Pod koniec ubiegłego wieku rak płuca był chorobą rzadką, sporadycznie opisywaną w literaturze medycznej. Tak było do lat 40. i 50. naszego stulecia, kiedy w Stanach Zjednoczonych ludzie nagle zaczęli częściej umierać z powodu tego nowotworu. Szybko powiązano fakty: rozpoczęcie produkcji papierosów na skalę przemysłową i rozpowszechnienie palenia tytoniu, czego konsekwencją był gwałtowny wzrost liczby zachorowań na raka płuca.
Dziś w Polsce rak płuca to numer jeden wśród nowotworów nękających mężczyzn i numer dwa (po raku piersi) wśród kobiet. Jest masowym zabójcą, działającym szybko i skutecznie. Jak wynika z najnowszych danych, co roku atakuje ok. 20 tys. osób i niemal tyle samo zabija.
To zabójca płatny - za jego usługi płaci sama ofiara. Cena tej transakcji jest całkiem pokaźna. Paczka papierosów kosztuje tyle, co pół kilograma winogron. Gdyby przeciętny palacz, wypalający codziennie dwie paczki, przeznaczył pieniądze nie na papierosy, lecz na winogrona, miesięcznie kupiłby za to 30 kg, a rocznie - wagon bardzo zdrowych owoców.
- Trzeba mieć wyjątkowego pecha, żeby nie palić papierosów i zachorować na raka płuc - twierdzi prof. Tadeusz Orłowski, konsultant krajowy ds. torakochirurgii. 95 proc. chorych pali lub paliło papierosy, zaś z pozostałych 5 proc. przynajmniej połowa paliła biernie, np. miała palącego współmałżonka albo kolegów w pracy. Rak płuca jest częsty np. wśród kelnerów, którzy pracują w zadymionych restauracjach.
Ryzyko raka płuca u nałogowego palacza wynosi 1:8. Im dłuższy staż, tym jest ono większe. Rośnie też wraz z liczbą wypalanych papierosów; jedna paczka dziennie - ryzyko większe kilkanaście razy, dwie, trzy paczki - kilkadziesiąt razy.
A opowieści o tym, że papierosy light albo mentolowe trują mniej, można włożyć między bajki - twierdzą lekarze. Trudno natomiast wytłumaczyć, dlaczego niektórzy palacze nie chorują na raka płuca. Najpewniej wynika to z ich indywidualnej odporności na rakotwórcze działanie dymu - podejrzewają uczeni.
Liczba nowych zachorowań na raka płuca rośnie każdego roku. Od połowy lat 60. do końca lat 90. wzrosła u mężczyzn z ok. 2,5 tys. do ok. 17 tys., a u kobiet - z ok. 500 do ok. 4 tys. Tempo wzrostu niewiele zmalało dopiero w latach 90.
- Gdyby wszyscy Polacy dziś rzucili palenie, to za ok. 20 lat osiągnęlibyśmy plateau - liczba zachorowań na raka płuca przestałaby rosnąć. Ale nawet gdyby tak się stało - co jest niestety nierealne - to jeszcze przez 20 lat lekarze będą mieli co robić - twierdzi doc. Maciej Krzakowski, krajowy specjalista ds. onkologii klinicznej.
Jeśli palacz zerwie z nałogiem, to dopiero po ok. 15 latach abstynencji ryzyko raka płuca maleje u niego prawie o 90 proc. Nigdy jednak nie obniża się do poziomu takiego jak u tych, którzy ani razu nie trzymali papierosa w ustach.
Gdyby każdy palacz nawet co roku wykonywał badania kontrolne - rentgen klatki piersiowej oraz badanie plwociny - to co prawda zwiększyłaby się wykrywalność tej choroby, ale nie poprawiłoby to losu chorych. Umieralność z powodu raka płuc byłaby taka sama. Jedynym sposobem zapobiegania temu nowotworowi jest niepalenie. Większość tych, którzy zachorują, zrywa z papierosami. Niestety, wtedy jest już na ogół za późno.
Dlaczego o raku płuca mówi się mało, a np. o raku piersi dużo, śmiało i głośno? - Bo kobiety, które chorowały na raka piersi (wśród nich jest wiele pań wykształconych, na stanowiskach), stanowią bardzo silne lobby. Przeszły przez to żony kilku prezydentów USA, które potem zakładały fundacje, a media bardzo to nagłośniły - uważa prof. Jacek Jassem z Akademii Medycznej w Gdańsku, szef grupy raka piersi EORTC (European Organization for Treatment of Cancer). Zdaniem doc. Krzakowskiego pacjenci leczeni z powodu raka płuca nie są w stanie stworzyć lobby, gdyż w zdecydowanej większości umierają i to szybko. Często są to osoby zniszczone 30-40-letnim paleniem tytoniu, po zawałach, z innymi chorobami tytoniozależnymi, a jednocześnie niezamożni, z niższych grup społecznych.
- Wśród polskich elit coraz częściej palenie jest w złym guście - dodaje prof. Jassem.
Pod względem liczby wypalanych papierosów w latach 70. i 80. Polska należała do światowej czołówki. W 1982 r. paliło codziennie 62 proc. dorosłych mężczyzn i 30 proc. dorosłych kobiet, wypalając rocznie ponad 100 mld papierosów. W latach 1990-98 sprzedaż papierosów spadła o blisko 10 proc. Pod koniec lat 90. w Polsce było 9 mln palaczy - 39 proc. mężczyzn i 19 proc. kobiet, którzy wypalają rocznie 90 mld papierosów. Wolę zerwania z nałogiem deklaruje 70 proc. palących.
Źródło: "Medycyna po Dyplomie" nr 9 (48), październik 1999 r.
Podstawą jest chirurgiczne usunięcie guza - najczęściej razem z płatem płuca. U chorych nie kwalifikujących się do zabiegu z powodu zbyt zaawansowanej choroby leczeniem z wyboru jest radioterapia, jednak w Polsce z uwagi na niewystarczającą liczbę aparatów jest ona stosowana zbyt rzadko.
W ciągu ostatnich 40 lat zdecydowanie wzrosło znaczenie chemioterapii dzięki coraz lepszym lekom. W latach 1960-70 odsetek remisji nowotworu (ustąpienia objawów) po takim leczeniu wynosił kilka procent, podczas gdy w latach 1993-98 prawie 40 proc. W wielu przypadkach najskuteczniejsza jest terapia skojarzona, tzn. z wykorzystaniem chirurgii, radioterapii oraz chemioterapii.