Wirus opryszczki (Herpes simplex) to jeden z najczęściej atakujących nas mikrobów. Występuje w dwóch odmianach - opryszczki, która umiejscawia się na wardze i w innych miejscach twarzy (HSV-1), i takiej, która atakuje narządy płciowe kobiet i mężczyzn (HSV-2). Dziś mowa o pierwszej z nich, choć w opisie obu jest wiele podobieństw.
Nikt nie wie, ilu dokładnie ludzi zakażonych jest wirusem HSV-1. Pewne szacunki wskazują, że na świecie jest ok. miliarda nosicieli, inne, że wirusa nosi w sobie nawet 30 proc. mieszkańców Ziemi. Zakażamy się poprzez bezpośredni kontakt z chorym (np. pocałunek) lub przez używanie tych samych przedmiotów - np. ręcznika. Wirus może wywołać od razu charakterystyczne zmiany na wardze, a może też "po cichu" dostać się do nerwów i zamieszkać tam na dłużej. HSV-1 ma szczególne powinowactwo z komórkami nerwowymi. Lubi przesiadywać w tzw. zwojach czuciowych przy kręgosłupie lub w obrębie nerwów czaszkowych. Jeśli coś pobudzi go do rozwoju, zaczyna się szybko mnożyć, co zauważamy w postaci wspomnianej zmiany na wardze.
Lekarze oceniają, że u ok. połowy nosicieli przynajmniej raz w życiu dochodzi do epizodu choroby. Zaczyna się on od uczucia dyskomfortu, pieczenia wargi. W drugiej dobie pojawia się ból i zaczerwienienie, a dzień później tworzą się przezroczyste pęcherzyki, z których wylewa się bezbarwny płyn pełen świeżo wyprodukowanych wirusów. Następnego dnia w miejsce pęcherzyków zjawiają się strupki, które po pewnym czasie odpadają, nie pozostawiając blizn. Cały epizod zajmuje raptem 7-10 dni.
Niestety, u ok. 10 proc. nosicieli infekcja lubi nawracać, czasem jak bumerang - dosłownie co dwa, trzy tygodnie. Wirus "podnosi głowę", po czym wraca do układu nerwowego, najczęściej w to samo miejsce.
Nie każdy epizod musi wyglądać dokładnie tak samo, u niektórych osób nie dochodzi też w ogóle do wytwarzania pęcherzyków czy strupków.
Spośród czynników wyzwalających nawrót zakażenia na pierwsze miejsce wysuwa się nadmierne nasłonecznienie. Promienie UV działają z jednej strony drażniąco na skórę, z drugiej osłabiają układ odpornościowy. Efekt? Czasem wystarczy krótki pobyt na słońcu, by nasze wargi przybrały postać trąby słonia. Drażniąco na skórę działają też najrozmaitsze substancje używane w zabiegach dentystycznych i kosmetycznych (np. permanentny makijaż czy peeling). Dlatego też lekarze medycyny estetycznej i kosmetolodzy pytają zawsze pacjentów, czy nie mają kłopotów z opryszczką, i ewentualnie podają im leki osłonowe.
Innym czynnikiem mogącym łatwo "obudzić" wirusa jest wszechobecny stres, zwykłe zmęczenie i związany z nim spadek odporności, a także przeziębienia i inne infekcje.
Czy opryszczkę należy leczyć?
- W przypadku opryszczki wargowej osób dorosłych, jeśli bardzo rzadko dochodzi do nawrotów, często nie ma takiej konieczności, wystarczają tradycyjne kremy, żele etc. - mówi prof. Sławomir Majewski, dyrektor Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Przenoszonych Drogą Płciową Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Nieleczona opryszczka zwykle nie powoduje powikłań, choć zdarza się, że chory przeniesie sobie zakażenie do oka, a to już może być groźne, bo wirus potrafi uszkodzić rogówkę - dodaje profesor.
Wirus HSV-1 jest znacznie groźniejszy dla dzieci, szczególnie noworodków, których mamy nie chorowały nigdy na opryszczkę i nie zdążyły wytworzyć przeciwciał. Jeśli kobieta choć raz chorowała przed ciążą, ma już takie przeciwciała i przekaże je dziecku. Natomiast całkowicie bezbronnemu noworodkowi, który zetknie się z wrogiem, grozi ciężka choroba mózgu mogąca prowadzić do trwałych jego uszkodzeń, a także utrata wzroku. - Dlatego ważne jest, by w trakcie badania ciężarnej lekarz ginekolog wypytał, czy kobieta chorowała na opryszczkę - podkreśla prof. Majewski. - Przyszła mama może rzeczywiście nigdy nie zetknęła się z wirusem, ale np. inny domownik nosi zakażenie i przekaże mikroba dziecku. Lekarz w takiej sytuacji powinien zawczasu zlecić badanie przeciwciał u matki. Jeśli je ma, zagrożenie dla dziecka jest znacznie mniejsze. Jeśli nie, trzeba w pierwszych tygodniach życia malucha bardzo uważać.
Opryszczka bywa też niebezpieczna dla starszych dzieci i młodzieży chorującej na atopowe zapalenie skóry. U nich wirus potrafi roznieść się z wargi na całą twarz i inne okolice ciała. Wówczas przebieg choroby może być ciężki.
Czy w przypadku najlżej chorujących osób dorosłych opryszczka jest problemem medycznym, czy raczej kosmetycznym?
- To zależy od pacjenta - twierdzi prof. Majewski. - Jeżeli w grę wchodzą częste nawroty, staje się to zarówno problemem medycznym, jak i psychicznym. Niektórym chorym wirus potrafi tak bardzo uprzykrzyć życie, że trudno uznać go za kłopot tylko natury kosmetycznej - dodaje profesor. I wtedy należy z nim walczyć.
- Opryszczka to jedna z niewielu chorób, przy których namawiamy pacjenta, by miał zapas leków w domu - śmieje się prof. Majewski. - Zwykle przestrzegamy przed takim chomikowaniem, ale tym razem jest inaczej. Bo jeśli leczenie ma być skuteczne, musi przede wszystkim rozpocząć się w porę. Wyobraźmy sobie np., że kogoś rozboli warga w piątek, w sobotę pojawią się pęcherzyki, a w niedzielę strupy. Pójście do lekarza i rozpoczęcie leczenia w poniedziałek mija się z celem - tłumaczy dermatolog.
A zatem opryszczkę leczymy, kiedy tylko pojawią się pierwsze jej oznaki, a czasem nawet zawczasu, gdy się ich tylko spodziewamy. Wiedzą o tym świetnie np. narciarze, którzy często borykają się z tym problemem. Sposobem na zachowanie warg w dobrym zdrowiu może być profilaktyczne zażywanie przez klika dni przed wyjazdem (a potem także podczas nart) któregoś z obecnych na rynku doustnych leków przeciwwirusowych. Wszystkie one (podobnie jak maści czy żele) zawierają ten sam składnik - acyklowir. Hamuje on namnażanie wirusa HSV-1.
Jeśli epizod opryszczki już się zaczął, można stosować leki doustne lub maści, pamiętając, by chore miejsce smarowane było regularnie co sześć godzin. Można też użyć prostszych, domowych sposobów polegających wyłącznie na osuszaniu ranki, np. spirytusem salicylowym, chociaż nie jest to zbyt skuteczne.
Acyklowir to dość stary lek, nieobjęty już ochroną patentową, dlatego obok oryginalnych, droższych maści i tabletek można nabyć w aptece znacznie tańsze, ale równie skuteczne odpowiedniki.
Przy szczególnie uporczywych, nawracających infekcjach stosuje się leki doustne, tym razem w nieco mniejszych dawkach, ale za to w długich, wielomiesięcznych seriach. W zależności od rodzaju preparatu zażywa się go pięć lub dwa razy dziennie. Często przynosi to wyraźną ulgę - opryszczka może się w ogóle cofnąć lub przynajmniej atakować znacznie rzadziej. Leki zażywane dwa razy dziennie są droższe od tych łykanych pięć razy. Leki doustne podobnie jak maści nie są szczególnie drogie, choć te zażywane dwa razy dziennie kosztują więcej. - Za wygodę trzeba płacić - mówi prof. Majewski.
Czy długotrwałe zażywanie przeciwwirusowych tabletek nie szkodzi przypadkiem bardziej, niż pomaga? - Nie - uspokaja specjalista. - Jeśli ktoś ma zdrowe nerki, sześciomiesięczna kuracja jest w pełni bezpieczna.
A co z profilaktyczną szczepionką? Okazuje się, że tu naukowcy mają twardy orzech do zgryzienia. Zarówno wirus HSV-1, jak i HSV-2 stale się zmieniają (może nie tak szybko jak ich groźny kuzyn - HIV, ale jednak). Dlatego też wyprodukowanie szczepionki przeciw wszystkim tym mikrobom idzie jak po grudzie. Jakiś czas temu pewien obiecujący preparat mający chronić przed HSV-2 trafił do kosza, bo w trakcie badań klinicznych okazało się, że jest całkowicie nieskuteczny. Ponieważ jednak niedawno naukowcy rozpracowali litera po literze zapis wszystkich genów wirusa HSV-1, kolejne próby opracowania szczepionki mogą być nieco łatwiejsze. Próby trwają, a na razie pozostają maści, pigułki i... zwykła cierpliwość.