Mogłoby się wydawać, że pobyt w kosmosie to czysta frajda. Jeśli, rzecz jasna, ma się wystarczająco dużo jedzenia, nie uleci się w niebyt (niczym bohaterowie "Grawitacji") i nie umrze na skutek awarii. Scott Kelly rozwiewa tę piękną wizję kosmicznego dobrobytu. Swoje przeżycia opisał w książce Endurance.
Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Kelly wyleciał 27 marca 2015 wraz z Rosjaninem Michaiłem Kornijenko. Obaj wrócili w 2 marca rok później. Co właściwie robił Kelly na ISS? Głównym zadaniem astronauty było po prostu... bycie. Naukowcy monitorowali jego stan, by dowiedzieć się, jak na organizm ludzki wpływa długi pobyt w kosmosie. Wszystko po to, by przyszłe wycieczki pozaziemskie były dla kosmonautów jak najbezpieczniejsze.
"To właśnie dlatego zgłosiliśmy się do tej misji" - relacjonuje Kelly. "Badacze będą obserwować Miszę i moje pięćdziesięciotrzyletnie 'ja' do końca naszego życia i jeszcze dłużej. Nasze agencje kosmiczne nie będą mogły posuwać się dalej, na przykład na Marsa, zanim nie dowiemy się więcej o tym, jak wzmocnić najsłabsze punkty lotów w kosmos, czyli ludzkie ciało i mózg". Co więcej, naukowcy przeprowadzają badania również na bracie bliźniaku Scotta, Marku, który został na Ziemi.
Po powrocie do domu Scotta bolała każda część ciała - ścięgna i mięśnie odzwyczaiły się od działania grawitacji. Prześladowały go mdłości, wysypki i opuchlizna. "Czuję, jak puchnie mi tkanka na nogach. To nabrzmiałe, kosmiczne pieńki, a nie nogi" - opisuje Kelly. Przy dotknięciu kostki można było usłyszeć głośny plusk - jak w balonie z wodą. Kosmonautę paliła skóra, a wysypka pojawiła się w każdym miejscu, które dotykało łóżka.
Podczas poprzedniej misji na ISS, która trwała 159 dni, stan zdrowia Scotta Kelly'ego znacznie się pogorszył. Jego mięśnie zaczęły ulegać zanikowi, miał problemy ze wzrokiem, pojawiły się dolegliwości związane z układem krążenia. Promieniowanie, na które został wystawiony, równało się dziesięciu sesjom rentgenowskim dziennie i wynosiło trzydzieści razy tyle, ile doświadcza człowiek na Ziemi. Promieniowanie znacznie podwyższyło ryzyko zachorowania na raka; ryzyko to będzie czaiło się przez całe życie Kelly'ego.
Jednak kosmonautę najbardziej dręczyły wizje niezwiązane z fizjologią. "To nieporównywalne z najbardziej niepokojącą możliwością - że coś złego stanie się komuś, kogo kocham, gdy będę w kosmosie bez możliwości natychmiastowego powrotu".
Mimo wszystko podróż na ISS nie była dla astronauty męczarnią. W swoich wspomnieniach opisuje wiele dobrych chwil i intrygujących doświadczeń. "Jednym z moich ulubionych ziemskich widoków są Bahamy, wielki archipelag z niesamowitym kontrastem między światłem a cieniem" - czytamy we fragmencie książki Kelly'ego opublikowanym w "National Geographic". "Intensywny, głęboki błękit oceanu miesza się z o wiele jaśniejszym turkusem okraszonym czymś niemalże złotym - to promienie słońca odbijają się od piasku i raf. Gdy do załogi ISS dołącza ktoś nowy, zawsze upieram się, by zabrać go do Kopuły (oszklonego modułu obserwacyjnego stworzonego do spoglądania na Ziemię) i pokazać Bahamy. To każe mi się zatrzymać i podziwiać widok, który mam zaszczyt oglądać".
Pierwsza po powrocie kolacja na Ziemi, choć dość zwyczajna, przyprawiła Kelly'ego o spore zmieszanie. "Dziwne jest nawet poczucie grawitacji, która trzyma mnie na krześle. Za każdym razem, gdy odłożę szklankę lub widelec, mój mózg zaczyna szukać kawałka rzepa czy taśmy klejącej, żeby przytrzymać je w miejscu" - opisuje.
Porównał powrót na ziemię do wyjścia z więzienia; czuł się przytłoczony mnogością decyzji, które trzeba podejmować w "normalnym" życiu. "Ubieranie się jest nieco problematyczne, gdy nie możesz ani 'usiąść', ani 'wstać', ale się do tego przyzwyczaiłem. Największym wyzwaniem jest zakładanie skarpet - nie ma grawitacji, która pomogłaby mi się schylić" - pisze Kelly. "Wybranie ubrań nie nastręcza mi trudności, bo codziennie noszę to samo". Wygląda na to, że życie w kosmosie może być bardziej prozaiczne, niż byśmy sobie mogli wyobrazić.
Źródła: The Age, Endurance: A Year in Space, A Lifetime of Discovery, Financial Times, National Geographic