Escherichia coli, czyli co?

Wiosną 2011 roku niepozorna bakteria zawładnęła mediami w całej Europie. Zdominowała programy informacyjne, wpłynęła ujemnie na sprzedaż warzyw, wzbudziła strach nawet wśród zazwyczaj opanowanych bakteriologów. Niestety, wcale nie dlatego, że panował sezon ogórkowy. Naprawdę jest się czego bać. W dodatku na co dzień. Ten mikrob wywołujący wiele groźnych schorzeń, nie tylko ówczesną epidemię, jest bliżej, niż myślisz.

Bakteria EHEC to nic innego, jak wyjątkowo zjadliwy szczep popularnej pałeczki okrężnicy, znanej na świecie jako Escherichia coli , należącej do rodziny Enterobacteriaceae. Dość sympatyczną nazwę bakteria zawdzięcza odkrywcy, austriackiemu pediatrze i bakteriologowi Theodorowi Escherichowi (1857-1911). Już on dowiódł jednak, że to niebezpieczny patogen, niekoniecznie zasługujący na ładne imię. Escherichia bywa pożyteczna, ale zarazem może stanowić śmiertelne zagrożenie.

Zasadniczo bytuje w jelicie grubym człowieka i zwierząt stałocieplnych. Jest pomocna w procesie ostatecznego rozkładu pokarmu, ale i produkcji witamin z grupy B i K. Dopóki pozostaje w końcowym odcinku układu pokarmowego, stanowi pożyteczny składnik flory bakteryjnej. Niestety...

Zobacz wideo

Escherichia coli: w nosie, mózgu, nerkach...

Po opuszczeniu wraz z kałem układu pokarmowego E. Coli może zagrozić zdrowiu człowieka. Często jest przyczyną infekcji dróg moczowych, zwłaszcza u dziewczynek i kobiet. Przeniesiona z odbytu do cewki moczowej (w wyniku nieprawidłowego podcierania u dorosłych, czy zbyt opieszałej wymiany pieluch u dzieci) wywołuje zapalenie pęcherza, czasem nerek. Nawracające stany zapalne powodują refluks moczowodowo-pęcherzowy (niewskazane cofanie moczu z cewki do nerek), w skrajnych przypadkach niewydolność nerek. Wielu infekcji można uniknąć przestrzegając zasad higieny...

Niewielka bakteria (średnio ok. dwa ?m) bywa też odpowiedzialna za groźne przewlekłe zapalenia zatok. Właśnie ona tworzy często trudny do pokonania nawet antybiotykami biofilm, czyli samopowstającą społeczność wielokomórkową, złożoną z drobnoustrojów. Komórki tworzące biofilm wytwarzają dość cienką polimeryczną macierz (ang. matrix) zawierającą polisacharydy, kwasy nukleinowe i białka. Mają zdolność komunikowania się i swoistej współpracy. Przenoszą między sobą geny, co prawdopodobnie zwiększa ich zdolność dostosowywania się do zmiennych warunków środowiska i oporność na leczenie. Skutek? Niejednokrotnie konieczne okazuje się leczenie operacyjne, mechaniczne "wypłukiwanie bakterii", etc.

Escherichia jest druga na liście sprawców zapalenia opon mózgowych u noworodków. Może powodować zapalenie otrzewnej, a nawet prowadzić do posocznicy. Spośród pałeczek gramm (-) to właśnie ona najczęściej powoduje sepsę.

Escherichia coli: skąd zagrożenie?

Jak to się dzieje, że kałowy drobnoustrój dostaje się do układu oddechowego, czy mózgu? Bakterię, także w zmutowanej, szczególnie niebezpiecznej wersji, można spotkać prawie wszędzie. Wraz z fekaliami trafia do gleby, czy wodociągów. Niemal co roku pojawiają się doniesienia w mediach o zakazie spożywania wody z kranu w konkretnej miejscowości z powodu stwierdzenia w niej bakterii E. coli. Zwykle mieszkańcy głośno protestują, zamiast cieszyć się, że system kontroli nie zawiódł. Do zakażeń będzie dochodzić, mimo chlorowania wody, zakazu wylewania nieczystości na pola, etc. Istotny jest jednak sprawny system rozpoznawania zagrożeń i ten, jak dotąd, w Polsce działa naprawdę nieźle.

E coli również za pośrednictwem niemytych rąk wędruje do ust, na skórę, na poręcze w autobusach, kierownice samochodów, klamki...

Wojna z bakteriami to wieczny wyścig zbrojeń. Nadużywanie antybiotyków przyczynia się do powszechnej lekooporności. Drobnoustroje nie poddają się łatwo: na nowy lek z czasem znajdzie się metoda...

Szczególnie groźne szczepy szpitalne już dawno temu wyszły na ulice. Lekarze od dłuższego czasu zapowiadali, że E. Coli i inne mutujące mikroby jeszcze nieraz dowiodą swej mocy. Medycyna idzie do przodu, ale i natura nie próżnuje...

Escherichia coli: mydło i ciepła woda

Czy jesteśmy absolutnie bezbronni wobec pałeczki okrężnicy? Skądże! Ten jeden z najlepiej poznanych mikrobów, niejednokrotnie oporny na nowoczesne leczenie, fatalnie sobie radzi z wieloma czynnikami środowiskowymi. Escherichia ginie po 20 minutach ogrzewania w temperaturze 60 st. C. Jest wrażliwa niemal na wszystkie znane środki dezynfekcyjne. Można więc z nią wygrać myjąc dokładnie ręce, odkażając regularnie toaletę, przestrzegając elementarnych zasad higieny podczas przygotowywania posiłków. Tylko tyle i aż tyle... W resztkach kału, zachowanych np. w miejskiej toalecie, przy odpowiedniej wilgotności i temperaturze, bakterie mogą czekać na potencjalne ofiary przez wiele miesięcy...

Warto też pamiętać, że nasz układ odpornościowy, poznając przeciwnika, uczy się z nim walczyć. Przed kolejnym atakiem jest już lepiej przygotowany. Działanie limfocytów pamięci niejednokrotnie obserwują podróżnicy. Zwiedzając kraje o kiepskim poziomie higienicznym cierpią z powodu wszelkich infekcji (np. jelitowych, po spożyciu skażonej wody), a tymczasem autochtoni mają się świetnie. Może to zjawisko wyjaśnia fakt, że do największej ilości zachorowań z powodu bakterii przywleczonej ponoć z Hiszpanii, nie doszło w kraju pochodzenia zatrutej żywności, tylko w Niemczech? To dość ryzykowna teoria, ale, tak naprawdę, wciąż pewnej i wiarygodnej brak.

Escherichia coli: skąd się wzięła epidemia?

Od połowy maja 2011 roku, głównie w Niemczech, odnotowano gwałtowny wzrost występowania zespołu hemolityczno - mocznicowego wywołanego przez szczep E. coli (STEC), wytwarzający werotoksynę. To właśnie ta toksyna jest szczególnie groźna dla życia. Sama bakteria, chociaż to marne pocieszenie, szkodziła niemal jak zwykle. Nie pierwszy raz zmutowana E. coli, znajdująca się w żywności, zaatakowała. Wielokrotnie wywoływała masowe zatrucia na świecie, najczęściej biegunki. Przebieg epidemii w Niemczech był jednak wyjątkowo groźny i dynamiczny.

Pierwszym objawem zakażenia była biegunka z krwią. Zespół hemolityczno-mocznicowy prowadził do niewydolności nerek (żółtaczka, ściemnienie moczu, czasem bezmocz). U części chorych doszło do niewydolności wielonarządowej, zaburzeń neurologicznych, nawet śmierci. Zmarło ponad czterdzieści osób.

Sytuację opanowano dopiero wtedy, gdy odkryto źródło zakażenia: kiełki fasoli. Chociaż ich producenci zapewniali, że to niemożliwe i są niesłusznie oskarżani, jak wcześniej wytwórcy hiszpańskich ogórków, zamknięcie firmy przyczyniło się do wygaśnięcia epidemii.

Czy boisz się niemieckiej epidemii?
Więcej o: