Lekarze byli zaskoczeni obrotem sprawy. Jeden z nich przyznał nawet, że to największa tego typu narośl, którą widział podczas swojej długiej kariery. Na szczęście okazało się, że los sprzyjał pacjentce. 60-latka powoli wraca do zdrowia.
Lekarze Uniwersyteckiego Centrum Onkologicznego w Białymstoku mieli zaplanowaną kilkugodzinną operację. 60-letnia pacjentka zgłosiła się do nich z powodu olbrzymiego guza wypełniającego praktycznie całą jamę brzuszną. Okazało się jednak, że zamiast spędzić osiem godzin na bloku, operowali tylko trzy godziny. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
W badaniach obrazowych guz został oceniony na około 50 cm. Do końca, nie byliśmy pewni, z czym mamy do czynienia i nastawialiśmy się także na to, że może to być nowotwór złośliwy
- relacjonowali lekarze.
Po wykonaniu nacięcia skóry okazało się, że guz jest tak duży, że naciska na powłoki jamy brzusznej.
Nie będziemy ukrywać, że sporo się napociliśmy, by usunąć guz w całości
- poinformowali lekarze.
Jak czytamy na Facebooku Uniwersyteckiego Centrum Onkologii USK w Białymstoku, "w onkologii jest taka zasada, że każdy guz wychodzący z jajnika musi zostać usunięty w całości". Podczas badania śródoperacyjnego okazało się, że jest to guz niezłośliwy - potworniak. Jak poinformowali lekarze, takie guzy mogą mieć dziwną zawartość. W ich strukturze mogą być włosy, zęby, paznokcie, fragmenty kości czy jelit.
To jeden z większych potworniaków, jaki widziałem w ciągu 26 lat pracy jako chirurga
- przyznał prof. Paweł Knapp.
Życiu i zdrowiu pacjentki nic już nie zagraża. Może jednak potrzebować jeszcze operacji plastyki powłok brzusznych.