Dzięki estrogenom, czyli kobiecym hormonom, możemy miesiączkować, zachodzić w ciążę, rodzić dzieci. Za ich sprawą mamy gładką skórę, figurę zbliżoną kształtem do gitary i wysoki głos. Także dzięki nim do menopauzy chronione jesteśmy przed chorobami serca, miażdżycą, osteoporozą.
Pozbawione estrogenowej tarczy, musimy zdecydować, czy chcemy poddać się dolegliwościom okresu klimakterium (tzw. objawom wypadowym, m.in.: drażliwości, nocnym potom, uderzeniom gorąca, bezsenności, suchości skóry), czy wybieramy hormonalną terapię zastępczą i zażywanie estrogenów. Jest i trzecia droga - fitoestrogeny.
Zawarte w wielu roślinach związki, zwane fitoestrogenami, są w budowie podobne do kobiecych hormonów, i to na tyle, że organizm daje się oszukać - receptory estrogenowe zamiast cząsteczki hormonu ludzkiego wychwytują cząsteczkę hormonu roślinnego. Fitoestrogeny zaczynają działać w organizmie, ale ponieważ nie są czystymi estrogenami, nie towarzyszy temu ryzyko, jakie niesie ze sobą nadmiar żeńskich hormonów. Badania nad skutecznością terapii fitoestrogenami wciąż trwają. Dziś wiadomo, że preparaty, które je zawierają, poprawiają nawilżenie błony śluzowej pochwy, obniżają ciśnienie krwi i poziom cholesterolu, chronią serce, zmniejszają ryzyko rozwoju osteoporozy. Ich zaletą jest i to, że mogą pomóc kobietom, które nie decydują się na zastosowanie hormonalnej terapii zastępczej.
Rośliny szczególnie bogate w fitoestrogeny to soja, koniczyna czerwona i Cimicifuga racemosa. Skarbnicą fitohormonów jest także czerwone wino, jabłka, rabarbar, produkty zbożowe, czosnek, czereśnie i owoce granatu.