Zaćma - zobaczyć świat na nowo

Łatwo się ją wykrywa, szybko operuje i zwykle nie daje poważnych powikłań. Ogromny postęp w technikach usuwania zaćmy sprawił, że po zabiegu pacjent nie tylko lepiej widzi, ale często również może obyć się bez okularów

Rozwija się powoli i bezboleśnie. Przedmioty, które cię otaczają, tracą kontury, gubią ostrość, stają się rozmyte. Coraz częściej widzisz jak przez brudną szybę samochodu. Z czasem przyzwyczajasz się, że świat stał się mniej wyraźny. Możesz tak funkcjonować latami, godząc się z coraz gorszym widzeniem, ale bywa i tak, że już w ciągu kilku miesięcy wzrok pogorszy się do tego stopnia, że problemem stanie się samodzielne zrobienie herbaty. W najbardziej skrajnej postaci możesz mieć wrażenie, że nic nie widzisz, ale nie jest to ostateczna utrata wzroku.- W przeciwieństwie do jaskry, która może spowodować nieodwracalne uszkodzenie nerwu wzrokowego, przechodzenie zaćmy nie powoduje ostatecznej ślepoty, choć zwiększa ryzyko powikłań pooperacyjnych - mówi prof. Marta Misiuk-Hojło, kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Akademii Medycznej we Wrocławiu. - Nawet najbardziej zaawansowana zaćma jedynie pogarsza ostrość widzenia. Jej odczuwanie jest bardzo subiektywne, zależne od aktywności zawodowej. Zaćma bardziej dokuczy wykonującemu precyzyjną pracę jubilerowi czy kierowcy, który spędza długie godziny za kółkiem, niż gospodyni domowej. Generalnie wskazaniem do usunięcia zaćmy jest takie pogorszenie ostrości wzroku chorego, które istotnie ogranicza jego aktywność. Szarobiałe zmiany w soczewce powodujące jej zmętnienie i w efekcie zmniejszające ilość światła dostającego się do oka rozwijają się w różnym tempie i w różnych miejscach. Nie istnieją jednoznaczne objawy; może być tak, że dwaj chorzy z zaćmą odbierają świat inaczej. Osoba ze zmętnieniami w części centralnej widzi lepiej przy gorszym świetle (źrenica jest wtedy rozszerzona i odsłaniają się obwodowe czyste części soczewki). Ktoś, kto ma zmętnienia w części obwodowej - odwrotnie, lepiej widzi w pełnym słońcu, gdy źrenica jest wąska i światło wpada przez czystą środkową część soczewki. Zaćma, zwana też kataraktą, najczęściej dokucza osobom starszym, choć nie wiadomo, dlaczego jeden 60-latek może nie mieć żadnych zmian w soczewce, a jego 40-letniemu synowi może już dokuczać tzw. zaćma starcza. Ustrzec się przed nią nie sposób. Nie ma żadnej profilaktyki, warto jedynie regularnie co dwa lata kontrolować wzrok u okulisty. Zaćmę może spowodować nie tylko wiek, ale także choroba, najczęściej cukrzyca lub niektóre leki, zwłaszcza długotrwała, trwająca ponad rok terapia sterydami - na przykład przy astmie czy reumatyzmie (odstawienie sterydów może zahamować proces tworzenia się zaćmy). Wywołuje ją także uraz - jeśli obce ciało, np. odprysk podczas kucia, drzazga podczas rąbania drzewa, trafi w oko z takim impetem, że wbije się w soczewkę, w kilka godzin dochodzi do jej zmętnienia. Zaćma hutników niechroniących się odpowiednimi maskami zdarza się tak często, że jest jedyną chorobą zawodową pośród przypadłości okulistycznych. W grupie ryzyka są również osoby mające stały kontakt z promieniowaniem RTG - personel medyczny czy pracownicy instytutów badawczych, których obowiązują badania wzroku co trzy miesiące. Zaćma grozi dzieciom, jeśli matka podczas ciąży przeszła toksoplazmozę, zakażenia wewnątrzmaciczne lub niektóre choroby wirusowe, np. różyczkę. - Wiele przypadków zaćmy wrodzonej nie ma charakteru dziedzicznego - dodaje profesor Misiuk-Hojło.

Bez nawrotu

Każdą postać zaćmy - starczą, metaboliczną, polekową, pourazową czy wrodzoną - bada się tak samo. Lekarz najpierw zmierzy ostrość wzroku klasyczną metodą (trzeba przeczytać litery i cyfry z odległości kilku metrów, każdym okiem osobno), potem poda krople rozszerzające źrenicę i po kwadransie w tzw. lampie szczelinowej sprawdzi, czy soczewka jest przejrzysta. Rozpoznanie katarakty jest łatwe, nie wymaga ona, jak np. jaskra, specjalistycznych przychodni. W przypadku małych dzieci badanie przeprowadza się czasem w narkozie. Zaćma rzadko zdarza się jednocześnie w obu oczach, jednak jeśli już zajęła jedno oko, z dużym prawdopodobieństwem za jakiś czas pojawi się również w drugim. Raz wyleczona, nie powraca, jednak u 15--20 proc. operowanych po kilkunastu miesiącach może się pojawić tzw. zaćma wtórna (zmętnienie w tylnej torebce soczewki). Usuwa się ją laserem podczas krótkiego, bezbolesnego zabiegu.

Bez ryzyka

Nie warto wierzyć w zapewnienia o kroplach, które zmniejszają zmętnienia - stosowano je przed laty, ale okazały się nieskuteczne. Nieprawdziwe są również opowieści, że można leczyć tylko zaawansowaną zaćmę - tak było przed 40 laty, gdy stosowano metodę prof. Tadeusza Krwawicza, prekursora zastosowania niskich temperatur do usuwania zaćmy.

- Krioestraktor w kształcie grubego długopisu zanurzano w ciekłym azocie i przykładano do soczewki, która "przyklejała się" i w ten sposób można było ją oderwać. Możliwe to było jednak dopiero wtedy, gdy soczewka była dostatecznie twarda, a więc na późnym etapie choroby - wspomina szefowa kliniki. Dziś jedynym sposobem leczenia jest operacja za pomocą ultradźwięków.

- Ponieważ z zaćmą można żyć latami, chorzy odwlekają operację, choćby z obawy przed komplikacjami. Tymczasem zdarzają się one bardzo rzadko, statystyki pokazują, że wśród poważnych operacji wewnątrzgałkowych właśnie ta ma najniższe ryzyko powikłań - zapewnia profesor. Można leczyć wcześniej i warto to robić, bo z czasem soczewka twardnieje i staje się trudniejsza do usunięcia ultradźwiękami. Jeszcze do niedawna obowiązywały nawet kilkuletnie kolejki. - Jednak przed dwoma laty NFZ przyznał specjalną pulę na leczenie zaćmy i teraz czeka się kilka-kilkanaście miesięcy - zapewnia prof. Misiuk-Hojło. - W naszej wrocławskiej klinice duży zespół lekarzy operuje codziennie około kilkunastu chorych z kataraktą. Operacja w prywatnym gabinecie kosztuje 3,5-5 tys. zł. - Mamy taki sam sprzęt na światowym poziomie, jedyna różnica to możliwość wyboru lekarza w prywatnych gabinetach. Owszem, oferują one, podwyższając cenę nawet do 7-8 tys. zł, soczewki korygujące astygmatyzm, z filtrami UV czy wieloogniskowe do korekty bliży i dali. Nie zawsze jest to konieczne. Choremu i tak wszczepia się indywidualnie dobraną soczewkę o określonej mocy, którą ustala się przed operacją poprzez badanie USG - wyjaśnia okulista.

Bez bólu

Leczenie, podobnie jak badanie, jest bezbolesne, a przeciwwskazań do operacji właściwie nie ma - poza bardzo ciężkim stanem ogólnym uniemożliwiającym znieczulenie miejscowe oraz w przypadku współistniejących chorób oka, które nie rokują poprawy widzenia po zabiegu (np. zanik nerwu wzrokowego, całkowite odwarstwienie siatkówki). Z zabiegiem trzeba odczekać także po przebytych niedawno ciężkich chorobach, np. po zawale lub udarze, żeby pacjentowi oszczędzić kolejnego stresu. Wyjątkowo operuje się w znieczuleniu ogólnym - w przypadku osób z zaawansowanym parkinsonem (z powodu drżenia), osób upośledzonych umysłowo czy dzieci. Najczęściej jednak wystarczy znieczulenie miejscowe - albo poprzez zastrzyki w okolicy oka albo poprzez podanie kropli. Przez milimetrowe nacięcie z boku rogówki chirurg wprowadza końcówkę aparatu ultradźwiękowego, który rozbija chorą soczewkę. Potem wysysa rozbite cząsteczki i przez ten sam otwór wsuwa nową syntetyczną soczewkę, akrylową lub sylikonową. Wygląda ona jak przezroczysta błonka o średnicy kilku milimetrów, jest zwinięta w rulon, który rozwija się wewnątrz oka (soczewki wewnątrzgałkowe zaczęto stosować w Polsce dopiero w latach 80., wcześniej chorym po operacji pozostawały okulary). Jeśli lekarz wkłada soczewkę niezwijalną, nacięcie jest nieco większe i wymaga założenia dwóch-trzech szwów, które zdejmuje się po tygodniu. Cały zabieg zwany fakoemulsyfikacją trwa około kwadransa. - To nie jest skomplikowana operacja, wymaga jednak dużej precyzji i bardzo dobrego sprzętu - mówi pani profesor. Po operacji pozostaje się w szpitalu jeszcze przez dobę. Jeśli natomiast korzystamy z tzw. chirurgii jednego dnia - zwykle w prywatnym gabinecie - zostaniemy tam tylko godzinę-dwie; po tym czasie lekarz zmierzy ciśnienie wewnątrzgałkowe. Następnego dnia jeszcze wizyta kontrolna i krople przeciwzapalne - i na tym koniec. Można normalnie czytać czy oglądać telewizję; przez kilka dni nie należy jednak przesadzać z wysiłkiem fizycznym - lepiej unikać wszystkiego, co może zwiększyć ciśnienie w oku, np. skłonów (lepiej kucnąć przy podnoszeniu) czy dźwigania zbyt ciężkich rzeczy. Miejsce nacięcia rogówki zasklepia się w ciągu 48 godzin i przez ten czas warto przykleić na noc specjalną przezroczystą plastikową osłonkę - w przeciwieństwie do opatrunków pozwala oku widzieć i oddychać, a chroni je przed zaprószeniem czy zatarciem, np. rogiem poduszki. Nie zaniedbuj kontrolnych wizyt u okulisty, zwłaszcza gdy jesteś w podwyższonej grupie ryzyka, np. chorujesz na cukrzycę albo przyjmujesz sterydy.

Na zaćmę choruje 800 tys. Polaków

W podobnym stopniu dotyka kobiet i mężczyzn. Zaćma wrodzona u noworodków zdarza się w trzech przypadkach na 10 tys. urodzeń (operuje się ją w pierwszych tygodniach życia). Zaćma nabyta najczęściej pojawia się po 60. roku życia w wyniku starzenia się organizmu; wśród 90-latków zaćmę ma już zdecydowana większość. W ostatnich latach wykrywa się coraz więcej przypadków, także wśród dzieci i młodzieży, ale nie dlatego, że zwiększyła się częstotliwość występowania choroby, tylko dzięki lepszej rozpoznawalności i łatwiejszemu dostępowi do okulisty. Jeszcze przed 40 laty za chore uważano dopiero osoby w zaawansowanym stadium, które miały już poważne problemy z widzeniem. Teraz rozpoznaje się i leczy nawet małe zmętnienia w soczewce, które utrudniają widzenie choćby w niewielkim stopniu. Można i warto operować w każdym wieku, również 90-latków.

Zwróć uwagę

- jeśli zaczynasz gorzej widzieć, jak przez mgłę;

- jeżeli nagle w dojrzałym wieku stałeś się krótkowidzem - gromadzące się zmętnienia powodują pozorną, przejściową krótkowzroczność;

- jeśli zdarza ci się jednooczne podwójne widzenie; sprawdź, czy po zakryciu jednego oka widzisz obraz przesunięty jak w zepsutym telewizorze (np. 22 zamiast 2),

- obserwuj, czy niemowlę nie trze często piąstkami oczu - może to być objaw zaćmy wrodzonej lub siatkówczaka, nowotworu występującego tylko u małych dzieci.

Trochę historii

Zaćma bywa nazywana także kataraktą. Starożytni uważali, że wywołuje ją płyn zapalny spływający z mózgu do oka - gwałtownie, jak po katarakcie na Nilu. Próbowano ją leczyć, spychając igłą zmętniałą soczewkę w głąb oka, co zwykle kończyło się komplikacjami. Chorą soczewkę po raz pierwszy wyjął - w 1747 roku - Francuz Daviel. Na pomysł zastosowania soczewek wewnątrzgałkowych wpadł angielski okulista sir Harold Ridley. Kontrolując wzrok lotników, którzy ulegli wypadkom podczas drugiej wojny światowej, zauważył, że w ich oczach latami tkwią drobiny tworzywa z rozbitych szyb samolotowych, nie wywołując stanów zapalnych. Uznał, że skoro to tworzywo jest tolerowane przez tak delikatny organ, być może będzie przydatne do stworzenia sztucznych soczewek. Pierwsze powstały w latach 50. z akrylu zbliżonego do tworzywa, z którego budowano szyby samolotów.

Więcej o: