, także tych tymczasowych. Tłumaczą: mężczyźni wybierają partnerki o wysokim głosie, ponieważ kojarzy im się on z drobną budową ciała i uległością. Ciepłą barwę interpretują jako opiekuńczość. Kobiety zaś najwyżej oceniają panów o niskim głosie, gdyż wiążą go z siłą, czyli też zaradnością i możliwością zapewnienia dobrobytu. Jeśli ów niski głos jest dodatkowo miękki, jego właścicielowi przypisują mniejszą skłonność do agresji, większą empatię. Ot, taka dźwięczna strategia.
A dla Was głos ma znaczenie? Jak brzmią Wasi partnerzy, przyjaciele, wrogowie?
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Chcesz się dowiedzieć więcej, coś Cię niepokoi, zapytaj lekarza
Masz problem natury psychologicznej, coś Cię niepokoi, zapytaj psychologa