Krytyczna sytuacja w szpitalach psychiatrycznych dla dzieci. "Trudno mówić o godności, gdy łóżkiem jest materac na podłodze obok toalety"

"Psychiatria dziecięca stoi na głowie" - mówi lek. med. Tomasz Nęcki z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu, w której lekarze masowo złożyli wypowiedzenia z pracy. Państwowe ośrodki pękają w szwach, a za pobyt w prywatnych placówkach rodzice dzieci z problemami psychicznymi muszą płacić nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.

Więcej ważnych informacji o zdrowiu znajdziesz na naszej stronie głównej Gazeta.pl

Warunki pracy personelu medycznego na dziecięcych oddziałach psychiatrycznych naruszają podstawowe prawa pracownicze - twierdzą specjaliści z poznańskiej Kliniki Psychiatrii i Młodzieży, którzy w liście otwartym ogłosili, że składają wypowiedzenia i w ciągu 3 miesięcy odejdą z pracy. Lekarze sami przyznają, że są bezsilni, a niestety najbardziej cierpią na tym młodzi pacjenci w kryzysie psychicznym, nierzadko tuż po próbie samobójczej.

Według policyjnych statystyk w każdej klasie w Polsce jest średnio dwóch uczniów, którzy próbowali targnąć się na własne życie. Do szpitala psychiatrycznego trafiają tylko najcięższe przypadki. "Trudno mówić o zachowaniu godności w takich warunkach (szczególnie, gdy łóżkiem staje się materac leżący na podłodze koło brudownika lub toalety)" - podkreślono w oficjalnym komunikacie. 

Jednym z sygnatariuszy tego pisma jest lek. med Tomasz Nęcki - psychiatra dzieci i młodzieży oraz rezydent Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu, który w rozmowie z serwisem zdrowie.gazeta.pl wyjaśnia, co w tej chwili jest największym problemem polskiej psychiatrii na oddziałach dla osób niepełnoletnich. 

W jakim stanie jest obecnie psychiatria dziecięca w Polsce?

Lek. med. Tomasz Nęcki: Niestety sytuacja wygląda fatalnie. W tej chwili na leczenie w ramach NFZ dzieciaki czekają nawet 5 miesięcy – w tym momencie tylko do mnie takie są terminy na wizytę. Prywatnie też nie jest lepiej. Jeżeli ktoś ma dziecko z depresją, potrzebujące natychmiastowej pomocy, to w zasadzie nie ma szansy się dostać z dnia na dzień do psychiatry dziecięcego.

Warunki na całodobowych oddziałach psychiatrycznych w całej Polsce są tragiczne i nie ma żadnego szpitala, który nie borykałby się z brakiem miejsc. Czasem na różnych grupach facebookowych ktoś mnie pyta, czy w ogóle w kraju są jakieś miejsca dla potrzebujących opieki w szpitalach psychiatrycznych. Nie jestem jednak w stanie wskazać żadnego ośrodka, w którym byłyby wolne łóżka.

Dzieci wymagające leczenia psychiatrycznego są notorycznie przyjmowane na... materace lub na dodatkowe prowizorycznie dostawiane posłania, których jest dużo więcej niż powinno być. Na 25-łóżkowym oddziale, na którym pracuję, standardem jest leczenie trzydziestu kilku, a czasem nawet czterdziestu dzieci.

Co przyczyniło się do tego, że specjaliści z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu złożyli wypowiedzenie? Dlaczego doszło do masowych odejść z pracy?

Podstawowym czynnikiem, który według mnie doprowadził do tego, że te wypowiedzenia zostały złożone, była bezradność i chęć zwrócenia uwagi rządzącym na to, co się dzieje. To rządzący tak naprawdę mogą sprawić, żeby wystąpiły jakieś zmiany na poziomie centralnym.

Warunki, które obecnie mamy, są absolutnie niedopuszczalne i niegodne dzieci cierpiących, skrzywdzonych przez los, borykających się z wieloma trudnościami na każdym poziomie – pacjenci mają problem, żeby się dostać do psychiatry dziecięcego lub psychologa i nie mają szans na przyjęcie do szpitala psychiatrycznego.

Jak się leczy dzieci z problemami psychicznymi w państwowych szpitalach psychiatrycznych w Polsce? W liście otwartym do decydentów opisują państwo dramatyczne warunki, jakie panują na całodobowych oddziałach.

Dyżury wyglądają tak, że po prostu musimy kalkulować, jak duże jest ryzyko w przypadku danego pacjenta i czy to właśnie to dziecko, a nie inne, może zostać 39. pacjentem na przepełnionym oddziale psychiatrycznym. Musimy sprawdzić, czy może jest jednak szansa na to, by osoba, która się do nas zgłosi, mogła być leczona ambulatoryjnie albo w ogóle odroczyć jej pobyt w szpitalu.

Niestety mamy nie tylko problemy z przyjmowaniem pacjentów w trybie nagłym. Warto też zwrócić uwagę na inną kwestię – istotne są hospitalizacje diagnostyczne. Nie wszystko jesteśmy w stanie rozpoznać na podstawie samej wizyty w poradni oraz własnej analizy i zgromadzonej dokumentacji.

Czasami dziecko powinno być przyjęte na oddział tylko po to, by wykonać odpowiednie testy psychologiczne i móc poobserwować, w jaki sposób funkcjonuje na co dzień. Tego w tej chwili absolutnie nie ma, ponieważ najbliższe terminy planowanych przyjęć są w 2023 roku, a te i tak najprawdopodobniej zostaną przesunięte. Psychiatria dziecięca stoi na głowie.

Dyrekcja szpitala stara się i podejmuje próby, żeby powstały nowe ośrodki i oddzielny oddział dzienny, który mógłby uzupełnić system o kolejny potrzebny element. Ale taka reforma zajmie co najmniej kilka lat, a zmiany są potrzebne od zaraz. Trzeba działać już teraz. Musimy to przyspieszyć i natychmiast podejmować wszelkie działania, które mogą sprawić, że będzie lepiej, by móc zapewnić dzieciom niezbędną pomoc.

Nastolatek/zdjęcie ilustracyjneNastolatek/zdjęcie ilustracyjne fot. Shutterstock

Czym się różni opieka w państwowych szpitalach psychiatrycznych od pomocy udzielanej w prywatnych placówkach?

Jeśli chodzi o ośrodki prywatne, to pewnie jest tam więcej miejsc i nie ma tam przyjmowania pacjentów ponad określony limit, ale z drugiej strony jest bardzo duża bariera finansowa.

Słyszałem od rodziców dzieci przebywających w prywatnych ośrodkach pod Warszawą, że taki pobyt kosztuje nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Obecnie, szczególnie w dobie szalejącej inflacji i generalnie kryzysu, to nawet gdyby ktoś chciał zrobić wszystko dla swojego dziecka – a wielu rodziców bardzo tego pragnie – to i tak nie ma żadnej fizycznej możliwości, żeby sprostać takim wydatkom.

A jak wygląda refundowanie leków dla dzieci z problemami psychicznymi?

Refundacje są, ale to zupełnie inna kwestia niż leczenie w szpitalu psychiatrycznym, które dla wielu rodziców dzieci z problemami psychicznymi jest zupełnie nieosiągalne.

Co się powinno zmienić w Polsce na poziomie systemowym – oprócz większych nakładów finansowych na psychiatrię dziecięcą? Czy rozwiązaniem może być np. większa obecność psychologów w szkołach – tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie dzieci mogą korzystać z indywidualnej pomocy specjalistów bezpośrednio w miejscach, w których podejmują naukę.

Na pewno, bo w tej chwili niestety wygląda to tak, że przez to, że nie ma dostępu do psychologa lub psychiatry w poradni często pierwszym miejscem, do którego trafia dziecko, jest właśnie izba przyjęć m. in. szpitala w Poznaniu. Młody pacjent trafia tam zwykle w tak złym stanie, że hospitalizacja staje się wręcz konieczna.

Gdyby dziecko mogło uzyskać pomoc kilka miesięcy, a czasami nawet kilka lat wcześniej, to możliwe, że udałoby się zapobiec temu, by musiało trafić na leczenie do szpitala psychiatrycznego.

Dzięki temu wszystkie placówki byłyby odciążone, a na oddziały psychiatryczne trafiałyby faktycznie najcięższe przypadki – dzieci, które zdecydowanie wymagają hospitalizacji, a nie takie, które nagle zaczęły wymagać pobytu w szpitalu, bo wcześniej nie została im udzielona odpowiednia pomoc.

Co do tej pory zrobiło Ministerstwo Zdrowia, żeby polepszyć sytuację w psychiatrii dziecięcej? Ciągle słyszymy o zmianach, ale chyba zupełnie nic z tego nie wynika, skoro nadal mamy tyle problemów.

Trzeba docenić to, że ministerstwo próbuje pewne rzeczy wprowadzić, że stworzyło ośrodki pierwszego stopnia referencyjności i te poradnie faktycznie działają – ja zresztą sam pracuję w jednym z takich miejsc. Dobrze, że specjalizacja z psychiatrii dzieci i młodzieży znajduje się na liście specjalizacji priorytetowych, czyli tych, które są lepiej opłacane niż pozostałe specjalizacje i jest to ten krok, który ma zachęcić młodych lekarzy do wyboru takiej dziedziny, ale samo większe wynagrodzenie absolutnie nie sprawi, że ktoś nagle wybierze taką psychiatrię dzieci i młodzieży zamiast np. chirurgii. Tutaj jednak trzeba mieć zapał, chęć i czuć te różne problemy dziecięce, żeby być w stanie takim małym pacjentom pomagać.

Myślę, że też mimo wszystko powinniśmy dążyć do jeszcze większego rozpowszechniania wiedzy na temat tych programów, do odbierania większej liczby placówek, ponieważ tylko to jest kluczem do tego, by zapewnić lepszą opiekę psychiatryczną dzieciom z problemami psychicznymi.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia do 2030 roku depresja ma być najczęściej zdiagnozowaną chorobą na świecie. Tymczasem w tej chwili nawet w Warszawie, gdzie dostęp do specjalistów jest największy, na prywatną wizytę u psychiatry dziecięcego czeka się po 3 miesiące. Dlaczego ciągle mamy tak mało specjalistów z tej dziedziny?

Trzeba zacząć od tego, że w ogóle w Polsce mamy za mało lekarzy. Jeśli chodzi o psychiatrię, to rzeczywiście jest obciążającą dziedziną.

Czasami pokutuje taki wizerunek psychiatry jako lekarza, który jedynie wypisuje recepty, ale z drugiej strony jest to specjalista, który jako pierwszy zagłębia się w takie problemy pacjenta, które nierzadko są bardzo ciężkie – to są różne, często niezwykle traumatyczne historie związane z przemocą – zarówno ze strony rówieśników, jak i z przemocą seksualną. Zdarzają się też bardzo skomplikowane sytuacje rodzinne.
My jako lekarze też się z tym wszystkim mierzymy i na co dzień musimy sobie radzić z tymi trudnymi emocjami. To nie jest tak, że człowiek może się od tego zupełnie odciąć. My także to przeżywamy.

Myślę, że dlatego psychiatria dzieci i młodzieży nie jest najchętniej wybieraną specjalizacją, choć od momentu, kiedy zaczynałem pracę, z roku na rok zauważam coraz większe zainteresowanie tą dziedziną. Jest to jakieś światełko w tunelu.

Według danych KGP w 2020 roku w Polsce, pomiędzy styczniem a listopadem 765 nastolatków próbowało odebrać sobie życie. W 2021 od stycznia do listopada próbę samobójczą podjęło aż 1339 młodych osób poniżej 18 roku życia. O 20% wzrosła liczba samobójstw w przedziale wiekowym 12-18 lat, a liczba prób samobójczych wśród dziewczynek wzrosła dwukrotnieWedług danych KGP w 2020 roku w Polsce, pomiędzy styczniem a listopadem 765 nastolatków próbowało odebrać sobie życie. W 2021 od stycznia do listopada próbę samobójczą podjęło aż 1339 młodych osób poniżej 18 roku życia. O 20% wzrosła liczba samobójstw w przedziale wiekowym 12-18 lat, a liczba prób samobójczych wśród dziewczynek wzrosła dwukrotnie fot. Shutterstock

Ale problemy psychiczne mają już nie tylko nastolatki. Samookaleczeń dokonują już nawet siedmioletnie dzieci – o tym wspominają Państwo w liście otwartym. Młodzi ludzie coraz częściej rzucają się pod pociąg, wieszają na drzewach – z jakimi historiami spotyka się Pan na co dzień u młodzieży?

Naprawdę z bardzo różnorodnymi. Jak się mnie ktoś pyta, jakie w ogóle problemy mogą mieć dzieci, to odpowiadam, że wszelakie. Zarówno takie, które spotykamy głównie w psychiatrii dziecięcej, jak ADHD lub zaburzenia ze spektrum autyzmu rozpoznawane przede wszystkim w wieku dziecięcym. Ale mogą też u nich zdarzać się takie jednostki chorobowe, które występują również u osób dorosłych, jak np. schizofrenia, zaburzenia afektywne dwubiegunowe czy właśnie depresja.

W takich sytuacjach często się zdarza, że dziecko – powiedzmy dziesięcioletnie – planuje ucieczkę z domu, bo ma epizod psychotyczny. Albo całkowicie przestaje jeść, bo ma bardzo nasilone zaburzenia odżywiania i nawet będąc skrajnie wyniszczonym pacjentem stwierdza, że niestety waży za dużo i jeszcze mocniej ogranicza swoją masę ciała.

Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie - ostrzega WHO. Polskie dzieci jedzą... 23 łyżeczki cukru dziennie i tyją najszybciej w Europie

Przypadki bywają bardzo skrajne. Może dochodzić do nich między innymi dlatego, że nawet jeśli rodzice widzą, co się dzieje z ich córką lub synem i w porę poszukują specjalistycznej pomocy, to i tak nie są w stanie dostać się do odpowiedniego lekarza.

W 2021 roku na swoje życie targnęło się blisko 1500 dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia, co w porównaniu do 2020 daje wzrost o 77 procent. Co zmieniła pandemia?

Zdecydowanie widzę różnicę w porównaniu do tego, co było przed rokiem. Pandemia uwydatniła pewne problemy. Dzieciom zabrakło relacji społecznych, zmuszone były do uczenia się w zupełnie nietypowej dla nich formie. Powrót do szkoły również wcale nie był usłany różami. Uczniowie byli zmuszeni do samodzielnego nadrabiania zaległości. Wielu nauczycieli starało się nadgonić materiał, który w formie online podczas nauki zdalnej nie mógł być przyswojony tak jak na zwykłych zajęciach. I to też pogłębiło te problemy.

Podczas pandemii Covid-19 liczba samobójstw oraz prób odebrania sobie życia przez młodych Hiszpanów zwiększyła się o 250 proc.Podczas pandemii Covid-19 liczba samobójstw oraz prób odebrania sobie życia przez młodych Hiszpanów zwiększyła się o 250 proc. Fot. Andrew Medichini / AP Photo

W Japonii nakłada się wysokie kary pieniężne na rodziny samobójców, którzy rzucają się pod koła kolejki podziemnej, dlatego dużo popularniejsze jest wieszanie się w lasach. W Polsce coraz częściej słyszy się o tym, że dzieci zupełnie pozbawione pomocy psychiatrycznej z bezradności wybiegają na tory wprost pod rozpędzony pociąg. Jak Pana zdaniem można byłoby temu zapobiec?

Zawsze trzeba rozmawiać. Często spotykam się z takim przekonaniem – czasami u rodziców, czasami u nauczycieli, że jeżeli ktoś mówi głośno o swoich myślach samobójczych, to na pewno nie odbierze sobie życia. To bardzo duży błąd i niezwykle ryzykowne postępowanie, ponieważ szczególnie w przypadku dzieci wypowiadanie takich deklaracji najczęściej bywa formą błagania o pomoc i celowym zwracaniem uwagi na problem, z którym sobie nie radzą.

Takie zachowanie oczywiście może wynikać z różnych występujących u dziecka zaburzeń i może być manipulacją, ale dorosłym nigdy nie wolno bagatelizować takich sygnałów wysyłanych przez dzieci i młodzież, bo zdarza się, że pod wpływem chwilowego załamania dziewczyna lub chłopak przedawkowuje leki lub próbuje skoczyć z jakiegoś wysokiego budynku. Takie sytuacje naprawdę się zdarzają i nie można twierdzić, że na etapie dorastania każdy ma myśli samobójcze, bo jest to zupełnie normalne. Niektórzy sądzą, że lepiej machnąć ręką i czekać na rozwój wydarzeń, ale nie, absolutnie tak nie powinno być.

W momencie, kiedy dziecko zaczyna rozgłaszać plany samobójcze i zachowuje się inaczej niż zwykle, to trzeba od razu szukać psychologa lub psychiatry. Nie warto zwlekać. Zawsze najlepiej jak najwięcej rozmawiać z dzieckiem, by czuło, że ma w nas silne wsparcie.

Jak na nasze zdrowie wpływa cyfrowy detoks? Naukowcy zbadali, co się dzieje z psychiką po tygodniowej przerwie od Facebooka, TikToka, Twittera lub Instagrama. Co daje tygodniowy detoks od mediów społecznościowych? Nowe badania

Czy samobójstwa wśród dzieci i młodzieży zdarzają się częściej w takich krytycznych momentach jak koniec roku szkolnego lub początek wakacji bądź na odwrót – koniec wakacji i początek nowego roku szkolnego, kiedy następuje wyraźny moment graniczny i zmienia się narzucony z góry rytm dnia? Czy obserwuje Pan w swojej praktyce lekarskiej, że takie zjawiska następują falami i rzeczywiście się wtedy nasilają?

