Meningokoki i sepsa - znowu się boimy

Śmierć czterolatka w Warszawie przypomniała o zagrożeniu, jakie niosą meningokoki. Czy zła sława tych bakterii jest rzeczywiście uzasadniona? Kto ma powody do niepokoju i czy szczepienie to naprawdę jedyny sposób, by uchronić się przed tymi agresorami? Wrogowie szczepień zwykle milkną na chwilę w takich okolicznościach, by potem oskarżać wszystkich o spisek. Tymczasem wyjątkowy talent do spiskowania mają zabójcze mikroby.

Większość mikrobów zachowuje się w sposób przewidywalny. Atakują najchętniej osoby o obniżonej odporności, przewlekle chore, starsze i małe dzieci. Mają nawet ulubione pory roku, gdy łatwiej o ofiarę. Zdrowym, młodym, zahartowanym krzywdy nie robią, a nawet jeśli, to leczenie jest szybkie, proste, a nawet przyjemne (kto nie lubi babcinego soku z malin, skutecznego środka na sezonowe dolegliwości?). Meningokoki, przynajmniej pozornie, nie trzymają się tych zasad.

Dołącz do Zdrowia na Facebooku!

Właśnie one są w naszym kraju najczęstszym sprawcą sepsy pozaszpitalnej. Wywołują infekcje o bardzo ciężkim przebiegu, nawet kończące się śmiercią, u osób uznawanych dotąd za zdrowe: wśród licealistów, przedszkolaków, żołnierzy, uczestników koncertu... Żadne zatem powszechnie znane grupy podwyższonego ryzyka. Wręcz przeciwnie... Jak to możliwe?

Dwoinka - oszust

Specjaliści podejrzewają, że meningokoki ((Neisseria meningitidis), zwłaszcza szczepy typu C, mają niezwykłą zdolność "oszukiwania" ludzkiego organizmu. Nie muszą polować na osoby szczególnie osłabione, gdyż udaje im się "nabrać" układ immunologiczny nawet ludzi zdrowych. Udając coś obojętnego dla zdrowia, nie tylko bez trudu wnika do organizmu, ale także bezkarnie się w nim rozprzestrzenia, niejednokrotnie prowadząc do zapalenia opon mózgowych, a także sepsy. Atakuje głównie młode osoby (do 24 lat), gdyż prawdopodobnie ich niedoświadczony układ odporności wciąż daje się oszukać. Oczywiście nie każdy, stąd znakomitym miejscem do ataku okazują się spore skupiska ludzkie (koszary, przedszkola, kluby młodzieżowe, itd.), gdzie potencjalnych ofiar jest więcej.

Wśród meningokoków za ciężkie infekcje odpowiadają przede wszystkim szczepy typu B i C. Meningokoki typu A też stanowią zagrożenie, jednak praktycznie nie pojawiają się w Europie (spotkać je można na wycieczce w Afryce bądź Azji). Meningokoki typu B częściej atakują małe dzieci, głównie w pierwszym roku życia, ale i starsze, czyli klasycznie: te słabsze, wymagające szczególnej ochrony, unikania ludzkich skupisk nie tylko w sezonie masowych zakażeń, etc.

Meningokoki typu C mają większą zdolność "oszukiwania", stąd ich polowania na nastolatków czy starsze przedszkolaki. Przeciwko meningokokom typu B i innym szczepom, także tym jeszcze niezbadanym (biologiczny wyścig zbrojeń trwa przecież cały czas) mamy przede wszystkim podstawową amunicję: higienę, prawidłową dietę, aktywność fizyczną, etc. Na świecie jest już wprawdzie dostępna szczepionka, ale w Polsce wciąż nie, nawet odpłatnie.

Przeciwko większości meningokoków typu A i C (niestety, nie wszystkim) mamy dostępne szczepionki. Szczepionka stosowana u najmłodszych dzieci jest jedynie przeciwko meningokokom typu C, szczepionka przeciw A i C może być stosowana u dzieci powyżej drugiego roku życia. To ochrona zalecana przez lekarzy, ale odpłatna (koszt średnio 140-190 zł za jedną dawkę, u najmłodszych dzieci konieczna jest dawka przypominająca, u starszych i dorosłych wystarcza jedna dawka).

Masowe zakażenie niemożliwe?

Kiedy już meningokokom inwazja się powiedzie, niejednokrotnie w sezonie ogórkowym (one nie potrzebują przecież wykorzystywać spadków odporności związanych z pogodą), pojawiają się doniesienia o "zarażeniu sepsą". Tymczasem sepsą zakazić się nie można. To nawet nie jest choroba.

Sepsa (posocznica) to zespół objawów, które mogą pojawić się po zakażeniu krwi. Często wywołują je meningokoki, ale i inne bakterie chorobotwórcze (np. pneumokoki), wirusy (grypa), a nawet grzyby. Meningokoki są jednak niewątpliwym liderem w przypadku sepsy pozaszpitalnej (ponad 90% przypadków). Zakażenie krwi może doprowadzić do niewydolności wielu narządów, w tym nerek, wątroby, serca i płuc. Zatem, jeśli posocznica nie okaże się śmiertelna, może być przyczyną trwałej utraty zdrowia.

Skoro sepsa nie jest zakaźna, jak to możliwe, że występuje czasem grupowo? Niestety, tragiczny w skutkach zespół objawów po infekcji meningokokowej może wystąpić u wielu osób. A samymi menigokokami zakazić się łatwo (poprzez bliski kontakt z osobą kichającą, kaszlącą, a nawet tylko w wyniku dotyku - bakterie zostawione na klamce trafiają na naszą dłoń, a potem, np. wraz z jedzeniem do ust). Może się tak zdarzyć, że sepsa wystąpi u całej grupy zakażonych.

Posocznica zdarza się jednak bardzo rzadko, co więcej - coraz częściej okazuje się, że nie u osób zdrowych, a chorych, z ukrytymi nieprawidłowościami. Możliwe, że nawet co czwarty nastolatek jest bezobjawowym nosicielem meningokoków typu C. Prawdopodobnie chorują tylko nieliczni, ci, u których na razie dyskretne problemy ze zdrowiem ujawniłyby się zapewne później. Atak meningokoków przyspiesza pewne nieprawidłowe procesy w organizmie lub agresywna dwoinka wykorzystuje po prostu chwilową słabość układu immunologicznego (wynikającą np. z intensywnego procesu dojrzewania). Częściej meningokoki wywołują zapalenie gardła, płuc, ucha środkowego, serca, czy stawów. Niestety, nawet 20% chorych po przebytej chorobie meningokokowej ma trwałe powikłania, w tym problemy ze słuchem, uszkodzenia mózgu, ataki padaczkowe. Dotyczy to głównie pacjentów o ciężkim przebiegu samej infekcji.

Późne rozpoznania - efekt niewiedzy?

Chociaż o sepsie i meningokokach mówi się dużo, badania pokazują, że z konkretną wiedzą do większości dotrzeć się nie udaje. Polacy wciąż nie wiedzą, po co szczepienia, kto jest w grupie ryzyka, a przede wszystkim jakie są objawy ostrej choroby meningokokowej i jej najgroźniejszej formy, czyli sepsy. Najlepiej poinformowana grupa społeczna to rodzice dzieci do lat 6. Zapewne dlatego, że chodząc często profilaktycznie do pediatry z dzieckiem, otrzymują informacje z wiarygodnego źródła.

Nawet ci, którzy mają sporą wiedzę o problemie, gdy meningokoki zaatakują, bywają bezsilni. Naprawdę niełatwo szybko rozpoznać zagrożenie, a zarazem czas odgrywa kluczową rolę w leczeniu.

Początkowo infekcja bakteryjna przebiega podobnie, jak zwykłe przeziębienie czy grypa, stąd łatwo o pomyłkę. Okres wylęgania (czyli od zakażenia do objawów) to 2-7 dni. Byłoby najlepiej, gdyby już na tym etapie chory otrzymał antybiotyk. Dzieje się tak, jeśli sepsa spowodowana przez meningokoki zostaje zdiagnozowana u konkretnej osoby, np. uczestniczącej w masowej imprezie. Wówczas wszyscy, którzy mieli z nią kontakt, powinni zgłosić się do lekarza po odpowiednie farmaceutyki. Nie należy czekać na objawy choroby - antybiotyki często przepisywane są profilaktycznie (decyzję o takiej ewentualnej konieczności trzeba zostawić lekarzowi).

Objawy choroby meningokokowej to wysoka gorączka, bóle głowy i kończyn, a u małych dzieci także: wymioty, przeraźliwy krzyk i brak apetytu. Bóle głowy i gorączka błyskawicznie nasilają się, chory nie może swobodnie poruszać głową w przód i w tył, pojawia się sztywność karku, odrętwienie, oszołomienie i zakłócenia świadomości, a w końcu dochodzi do śpiączki. Dalsze objawy choroby meningokokowej to powstające plamy na skórze, które nie ustępują pod naciskiem lub czerwone, punktowe krwawienia skóry i nadwrażliwość na światło. Uwaga! Nie należy czekać na krwawe wybroczyny na skórze. Nie muszą wystąpić (aż u 14% pacjentów z sepsą nie pojawiają się w ogóle, u większości dzieci zakażonych meningokokami jest tylko drobna wysypka) i nie są jedynym kluczowym objawem. Wszystkie wcześniejsze są równie istotne. Oczywiście, nie ma potrzeby z każdą infekcją pędzić zaraz do lekarza. Jednak wskazaniem do konsultacji z pewnością jest gorączka powyżej 39 st. C., a także wyraźne, szybkie pogarszanie się stanu chorego. Natychmiast, bezwzględnie trzeba szukać pomocy, jeśli dodatkowo pojawia się sztywność karku i wybroczyny.

Nie sprawdzaj czy ktoś w otoczeniu choruje, nim podejmiesz decyzję o konsultacji lekarskiej. Przecież to ty możesz być pierwszym.

Zagrożenie rośnie?

Rocznie w Polsce odnotowuje się ok. 400 przypadków sepsy pozaszpitalnej. Ponieważ trudno znaleźć miesiąc, w którym media nie donosiłyby o kolejnym, tragicznym w skutkach przypadku (często z powodu spóźnionej diagnozy lekarzy) można odnieść wrażenie, że ofiar meningokoków stale przybywa. To chyba jednak przedwczesne wnioski.

W Polsce dopiero od kilku lat prowadzone są statystyki dotyczące nie tylko przyczyny sepsy (czyli jaki patogen konkretnie ją spowodował), ale w ogóle skali zakażeń pozaszpitalnych. Wielokrotnie nie wykonywano także szczegółowych posiewów, pozwalających namierzyć precyzyjnie sprawcę infekcji. Zatem niewykluczone, że szybciej rośnie nasza świadomość i wykrywalność chorób, niż ilość zakażeń.

Z drugiej strony: podejrzewa się, że migracja rodaków mogła przyczynić się do zwiększonego panoszenia się w Polsce meningokoków. Te bakterie przez wiele lat były prawdziwym problemem służby zdrowia w Wielkiej Brytanii czy we Francji, powodując zakażenia o ciężkim przebiegu niemal u wszystkich grup wiekowych. Aktualnie tam sytuacja wydaje się być opanowana, przede wszystkim dzięki obowiązkowym, bezpłatnym szczepieniom. U nas problem staje się bardziej widoczny.

Dlaczego państwo nie zapłaci?

W Polsce, chociaż władze doskonale wiedzą, jak groźnym mikrobem są meningokoki i stale przypominają nam o zaletach szczepień, nic nie wskazuje na to, by w bliskiej, a nawet dalszej, przyszłości szczepienia przeciw meningokokom miały trafić do obowiązkowego kalendarza szczepień. Dlaczego? Proste - chodzi o pieniądze.

Dopóki koszty leczenia skutków zakażeń wydają się niższe niż masowych szczepień, w państwie nie będącym finansową potęgą, nikt ich nie wprowadzi. Chociaż lekarze i ekonomiści dowodzą, że pełne rozliczenie wypada na korzyść szczepień (skutki zakażenia generują nie tylko bieżące koszty, ale i odległe, np. w postaci rent, zasiłków, etc.), politycy zazwyczaj chcą zamknąć ten konkretny budżet. Oszczędności na rzecz następców, w tym politycznych przeciwników, nie wydają się kuszące. Krótkowzroczne, smutne, ale w sumie zrozumiałe.

Od czasu do czasu z pomocą przychodzą jednak konkretne gminy i samorządy, które organizują akcje bezpłatnych szczepień. Najczęściej na tym terenie, gdzie niedawno doszło do zachorowań, zwłaszcza ze skutkiem śmiertelnym. Warto było czekać?

Więcej o: