Zdaniem naukowców z Korei Południowej około 30 procent zakażonych koronawirusem osób w ogóle nie wykazuje objawów. Ponieważ nie wiedzą, że noszą w sobie wirusa, mogą być nieświadomym źródłem kolejnych infekcji. To jedna z najbardziej niepokojących cech pandemii COVID-19.
Najnowsze badanie opublikowane w czasopiśmie "JAMA Internet Medicine" sugeruje, że osoby bezobjawowe mają podobną ilość wirusa w nosie, gardle i płucach, co osoby z pełnymi objawami. Dlaczego dopiero teraz udaje się to ustalić?
Po pierwsze, ze względu na nagły wybuch epidemii COVID-19, naukowcy siłą rzeczy najpierw skoncentrowali się na osobach ciężej chorych, przede wszystkim na pacjentach, którzy wymagali hospitalizacji. Natomiast przypadki bezobjawowe długo umykały uwadze ekspertów i dopiero szeroko zakrojone badania przesiewowe pozwoliły wyłonić odpowiednio dużą grupę do badań oraz wyciągnąć istotne wnioski.
Koreańczycy przeanalizowali dane 193 osób, które nie miały objawów COVID-19 i porównali z danymi 110 pacjentów z objawami tej choroby. Ustalili, że w wymazach pobranych z nosa i gardła od osób bez objawów znajduje się podobna ilość materiału genetycznego koronawirusa, co u osób ze średnimi objawami choroby (w badaniu nie wzięli udziału ciężko chorzy na COVID-19). W dodatku osoby bezobjawowe i objawowe miały wirusa w drogach oddechowych przez podobny czas, chociaż badacze zauważyli, że zakażeni bezobjawowi "pozbywają się" go nieco szybciej niż osoby chorujące. U osób bezobjawowych koronawirus utrzymywał się średnio 17 dni, a u pacjentów z objawami przez 19,5 dnia.
Pytań jest kilka. Po pierwsze, czy ta sama ilość wirusa w wymazach z gardła i nosa oznacza, że te osoby tak samo skutecznie zakażają? Czy bezobjawowe osoby są tak samo zakaźne, jak te z objawami? Teoretycznie tak - mówią badacze - ale w praktyce osoba bez objawów mniej kaszle i kicha, a zatem prawdopodobnie rozpowszechnia też mniej wirusa.
- W ich śluzie jest tyle samo wirusów, ile u osób z objawami COVID-19, ale to nie znaczy, że "rozpylają" podobne ilości - mówi reporterowi BBC dr Simon Clarke - mikrobiolog komórkowy z University of Reading (Wielka Brytania).
- Ryzyko zakażenia się od osób z objawami i od osób bezobjawowych jest prawdopodobnie różne. Zależy od wielu czynników - powiedział BBC dr Andrew Preston z Uniwersytetu w Bath (Wielka Brytania). - Chodzi na przykład o to, jak głęboko i jak szybko oddychała osoba zakażona, jak blisko znajdowała się od źródła zakażenia i jak długo przebywały te osoby razem w zamkniętym, źle wietrzonym pomieszczeniu.
Z drugiej strony - mówią naukowcy - osoba z objawami kładzie się do łóżka i ma mniej możliwości kontaktowania się z innymi, podczas gdy dobrze czujący się nosiciel nieświadomie niesie wirusa dalej.