Po części tak, chociaż niestety zauważam różnicę w porównaniu do doświadczeń z przeszłości. Jeszcze kilka lat temu, kiedy zaczynałem pracę w szpitalu psychiatrycznym, okres wakacyjny był nieco spokojniejszy. Teraz już w zasadzie tego nie widać. Dzieci ciężko znoszą zarówno koniec, jak i początek nauki w szkole.

Młodzież, która ma problemy rodzinne lub przebywa w domu dziecka, bardzo ciężko przeżywa okres świąteczny. Obecnie nie ma sezonowości – nawet Boże Narodzenie, które teoretycznie powinno być szczęśliwym czasem, może doprowadzić do podjęcia prób samobójczych u dzieci mających trudne wspomnienia z tego okresu.

Każde samobójstwo i próba samobójcza wpływa średnio na 20 osób z najbliższego otoczeniaKażde samobójstwo i próba samobójcza wpływa średnio na 20 osób z najbliższego otoczenia Shutterstock

A jak na dzieci z problemami psychicznymi wpłynęła pandemia albo takie dramatyczne wydarzenia jak wojna w Ukrainie?

Jeśli weźmiemy pod uwagę czas sprzed pandemii, to było tak, że żyliśmy w zasadzie w stosunkowo spokojnym świecie. Aż nagle pojawił się koronawirus, a w momencie, w którym COVID-19 nieco się uspokoił, tuż obok Polski wybuchła wojna. W mojej ocenie dzieci ostatnio żyją w stanie permanentnego zagrożenia i mają poczucie, że ciągle może wydarzyć się coś nieoczekiwanego. Mogą być bardzo niepewne co do przyszłości.

Nawet ja jako lekarz w czasie pandemii przez cały czas pracowałem tak jak wcześniej i mogłem się czuć stabilnie, a dzieciaki w ogóle nie wiedziały, czy będą mieć odwołane lekcje i jak będzie wyglądała nauka zdalna. Nietrudno wyobrazić sobie, jak może czuć się ktoś, kto nie jest pewien tego, co będzie robić następnego dnia. Brak rutyny może zdestabilizować dorosłych ludzi, a na psychikę młodych ludzi może działać szczególnie niekorzystnie.

Małgorzata Halber znalazła się w szpitalu psychiatrycznym Zdrowie psychiczne po polsku: "Nawet jak zapłacisz, to na wizytę u psychiatry czekasz 3 miesiące"

Głośnym echem w mediach społecznościowych odbił się ostatni wpis Małgorzaty Halber, która zdradziła kulisy pobytu w szpitalu psychiatrycznym i porównała opiekę w prywatnych oraz publicznych ośrodkach dla osób z problemami psychicznymi. Słyszał Pan o tym?

Tak. Bardzo się cieszę, że takie wpisy powstają. Nie chodzi mi o to, by robić nagonkę na publiczne szpitale funkcjonujące w ramach NFZ, ale raczej o to, aby porównywać i pokazywać, że naprawdę można coś zmienić w Polsce.

Zwiększając nakłady na opiekę psychiatryczną da się radę sprawić, by jakość leczenia była na godnym pacjenta poziomie. W tym momencie mamy opiekę skoncentrowaną na tym, żeby w ogóle jakoś działała. Słowem - kluczem jest w tym przypadku JAKOŚĆ.

Myślę, że właśnie stąd się wzięły te masowe wypowiedzenia lekarzy ze szpitala psychiatrycznego w Poznaniu. Chcemy pokazać, że zależy nam na tym, aby opieka psychiatryczna w Polsce była dobrej jakości. Chodzi o to, by pacjent wymagający pomocy mógł liczyć na prawidłowe – a nie tylko byle jakie – leczenie.

Czy problem mogłaby rozwiązać Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy? Zbiórka na psychiatrię dziecięcą, o jakiej marzy Małgorzata Halber, to dobry pomysł?

Jak najbardziej. WOŚP od dawna udowadnia, że jak za coś się bierze, to zawsze potrafi zorganizować prawdziwą pomoc wszystkim potrzebującym.

Lek. med. Tomasz Nęcki, psychiatra dzieci i młodzieżyLek. med. Tomasz Nęcki, psychiatra dzieci i młodzieży Archiwum prywatne

Lek. med. Tomasz Nęcki – lekarz specjalizujący się w psychiatrii dzieci i młodzieży. Absolwent Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Psychiatra Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera. Zajmuje się diagnostyką i leczeniem zaburzeń depresyjnych, lękowych, psychotycznych, hiperkinetycznych i emocjonalnych wieku dziecięcego oraz zaburzeń odżywiania.

Więcej o: