Odraczamy decyzję o rodzicielstwie. Najpierw trzeba zdobyć wykształcenie, doświadczenie zawodowe, ustatkować się. O tym, że coś nie gra dowiadujemy się często, gdy zegar biologiczny wskazuje desperacko, że nasza płodność czy siły organizmu nie są już u szczytu formy.
- Polska należy do grupy państw Unii Europejskiej o bardzo niskiej dzietności - mówił prof. Wojciech Hanke z Zakładu Epidemiologii Środowiskowej i Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Zakłada się, że niepłodność dotyka co 6. parę. Lekarze alarmują: niepłodność to choroba społeczna, o której wyleczeniu możemy mówić dopiero w momencie, gdy na świecie pojawi się żywe dziecko. Chcecie począć dziecko, staracie się, a z waszych starań wciąż nici. Co dalej?
W praktyce najczęściej bywa tak, że wtedy do lekarza trafia kobieta. I dobrze. Jednak warto pamiętać o tym, że pod lupę specjalisty celem diagnozy powinien trafić także on. Najlepiej jeśli zdarzy się to już po roku bezowocnych prób reprodukcyjnych - twierdzą eksperci. Czy partner jest zwolniony z badań, jeśli lekarz zdiagnozuje przyczynę po stronie kobiety? Absolutnie nie.
- Konieczna jest diagnostyka obojga partnerów, nawet gdy stwierdzono już obecność czynnika żeńskiego w przyczynach niepłodności - podkreślał w swoim wystąpieniu dr Zbigniew Jabłonowski, lekarz, specjalista chirurgii ogólnej oraz urologii z Kliniki Urologii Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. W przypadku co czwartej pary z trudnościami prokreacyjnymi przyczyna występuje zarówno po stronie kobiety, jak i mężczyzny.
Prawidłowa diagnoza obojga to pierwszy i konieczny krok. Gdy wiadomo, co szwankuje i u kogo, łatwiej jest ocenić szansę na sukces prokreacyjny i tak pokierować leczeniem, aby przyniosło oczekiwane rezultaty w jak najszybszym czasie. A tego nie zawsze mamy pod dostatkiem
Czytaj także: Kiedy należy sprawdzić swoją płodność?
Bieg życia uległ zmianie w wyniku przeobrażeń społecznych i kulturowych. Edukacja, kariera, zdobywanie zabezpieczenia finansowego, samorozwój - to współcześnie priorytety kobiet, które niegdyś myślałyby już o macierzyństwie. Antykoncepcja pozwala regulować płodność, zwiększając kontrolę nad życiowym harmonogramem. Świat daje paniom coraz większe możliwości, z których te chętnie korzystają, a starania o ciążę często schodzą na dalszy, odleglejszy w kalendarzu, plan. Co na to biologia i zdolności reprodukcyjne? Niestety one niekoniecznie poszły z duchem czasu.
- W Polsce obserwujemy zjawisko odroczonej płodności, które skutkuje zmniejszoną dzietnością - mówił prof. Wojciech Hanke z Zakładu Epidemiologii Środowiskowej i Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Przesuwający się wiek prokreacyjny stał się wyzwaniem dla współczesnej medycyny rozrodu.
- Obserwujemy wzrost liczby kobiet rodzących po 45. roku życia - informuje prof. Marian Szamotowicz, kierownik Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku, ku pocieszeniu dodając, że odsetek ciąż u kobiet poniżej 18. roku życia zmniejszył się.
Rzadziej zdarzają nam się tzw. "wpadki", częściej odkładamy rodzicielstwo na bliżej nieokreśloną przyszłość. Gdzie jest górna granica? Prof. Wojciech Hanke przytacza badania, w których pytano panie o najpóźniejszy wiek, kiedy kobieta powinna zdecydować się na urodzenie pierwszego dziecka. Jakie odpowiedzi padały najczęściej? Zdaniem ankietowanych ostatni dzwonek na pierwszą ciążę przypada średnio na 32. rok życia. Z kolei na pytanie w jakim wieku kobieta nie powinna już mieć dzieci, uśredniona odpowiedź wskazywała na 42 lata.
Te normy jeszcze niedawno były niższe. Z biegiem czasu w odpowiedzi na powyższe pytania uzyskujemy coraz wyższe odpowiedzi - zwracają uwagę specjaliści. - Tymczasem w starszych podręcznikach medycyny już kobieta po 28. roku życia nazywana była "starszą pierwiastką" - żartuje prof. Szamotowicz.
W przypadku pań czas ma o wiele większe znaczenie niż w przypadku panów. Możemy w uproszczeniu przyjąć, że dwudziestolatka będzie bardziej płodna niż trzydziestolatka, a trzydziestolatka bardziej niż czterdziestolatka. Wiek metrykalny bywa jednak zawodny lub chociażby mało precyzyjny. Dzieje się tak, dlatego że o płodności decyduje głównie jego krewniak - wiek biologiczny. A jak wiadomo, te dwa pojęcia wcale nie muszą być tożsame. Skąd mamy wiedzieć, w jakim miejscu znajdują się wskazówki zegara odmierzające czas kobiecej płodności? Przydatna do określenia tegoż okazuje się tzw. rezerwa jajnikowa.
-Termin "rezerwa jajnikowa" używany jest do określenia zdolności jajnika do udostępniania komórek jajowych, które mogą zostać zapłodnione - tłumaczy prof. Piotr Skałba, Ordynator Oddziału Klinicznego Endokrynologii Ginekologicznej Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. -Liczba obecnych w jajnikach i zdolnych do zapłodnienia komórek jajowych pozwala ocenić rezerwę jajnikową, która z wiekiem progresywnie maleje- zaznacza.
-Liczba ta odzwierciedla również tzw. wiek biologiczny i dla specjalistów zajmujących się leczeniem niepłodności jest znacznie ważniejsza niż wiek kalendarzowy - podkreśla.
Jajniki stanowią niejako "banki komórek jajowych", i to od ich zasobności w dużej mierze zależy sukces reprodukcyjny. W ciągu życia organizm kobiety, choćby podczas owulacji, "wydaje" komórki jajowe, a ich zasoby maleją. Puste lub zubożone konto nie rokuje najlepiej dla płodności. Co jeszcze ma znaczenie?
Przy ocenie płodności kobiecej bierze się pod uwagę zarówno ilość komórek jajowych, jak i ich jakość - zaznacza prof. Skałba. Dla orientacji można spojrzeć w metrykę. -Jakość komórek jajowych ulega obniżeniu u kobiet w okolicach 35 roku życia. Zjawisko to nasila się natomiast u kobiet przed lub po 40. roku życia, kobiety 45- letnie mogą nadal posiadać dobrej jakości komórki jajowe, chociaż ich płodność jest już niska - relacjonuje.
- Większość badań sugeruje, że wskaźnik tempa zmniejszenia się rezerwy jajnikowej jest stały w czasie okresu reprodukcyjnego kobiety, chociaż istnieją również doniesienia mówiące o tym, że tempo utraty komórek jajowych spada po 37. roku życia - mówi prof. Skałba. Tak to wygląda w teorii, w praktyce bywa jednak i tak, że liczba pęcherzyków zaczyna gwałtownie spadać u jeszcze młodszych kobiet, nawet przed 30. rokiem życia. Takie zjawisko nazywamy przedwczesnym wygasaniem czynności jajnika (POF). Co leży u jego podstaw? Współczesna medycyna nie do końca potrafi ustalić przyczyny. Wiadomo jedynie, że czynnikami odpowiedzialnymi za POF mogą być m. in. defekty genetyczne, chemioterapia, radioterapia, uszkodzenia chirurgiczne i mechanizmy autoimmunologiczne.
W celu oceny rezerwy jajnikowej u kobiety (ilości i jakości jej komórek jajowych) stosuje się m. in. oznaczenie stężenia FSH (hormon folikulotropowy) we krwi w 3. dniu cyklu lub oznaczenie stężenia hormonu anty-Mullerowskiego (AMH). Ostatni z pomiarów jest stosunkowo nowy i cieszy się coraz większą popularnością wśród specjalistów. Może służyć przybliżeniu, kiedy kobieta wejdzie w wiek menopauzalny. Jego wadą jest natomiast wyższa cena (ok. 150 - 200 zł).
Czytaj więcej o niepłodności kobiecej:
Najczęstsze przyczyny niepłodności kobiecej - jak leczyć?
Gdy kobieta nie może zostać mamą - krok po kroku
Panie odmierzają czas, a co z ich partnerami? Przy ocenie płodności męskiej nieodzowne jest badanie nasienia. -Prawidłowo przeprowadzone badanie ukierunkowuje leczenie pary, pomaga w kwalifikacji do metod wspomaganej medycznie prokreacji, ocenia efekty ewentualnej terapii pacjenta i często zapobiega narastaniu niepokoju u mężczyzny - mówi prof. Piotr Jędrzejczak, androlog i ginekolog z Kliniki Niepłodności i Endokrynologii Rozrodu UM w Poznaniu.
Załóżmy, że mamy wynik. I co dalej? - Jeśli wynik jest prawidłowy, wystarczy jedno badanie. Jeśli natomiast jest nieprawidłowy, konieczne jest jego powtórzenie - instruuje dr Zbigniew Jabłonowski, urolog i specjalista chirurgii ogólnej z I kliniki Urologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
- Jeśli dwie kolejne analizy nasienia są nieprawidłowe, wskazany jest dokładny wywiad i badanie andrologiczne - podkreśla prof. Jerzy Radwan, ginekolog i androlog, kierownik Kliniki Leczenia Niepłodności Gameta w Łodzi . Takie badanie andrologiczne powinno obejmować m. in. ocenę ujścia cewki moczowej, pozycji, objętości i konsystencji jąder.
- Prawidłowa konsystencja jąder jest porównywalna z konsystencją gałki ocznej, wzmożona natomiast może wskazywać na raka jądra - instruuje prof. Radwan. "Androlodzy nie powinni pomijać palpacyjnej oceny nasieniowodów i najądrzy" - zaznacza. Często jednak pomijają.
Warto zwrócić uwagę na hormony, bo zaburzenia endokrynne częściej występują u panów z problemami prokreacyjnymi. "Wskazania do wykonania badań hormonalnych to azoospermia (brak plemników w nasieniu), zaburzenia seksualne, i mniej niż 10 mln plemników w 1 ml nasienia" - podaje ginekolog i androlog.
-W niektórych sytuacjach stosowanie preparatów zawierających witaminę C, E, cynk, selen, karnitynę, foliany i karoteny może poprawić parametry nasienia i zwiększyć szansę na uzyskanie ciąży - dodaje prof. Radwan. Czytaj więcej o antyoksydantach i witaminach
- Lekarz zajmujący się medycyną rozrodu zawsze musi mieć na względzie możliwą zmienność parametrów nasienia mężczyzny w ciągu roku. Możliwe jest w końcu także zapłodnienie partnerki przy złych parametrach nasienia - dodaje wiary prof. Jędrzejczak.
A jeśli nie będziemy mieli szczęścia? Złe wyniki badania nasienia niekoniecznie oznaczają, że powinniśmy pożegnać się z rodzicielstwem. - Przy parametrach nasienia wskazujących na czynnik męski leczeniem pierwszego rzutu są inseminacje domaciczne - mówi ze spokojem prof. Radwan. - Skrajnie niskie parametry nasienia i azoospermia są natomiast wskazaniami do zapłodnienia in vitro (IVF - ICSI) - dodaje".
Czytaj także: Czy rzeczywiście mamy do czynienia z epidemią niepłodności męskiej?
W leczenie niepłodności, tak jak w leczenie innych chorób, czasem wkradają się błędy. Czasem zdarzają się przy okazji szukania odpowiedniego dla danej pary sposobu postępowania, gorzej jeśli wynikają z niekompetencji czy nieroztropności lekarza. Czego się wystrzegać? Listę grzechów głównych w leczeniu niepłodności zdradza prof. Romuald Dębski z Kliniki Położnictwa i Ginekologii CMKP w Warszawie. Co się na niej znalazło? Ponownie kwestia czasu. Przed nim nie uciekną tak pacjenci, jak i leczący ich specjaliści. Wraz z jego upływem wcale nie stajemy się bardziej płodni, a przecież sama diagnoza i późniejsze leczenie też trwa. Przyjęcie błędnej ścieżki i bezrefleksyjne nią podążanie może kosztować parę utratę szansy na potomstwo.
Ile wody musi upłynąć, zanim lekarz wyda tak znaczący dla zainteresowanych werdykt, czyli diagnozę wskazującą drogę leczenia? Sprytna odpowiedź brzmi - nie za dużo, ale nie za mało. Co oznacza? Trzeba pamiętać, że diagnoza niepłodności w pewien sposób stygmatyzuje, więc nie należy jej stawiać ot tak. Sięganie po wsparcie medycyny rozrodu niejako z automatu (in vitro, inseminacje domaciczne) nie jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem.
- Diagnostyka nie może zastąpić współżycia - przekonuje prof. Dębski. Wizyty w laboratoriach i gabinetach lekarskich zamiast odwiedzania sypialni - to przecież nie pierwsza recepta na potomstwo. Lekarz apeluje, aby, o ile to możliwe, dać parze szansę na zajście w ciążę. Niektórych trzeba po prostu tego nauczyć - dodaje. W większości umiemy się już zabezpieczać przed nieplanowaną ciążą, wiemy jak nie płodzić potomstwa. Czy wiemy też jak je płodzić? Niekoniecznie - twierdzą specjaliści. Jak możemy sobie pomóc w wysiłkach reprodukcyjnych? - Doskonałym sposobem są np. naturalne sposoby regulacji płodności, szczególnie w połączeniu z klasyczną diagnostyką - mówi prof. Dębski.
Z jednej strony nie należy stawiać diagnozy i rozpoczynać leczenia za wcześnie, z automatu. Z drugiej jednak nie można pozwolić sobie na utratę czasu reprodukcyjnego - przestrzega prof. Dębski. A o tej możemy mówić w przypadku np. wielokrotnie wykonywanych wykresów BBT (wykresy temperatury ciała do określenia owulacji), całych zeszytów badań USG - zaznacza.
Prof. Dębski ponownie przestrzega także przed leczeniem z niepłodności kobiet bez badania ich partnerów, a także przed nieprawidłową interpretacją badania nasienia i bezkrytyczną akceptacją jego norm.
Wśród grzechów w leczeniu niepłodności znalazły się także m. in. niekonsekwentna, bezplanowa diagnostyka, rozpoczynanie leczenia na ślepo, bez wyjaśnienia przyczyn niepłodności czy nieprawidłowości w stosowaniu popularnych leków (np. stosowanie klomifenu na "poprawienie" owulacji bez ograniczeń i bez kontroli).
Ginekolog ostrzega także przed diagnostyką "na wyrost", choćby orzekaniu o cyklach bezowulacyjnych czy zespole policystycznych jajników po pojedynczym badaniu USG.
- Zdarza się, że do gabinetu ginekologicznego przychodzi młoda, regularnie miesiączkująca szczupła, wysoka blondynka i dowiaduje się, że nie ma wyjścia - będzie gruba, owłosiona i niepłodna, bo lekarz zrobił jej USG przezpochwowe, zobaczył w jajnikach pęcherzyki i na tej podstawie zdiagnozował zespół policystycznych jajników - mówi ginekolog. Czytaj więcej o zespole policystycznych jajników
Do powikłań w leczeniu niepłodności, do których dochodzi w wyniku źle przeprowadzonej stymulacji, ginekolog zalicza m. in. ciąże wielopłodowe i zespół hiperstymulacji jajników.
Niepłodność to jednak nie tylko problem medyczny. Trudności z poczęciem dziecka, chciał nie chciał, odzwierciedlają się w relacji. Mogą wpływać na życie seksualne pary, powodować kłopoty w komunikacji, a w ogólnym rozrachunku obniżać satysfakcję ze związku.
O seksualności w niepłodności i różnych sposobach radzenia sobie z problemami prokreacyjnymi kobiet i mężczyzn mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Seksuolog zaznacza, że w obliczu niemożności zajścia w ciążę paniom najbliższa jest postawa, którą można zawrzeć w dwóch słowach - "robimy dziecko". Seks przestaje być zbliżeniem dwóch osób, które ma służyć przyjemności i budowaniu więzi. Dochodzi do jego biologizacji - zaznaczał prof. Lew-Starowicz. Partner staje się dawcą nasienia, pożycie nabiera charakteru zadaniowego, traci na spontaniczności.
Kobiety i mężczyźni, starając się o dziecko, inaczej radzą sobie z emocjami. Różnice w reakcjach w przypadku problemów z poczęciem potomka mogą powodować zaburzenia w komunikacji między partnerami, które często leżą u podstaw konfliktów.
Jakie zniekształcenia zachowania są typowe dla mężczyzn? Prof. Lew-Starowicz wymienił m. in. opór przed poleceniami i zadaniami, niechęć do przyznawania się do błędów, pocieszanie mające na celu bagatelizowanie sprawy. Panowie w przeciwieństwie do bardziej wylewnych pań, utożsamiają mówienie o kłopotach prokreacyjnych z obniżeniem statusu - zaznacza. Stąd mogą być mniej skorzy do rozmów na ten temat niż ich partnerki. Tymczasem kobiety najchętniej o niczym innym by nie mówiły. On czuje dyskomfort, ona ma pretensje - konflikt gotowy.
Kobiety mają tendencje do zwierzania się innym i koncentrowania się na niepłodności i staraniach o potomka. Często komunikują się ze swoimi partnerami, używając trzeciej osoby liczby mnogiej, ich przekazy mogą nabierać rozkazującego wydźwięku. "Zróbmy to, zastosujmy tamto" - słyszą mężczyźni od partnerek w kontekście prób prokreacyjnych.
Ona oczekuje rozmowy na trudny dla niej temat, on jej unika. W ten tak różny sposób chronią swoje emocje. Jak to może się skończyć? Prof. Lew-Starowicz mówi, że problemy w komunikacji między partnerami bezowocnie starającymi się o dziecko w niektórych przypadkach prowadzą m. in. do zaniku zainteresowania seksem, spadku satysfakcji z pożycia czy zaburzeń podniecenia i orgazmu.
Czasem natomiast jest zupełnie odwrotnie. To zaburzenia seksualne (tj. zaburzenia erekcji, popędu, orgazmu, dyspareunia i pochwica) są pierwotną przyczyną niepłodności. Dzieje się tak, np. gdy podświadomie wcale nie chcemy mieć potomka, nie widzimy się w roli ojca czy matki. Wtedy występujące zaburzenia seksualne są po prostu wyrazem ucieczki od rodzicielstwa - zaznacza seksuolog.
Niepłodność to temat budzący wiele emocji. Nadzieja, oczekiwanie pomocy, w końcu bezsilność i brak wiary - to dwa bieguny świata pacjentów zgłaszających się do gabinetów. Współczesna medycyna rozrodu nie jest bezsilna. Choć w niektórych przypadkach nie da się pomóc, dzięki nowym osiągnięciom w takich dziedzinach jak ginekologia, endokrynologia, andrologia, urologia czy genetyka na świat przyszło już wiele zdrowych dzieci, które jeszcze niegdyś nie miałyby szansy się narodzić.