"Mówili do mojego syna: debilu, pedale, ADHD-owcu. Nie mamy wsparcia w organach, które powinny je nam dawać" [LIST]

"Najprościej byłoby zabrać syna ze szkoły, ale przecież to on jest poszkodowanym i nie powinien zostać dodatkowo ukarany. Zresztą skąd pewność, że gdzie indziej będzie lżej?" - mówi pani Monika, mama prześladowanego Wojtka*. List, który wcześniej przesłała do redakcji, postanowiliśmy opublikować, a w samej sprawie podjąć interwencję.

Od września ubiegłego roku szerzej zajmujemy się tematem wsparcia dla dzieci ze spektrum autyzmu i ich rodzin, a właściwie pozornym wsparciem oferowanym w Polsce. Teoretycznie dostępne są specjalne placówki, które powinny być przygotowane do pracy z wymagającymi dziećmi. Oficjalnie możliwa jest też integracja w odpowiednio  przygotowanych placówkach ogólnodostępnych. Taka terapia i edukacja jest wspomagana przez państwo finansowo. Nie są to małe pieniądze. Mogą się nawet wydawać niewspółmiernie duże w stosunku do pomocy dla innych dzieci niepełnosprawnych. Niestety, czasem okazuje się, że to wszystko fikcja. Dzieci nisko funkcjonujące lub kłopotliwe z jakiegokolwiek powodu (choroby współistniejące) są niemile widziane w wielu placówkach, a ich rodzice pozostawieni samym sobie.

Temat okazał się bardzo złożony i wielowątkowy. Będzie kontynuowany. Mamy już wszystkie raporty pokontrolne z sieci przedszkoli "Promitis". Kontrole przeprowadziły odpowiednie kuratoria oświaty w całej Polsce, na wniosek MEiN, który był reakcją na nasze publikacje. Częściowo o raportach już pisaliśmy, ale otrzymana dopiero w styczniu dokumentacja z Małopolski wymaga osobnego omówienia. Pytamy także wszystkie kuratoria o ciąg dalszy sprawy - przecież placówki dostały konkretne zalecenia do zrealizowania w wyznaczonym terminie, w większości przypadków czas już upłynął. I co dalej? Przecież takie raporty to chyba nie jest sztuka dla sztuki? Sprawą udało się również zainteresować posłankę Magdalenę Biejat, która zapowiedziała podjęcie działań zmierzających do szukania możliwości rozwiązań legislacyjnych i doraźnego reagowania na nieprawidłowości w takich placówkach.

O tym wszystkim będziemy pisać w najbliższych tygodniach. Tym razem jednak publikujemy wstrząsający list dotyczący sytuacji nie w przedszkolu, a w szkole, w Obornikach Śląskich. Sprawa także dotyczy dziecka ze spektrum autyzmu. Mama po lekturze tekstów o przedszkolach zdecydowała się napisać akurat do nas, licząc, że tym razem nie zostanie zignorowana.

Dziecko z "takimi papierami"**

Jestem mamą Wojtka, lat 12. Mój syn jest pod stałą opieką poradni psychologiczno-pedagogicznej od ośmiu lat. Dziecko ma stwierdzone zaburzenia hiperkinetyczne - zaburzenia aktywności i uwagi. Od pierwszej klasy wraz z wychowawcą podjęliśmy ogromną pracę, która miała na celu wypracowanie w nim prawidłowych zachowań oraz nawyków, i mobilizowała go do nauki. W klasie trzeciej i czwartej miał indywidualną ścieżkę kształcenia, która dawała mu możliwość większego skupienia się na wybranych lekcjach. Od października 2022 ma orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego i przysługuje mu nauczyciel wspomagający. Wraz z początkiem roku szkolnego 2022/2023 mój syn został na nasz wniosek i za zgodą rady pedagogicznej przeniesiony do klasy równoległej. Wniosek o przeniesienie motywowaliśmy tym, iż byliśmy w trakcie procesowania orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego w poradni psychologiczno-pedagogicznej i wiedzieliśmy, że synowi będzie przysługiwał nauczyciel wspomagający, a w tej właśnie klasie już taki był. Poza tym w tej klasie był chłopiec, z którym Wojtek się przyjaźnił (w poprzednim roku mieli wspólnie angielski).

Niestety, w nowej klasie od początku nie przyjęto syna ciepło. Na początku roku szkolnego odbyła się wywiadówka. Inni rodzice pytali, "dlaczego dziecko z takimi papierami jest w tej klasie" i podkreślali, że nie chcą "dziecka z orzeczeniem". Oczekiwali także wskazania "winnego" umieszczenia syna w tej klasie. Podkreślam, że nigdy nie upoważniłam szkoły podstawowej w Obornikach Śląskich, gdzie uczęszcza mój syn, do przekazywania nikomu poza specjalistami i nauczycielami opinii/orzeczenia mojego syna. Zastanawia mnie, skąd rodzice innych dzieci mieli wiedzę na temat problemów mojego dziecka. Konsekwencje ujawnienia tych informacji są więcej niż poważne.

Nagonka

Począwszy od tego spotkania, rozpoczęła się nagonka na moje dziecko, która w konsekwencji przyjęła formę prześladowania i dyskryminacji przez rówieśników. Syn był wyzywany przez grupę chłopców z tej klasy, popychany i poniżany przy całej klasie. Koledzy z klasy oszpecali jego rysunki, zagradzali schody, aby nie mógł przejść, śmiali się po tym, jak się przewrócił, nazywali chorym, przedrzeźniali, zagłuszali podczas wypowiedzi. Często dochodziło do prowokacji przez rówieśników, co kończyło się kłótnią.

Po powrocie ze szkoły syn był zdruzgotany i opowiadał jak mówiono do niego:

debilu, pedale, ADHD-owcu,
jesteś gównem, szkoda, że gówno się nie pali, bo bym cię spalił,
moja mama cię załatwi,
moja mama zrobi wszystko, żeby cię jutro nie było w tej klasie.

Zwracali się nawet do nauczycieli:

niech pani się nim nie zajmuje, bo jutro go tutaj już nie będzie. Nasi rodzice to załatwią. 

W październiku 2022 roku od wychowawcy, który jednocześnie jest psychologiem w szkole, dowiedziałam się, że część z rodziców w tej klasie chce złożyć pismo o usunięcie mojego syna z klasy tylko dlatego, że ma orzeczenie. W związku z powyższym wychowawca zorganizował spotkanie ze wszystkimi rodzicami w tej klasie, żeby wyjaśnić sprawę. Na spotkaniu poza rodzicami byli obecni również nauczycielka wspomagająca oraz nauczycielka matematyki. W zasadzie nie było dyskusji, tylko obelgi skierowane pod adresem mojego dziecka, pomówienia i kłamstwa. Osobiście byłam przerażona tym, co tam zaszło.  Nauczyciele próbowali za wszelką cenę załagodzić sytuację i przedstawiali prawdziwy obraz tej klasy. Byli zgodni, że to nie mój syn był agresorem, tylko ofiarą przemocy ze strony rówieśników. Zdecydowano, że Wojtek pozostanie w klasie. Dodatkowo ustalono, że sytuacja wymaga pracy zarówno po stronie rodziców, jak i dzieci. W tamtej chwili wydawało nam się, że wszyscy to zrozumieli.

Niestety, od tego momentu grupka rodziców, którzy stali za skargą, zaczęła podważać kompetencje wychowawcy, poszczególnych nauczycieli, zarzucać im kłamstwa itd. Następnym etapem było sporządzenie przez tę samą grupę rodziców skargi na wychowawcę. Szkic skargi został przekazany wszystkim rodzicom w tej klasie, większość rodziców opowiedziała się po stronie wychowawcy i oznajmiła, że nie podpisze tego pisma. Skarga została podpisana przez 1/4 rodziców, w tym małżeństwa (klasa liczy 21 dzieci) i ostatecznie złożona do dyrekcji szkoły. W wyniku tej skargi wychowawca został odsunięty od wykonywania obowiązków bez możliwości obrony/przekazania własnego stanowiska.

28.11.2022 złożyłam skargę do pani dyrektor, w której prosiłam o wyjaśnienie sytuacji oraz zorganizowanie spotkania z pozostałymi rodzicami. Do tej pory nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.

Pozostawieni bez wsparcia

Grupa rodziców, której broni pani dyrektor, niszczy tę klasę. Już w tej chwili pozostali rodzice czują się pomijani, a dzieci, zwłaszcza te z problemami, są prześladowane przez uczniów, których rodzice "wszystko mogą". Osobiście uważam, że bezpieczeństwo mojego dziecka w tej szkole jest zagrożone, ponieważ pani dyrektor otrzymywała już wcześniej sygnały od nauczycieli o tym, że coś złego dzieje się w tej klasie, i nic z tym nie zrobiła. Moje osobiste kontakty z panią dyrektor utwierdziły mnie w przekonaniu, że syn nie dostanie wsparcia, brakuje nawet elementarnej empatii, nie mówiąc już o przestrzeganiu prawa oświatowego. Zgodnie z przepisami dyrektor szkoły wykonuje zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom i nauczycielom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę lub placówkę.

Zgodnie ze statutem naszej szkoły dodatkowo placówka realizuje cele i zadania poprzez:

  • integrację uczniów niepełnosprawnych,
  • tworzenie równych szans poprzez usuwanie barier społecznych, psychicznych, fizycznych, znacząco utrudniających dostęp do pełnej oferty wysokiej, jakości usług edukacyjnych oraz zakłócających prawidłowy przebieg edukacji dla rozwoju,
  • akceptowanie różnorodności dzieci i młodzieży, wynikającej z ich specyficznych problemów, które bezpośrednio zakłócają edukację oraz z szerokiej gamy różnic jednostkowych, m.in. pochodzenia, wieku, płci, orientacji seksualnej, sytuacji rodzinnej i środowiskowej, sprawności fizycznej i potrzeb edukacyjnych,
  • włączanie, tj. tworzenie odpowiednich warunków organizacyjno-programowych oraz rozwijanie kultury integracji środowiska szkolnego.

W kontekście powyższego to ponury żart. Szkoła nie realizuje swoich podstawowych obowiązków jak choćby zapewnienie nauczyciela wspomagającego. Nie zachowuje dyskrecji i poszanowania prywatności w rozwiązywaniu problemów dziecka i rodziny.

Jako rodzice pragniemy dobra naszego dziecka, dlatego złożyliśmy skargę do Kuratorium Oświaty we Wrocławiu i do Rzecznika Praw Dziecka. Czekamy na jakąś reakcję z ich strony. Sprawa była na tyle bulwersująca, że  jeden z rodziców postanowił nagłośnić ją i przekazał ją do lokalnej gazety, na łamach której ukazał się artykuł (kopia wersji papierowej w galerii na górze artykułu, przyp. red.).

Niestety, zarówno dyrekcja szkoły, jak i organ prowadzący szkołę zamiatają sprawę pod dywan. W związku z tym, że nie mamy wsparcia w organach, które to wsparcie powinny nam dawać, postanowiliśmy szukać go na własną rękę. Wiem na pewno, że dopóki dobra osobiste naszego dziecka będą naruszane, my będziemy walczyć, aby temu zapobiec.

Od redakcji

Redakcja zdrowie.gazeta.pl nie ma w tej chwili możliwości zweryfikować wszystkich informacji zawartych w liście. Zarazem dokumentacja przekazana przez rodziców oraz publikacja w prasie lokalnej uprawdopodobniają ją na tyle, by podjąć interwencję. Zapytamy wszystkie instytucje wymienione w publikacji, a także przedstawicieli szkoły o sprawę Wojtka i sensowny plan jej rozwiązania. W naszej ocenie odpowiedzialni za tę sytuację muszą odpowiedzieć, sytuację w szkole trzeba skontrolować, a przede wszystkim zastanowić się, jak pomóc tym wszystkim ludziom. Do tematu wrócimy wkrótce.

*Imię chłopca i mamy zostało zmienione. Prawdziwe dane osobowe, adres szkoły i dokumentacja sprawy do wiadomości redakcji.

**Wszystkie śródtytuły pochodzą od redakcji.

Zobacz wideo
Więcej o: