Orgazm kobiety

Wielokrotny, wspólny, nawet z wytryskiem, a może... udawany? Wzbudza silne emocje także poza sypialnią, jest owiany zasłoną tajemnicy, zapewne głównie dlatego, że nie pojawia się automatycznie, a jego objawy nie muszą być łatwe do zaobserwowania. Nie ma dwóch kobiet, które przeżywałyby go identycznie.

Z punktu widzenia fizjologii jest silną reakcją całego organizmu na podniecenie i napięcie seksualne. Dochodzi do przekrwienia narządów płciowych i miednicy małej, skutkującego odczuwaniem rozkoszy. Definicja taka z pewnością nie oddaje w pełni złożoności zjawiska. U mężczyzny biologiczny cel orgazmu jest jasny: przedłużanie gatunku. W przypadku kobiet przez wieki uchodził za nadmierną hojność natury, a nawet objaw choroby psychicznej tej, która w łóżku nie chciała jedynie "zamknąć oczu i myśleć o Anglii".

Dzisiaj już wiemy, że odmawianie paniom prawa do orgazmu to nie tylko problem kulturowy. Szczytowanie jest zdrowe. Poza tym, że jednak pomaga zajść w ciążę (skurcze towarzyszące orgazmowi ułatwiają zasysanie nasienia), może nawet przedłużać życie. Kobiety czerpiące przyjemność z seksu rzadziej zapadają na chorobę wieńcową. Dowiedziony jest zbawienny wpływ orgazmu na łagodzenie dolegliwości bólowych (idealne lekarstwo, gdy rozsadza ci głowę). Spełnia też funkcje społeczne. Podczas skurczów macicy wydzielana jest oksytocyna. Zasadniczo kojarzymy ten hormon z ciążą i porodem, tymczasem wiadomo, że nasila też poczucie bliskości między partnerami, zwiększając szanse na trwałość związku.

Kłopoty badaczy

Naukowcy chcieliby wszystko dokładnie zbadać, zmierzyć, zważyć. Wziąć kobiecy orgazm pod lupę, prześwietlić za pomocą rezonansu, wywołać dzięki mechanicznej stymulacji. Starają się, badają i wciąż niewiele wiedzą. Niektórzy po ciężkich latach analiz i poszukiwaniach ochotniczek zdolnych do przeżywania rozkoszy w warunkach laboratoryjnych, nawet dorobili się Antynobli, a tajemnica tajemnicą pozostała. Nie zmienia to faktu, że kobiecy orgazm istnieje, chociaż według seksuologów jedynie co dwudziesta kobieta przeżywa pełne spectrum możliwych dla płci pięknej doznań seksualnych. Nieliczne panie nie szczytują nigdy, inne odczuwają rozkosz wyłącznie podczas masturbacji, kolejne również w czasie klasycznego stosunku, ale tylko w wybranych pozycjach, od czasu do czasu. Kolejnej grupce udaje się to za każdym razem, ale nie wiedzą, co to orgazm wielokrotny. Inne panie chwalą się kobiecym wytryskiem lub mogą odczuwać rozkosz raz po raz.

Trudno byłoby procentowo ocenić, ile kobiet jest w której grupie, gdyż rozbieżności między wynikami badań nieraz przekraczają kilkadziesiąt procent! Reasumując: partnerkę seksualną trzeba traktować jako zjawisko niepowtarzalne. Mężczyzno! Nie podejrzewaj, że twoja wybranka cię oszukuje tylko dlatego, że jej poprzedniczka inaczej zachowywała się w sypialni. Nie oczekuj, że dokładnie takie same pieszczoty przyniosą pożądany efekt. Z każdą kobietą drogę do orgazmu zaczynacie od nowa, a skutki i objawy są nieprzewidywalne.

Tak czy nie?

Nic dziwnego, że w epoce "parcia na orgazm" mężczyźni i kobiety odczuwają swoistą presję, żeby był. Dlatego, kobiety czasem go udają, żeby dowieść, że są "normalne", a panowie chcą namacalnych dowodów, że jednak się "sprawdzili". Czy istnieje jakaś wiarygodna metoda weryfikacyjna? Niestety, nie.

Wprawdzie niemal w każdym poradniku seksuologicznym znajduje się wykaz objawów szczytowania kobiety (podwyższone ciśnienie krwi, przyspieszony oddech i puls, poszerzenie źrenic, twardnienie brodawek sutkowych, przekrwienie sromu oraz rytmiczne skurcze pochwy), ale jego przydatność jest mocno ograniczona. Trudno sobie wyobrazić, że w trakcie, zamiast skupić się na kochaniu, mężczyzna będzie dokonywał konkretnych pomiarów. Ich natężenie jest zresztą różne, a część można symulować. Skupienie na zachowaniu kochanki też nie pomaga. To, że kobieta nie jęczy i nie wije się z rozkoszy, to nie dowód, że nie ma orgazmu. Niektóre panie w trakcie nieruchomieją. Mogą płakać, albo się śmiać. Mruczeć. Wymownie milczeć. Zatem, kiedy ona twierdzi, że seks sprawia jej przyjemność, trzeba to przyjąć do wiadomości. Zaufanie jest kluczem do udanego związku. Nadmierna próba kontroli reakcji może wywołać odwrotne skutki.

"Dobrze Ci było?" - wydawać by się mogło, że to bardzo pomocne pytanie. A jednak niektóre panie reagują na nie nerwowo. "Przecież on powinien wiedzieć". A niby skąd? Umiejętność rozmawiania o "tych sprawach" to podstawa porozumienia w sypialni. To niełatwe: kobiety wstydzą się mówić, nawet odpowiadać na pytania. Panowie obawiają się śmieszności. Tymczasem, gdy już uda się przełamać lody, jest coraz łatwiej. Możecie "to" robić, a nie możecie "o tym" mówić? Jesteście przecież tak blisko. Niektóre pary, zwłaszcza amerykańskie, zaczynają od pisania do siebie liścików: z subtelnym instruktażem, sugestiami zmian, pochwałami za udany seans. Może i wam takie rozwiązanie ułatwi sprawę? Spróbujcie też rozmowy bez słów. Kobieta może przecież pokazać, jak sama się pieści, lub poprowadzić mężczyznę. Mając świadomość obopólnych korzyści wynikających z tych lekcji, łatwiej zapomnieć o oporach.

By orgazmy były, nie mogą stać się celem samym w sobie. To nie kolejne zadaniem do wykonania, ale forma zbliżenia do kochanej osoby. Szczytowanie nie musi być warunkiem udanego seksu. John Grey, doktor filozofii, uznany na całym świecie autorytet w dziedzinie relacji międzyludzkich, autor wciąż obowiązującego bestsellera "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" porównuje nas do Słońca i Księżyca. Kobiety nie reagują na bodźce seksualne tak samo każdego dnia. Ich przeżyć, niczym Księżyca, przybywa i ubywa. Czasem, choćby partner był najdoskonalszym kochankiem, ona nie może, a nawet nie chce orgazmu. Ważne, by on, czyli Słońce (czyli z reguły codziennie wschodzi i chce rozładowania), to zrozumiał. Wtedy ona nie musi udawać. Symulowane orgazmy to droga do nikąd. Nie będzie lepiej, kiedy kochanek nie ma świadomości, że jest źle. Po co miałby się starać?

Dlaczego one udają?

Mężczyznom niejednokrotnie się wydaje, że ona symuluje, bo przestała kochać. Tymczasem niejednokrotnie właśnie miłość i empatia jest kluczem łóżkowego teatru. Ona nie chce cię zawieść, twoja satysfakcja jest dla niej ważniejsza, niż własna. Boi się, że cię straci, że przestaniesz ją szanować, gdy się przyzna, że uprawiała masturbację i pełni rozkoszy doświadcza tylko podczas stymulacji łechtaczki.

Nierozbudzona kobieta, nieświadoma swojej seksualności (choćby z powodu tradycyjnego wychowania), nie wierzy, że seks może być fajny. Chce, żeby to się już skończyło. Jej reakcje mają ten proces przyspieszyć. Niestety, bywa, że ten proceder trwa latami i małżonek z wieloletnim stażem nagle odkrywa, że przez lata był oszukiwany. Niejednokrotnie takiej rysy w relacjach nie da się już zasklepić.

Część kobiet, pozornie otwartych i chętnych do eksperymentowania, udając orgazm ukrywa swoje zaburzenia seksualne, najczęściej anorgazmię. Tymczasem to nie jest problem, który można zamieść pod dywan. Przyczyną niemożności przeżywania orgazmu bywają konkretne, poważne schorzenia neurologiczne, hormonalne, wady wrodzone, etc. Trzeba je wykluczyć, bo mogą zagrażać życiu. Z problemami emocjonalnymi, najlepiej z pomocą seksuologa, także warto powalczyć. Orgazm jest fajny i można się o tym przekonać na własnej skórze.

Razem i z wytryskiem?

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedy znajdziecie sposób, by i ona miała orgazm, z czasem, niejednokrotnie pod wpływem lektur, pojawiają się marzenia o równoczesnym szczytowaniu, orgazmie wielokrotnym, z wytryskiem kobiecym. Na pewno warto powalczyć o te doznania, choćby dlatego, że już same ćwiczenia i starania mogą być bardzo przyjemne. Trzeba jednak zachować umiar i świadomość, że nie ma gwarancji powodzenia (w zależności od badań zakłada się, że takie dodatkowe atrakcje mogą przydarzyć się kilku do kilkudziesięciu procentom par). Zarazem bywa, że realizacja planów w praktyce okazuje się wcale nie taka trudna. Wiadomo, że kontakt pochwy ze spermą, w związku z zawartą w nim prostaglandyną, sprzyja wydzielaniu oksytocyny, a w efekcie oczekiwanym skurczom. Dodatkowo obserwacja przyjemności ukochanej osoby zwiększa natężenie naszych doznań, więc może prowadzić do upragnionego finału. Wbrew powszechnym opiniom nieraz łatwiej doprowadzić kochankę do drugiego orgazmu niż do pierwszego. U kobiet, po szczytowaniu, nie następuje automatyczny, błyskawiczny spadek podniecenia seksualnego, a wręcz przeciwnie: przejście do fazy plateau, skąd już niedaleko do kolejnego szczytu. Czasem wystarczy jedynie nie odpuszczać lub zmienić sposób stymulacji. Wytrysk u kobiet prawdopodobnie jest najczęściej spowodowany drażnieniem przedniej ściany pochwy, zatem jeśli otwieracie się na siebie i próbujecie nowych rzeczy, nagle, niespodziewanie może znaleźć się w wachlarzu waszych seksualnych możliwości i doznań. Pomocne bywają też ćwiczenia mięśni pochwy.

Powodzenia!

Czy orgazm jest rzeczywiście kobiecie potrzebny?
Więcej o: