Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Wtajemniczeni wiedzą, że nie chodzi o drapieżnego ssaka, który miałby pokąsać pośladki, a hemoroidy. Rzecz w tym, że trudno byłoby znaleźć bezpośredni związek między zapaleniem guzków krwawniczych, a wychłodzeniem pupy.
Hemoroidy są nam potrzebne. To one, wraz z mięśniami zwieracza, uszczelniają kanał odbytu i pozwalają kontrolować oddawanie stolca oraz gazów. Swędzą, bolą, a nawet utrudniają siadanie dopiero wtedy, gdy dojdzie do nienaturalnego wzrostu ciśnienia krwi w żyłach pod błoną śluzową, w końcowym odcinku jelita grubego. Sprawcy kłopotów z hemoroidami to przede wszystkim nieodpowiednia dieta (uboga w błonnik pokarmowy), niedobór płynów, zwolniona przemiana materii, której sprzyja choćby brak ruchu, ale i podeszły wiek czy nadmierny wysiłek, towarzyszący np. porodowi. Wiadomo, że do długotrwałych, nawracających zaparć mogą też prowadzić zmiany hormonalne, dlatego wiele kobiet po raz pierwszy ma problemy z hemoroidami podczas ciąży.
Skąd wziął się mit o przeziębieniu hemoroidów? Zapewne stąd, że nieprzyjemne objawy to rzeczywiście skutek stanu zapalnego. Jego źródłem jednak nie jest niska temperatura. Oczywiście, nie polecamy siadania na kamieniu. W niektórych regionach "wilk" to zapalenie pęcherza moczowego. Tu o pewnym związku przyczynowo-skutkowym mówić można, ale jedynie w kontekście obniżonej odporności i ewentualnego nawrotu choroby. Wychłodzenie organizmu sprzyja spadkowi odporności, a ten infekcjom. Wprawdzie za nimi stoją przede wszystkim bakterie i wirusy, a nie wahania temperatury, jednak w sprzyjających okolicznościach (osłabienie układu immunologicznego) łatwiej o ich skuteczny atak. Jeśli masz skłonność do częstych zapaleń układu moczowego, ale i np. angin, a zwłaszcza, gdy jesteś nosicielem groźnych mikrobów, które "uśpione" czekają tylko na dogodne warunki, nawet krótki odpoczynek na kamieniu może skończyć się fatalnie. Już lepiej podłożyć coś pod siedzenie, choćby zwinięty sweter.
Dla tych, którym nie chce się dalej czytać i wolą oglądać:
Dlaczego niby tak miałoby być? Wyjaśnienia wierzących w ten mit są co najmniej dwa: "Pręga idzie do serca i powoduje jego zatrzymanie. Nie ma ratunku" lub "To objaw nieuleczalnego zapalenia krwi". Jaka jest prawda?
"Czerwona pręga" nie jest stanem, który można lekceważyć, ale też nie ma powodu do paniki. Czym jest w rzeczywistości czerwona pręga? To wymagające leczenia zapalenie powierzchownych naczyń chłonnych. Czasem pojawia się w wyniku zwykłego ukłucia, otarcia naskórka. Bywa objawem zakażenia lokalnych tkanek, skutkiem powstania ropnia. Zdarza się, że pręga szybko znika sama. Jeśli jednak stan zapalny wywołały bakterie, z którymi układ odporności nie radzi sobie zbyt dobrze, może dojść do szybkiego namnażania mikrobów (zazwyczaj paciorkowców, bądź gronkowców). Poza charakterystyczną czerwoną linią, najczęściej wzdłuż przedramienia i ramienia, pojawia się gorączka, osłabienie, ból głowy. Bywa, że czerwona pręga pojawia się na kończynach dolnych. To najczęściej objaw zakrzepowego zapalenia żył powierzchownych, który czasem może obejmować żyły głębokie.
Najczęściej zapalenie powierzchownych naczyń chłonnych leczy się doustnie antybiotykiem. Przepisuje go wyłącznie lekarz. Tylko przy ciężkim zakażeniu, towarzyszącym bardzo rozległym uszkodzeniom, bywa konieczna hospitalizacja i skomplikowane leczenie, które ma zapobiec zakażeniu krwi (bakteriemii). Zapewne stąd wziął się mit: mylenia tych dwóch stanów. I łagodne zmiany, zaniedbane, mogą doprowadzić do poważnych problemów, ale nie dzieje się to błyskawicznie i nie jest obligatoryjne.
Niezależnie od tego, które naczynia masz zaatakowane (chłonne czy żylne) skontaktuj się z lekarzem pierwszego kontaktu. Może być następnego dnia, nie musisz pędzić na ostry dyżur zaraz po pojawieniu się pręgi (chyba, że towarzyszące objawy są bardzo niepokojące: gorączka ok. 40 st. C., wyjątkowo złe samopoczucie i stałe pogarszanie się stanu zdrowia, czerwone plamy na skórze poza pręgą, etc.). Jeśli rana będzie wymagała zaopatrzenia u chirurga, zostaniesz tam skierowany. W przypadku problemów z żyłami możliwe, że potrzebna będzie konsultacja u chirurga naczyniowego.
"Tylko nie w szczepionkę!" - któż z nas nie usłyszał tego rozdzierającego uszy alarmu, będącego efektem zwykłego poklepania po ramieniu. I nie tylko zaraz po podaniu szczepionki (co miałoby jakieś wątpliwe uzasadnienie, gdyby po zastrzyku zrobił się obrzęk czy przejściowy odczyn zapalny), ale i parę lat później. Skąd mit? Trudno powiedzieć. Może stąd, że generalnie nawet lekarze zalecają obserwację znamion skórnych, gdyż bywa, że to one stają się czasem miejscem, w którym pod wpływem różnych czynników może rozwijać się złośliwy nowotwór: czerniak. Rzecz w tym, że miejsce po szczepionce ze znamionami nie ma nic wspólnego. Nie koncentrują się w nim trwale nawet bakterie czy wirusy. Choćby dlatego, że nowoczesne szczepionki nie muszą zawierać żywych mikrobów. A nawet gdyby; te nie są rakotwórcze. Miejsce wkłucia po kilku, rzadko kilkunastu, dnia jest tak samo podatne na kłopoty, jak każde inne na skórze. A strach pozostał...
a połknięte pestki wyrośnięcie drzewa w brzuchu... Cóż, czereśnie z wodą, czy bez, nie powodują stanu zapalnego, a nawet niestrawności, objawiającej się bólem brzucha. Zatrucie pokarmowe wywołują mikroby, choćby pochodzące z nieumytych owoców (czytaj o głównych sprawcach zatruć), a dolegliwości bólowe są niejednokrotnie skutkiem przejedzenia (więcej o czereśniach i innych owocach).
Nie radzimy łykać pestek, ale i wierzyć, że uda się z nich wyhodować drzewo w brzuchu. Nieprzyjazne podłoże, brak światła... To wystarczające powody, nawet gdyby enzymy i soki trawienne nie rozprawiły się z pestką. Pestki czereśni zazwyczaj przelatują przez układ pokarmowy w całości i nie powodują żadnych problemów. Gdyby doszło do ich rozłożenia, osobie dorosłej nie zaszkodzą, w przypadku małych dzieci groźna może okazać się ich zawartość (cyjanowodór). Zatem niebezpieczne jest przede wszystkim wyjadanie "środków" pestek. Nie tylko czereśni, ale i brzoskwiń, wiśni, moreli, śliwek. Całe pestki także nie są dobre dla dzieci: mogą choćby stać się przyczyną zakrztuszenia.
To mit uniwersalny, o zasięgu międzynarodowym. Tak znany, że nawet w słynnym brytyjskim programie popularnonaukowym Brainiac: Science Abuse (emitowanym też w Polsce, na kanale Discovery Science) postanowiono się z nim rozprawić. Spora grupa śmiałków, na oczach telewidzów, łykała "mordercze" gumy do żucia. Zwykłe, takie jakie można kupić w każdym kiosku, ale to właśnie one, w zgodzie z przesądem, mają szkodzić. Co się stało nieszczęśnikom z eksperymentu? Nic, zupełnie nic...
Oczywiście guma do żucia, jak sama nazwa wskazuje, nie jest przeznaczona do jedzenia. Nie zawiera korzystnych dla zdrowia składników, ale nie ma w niej również trucizny. Zapewne ktoś, kto nagle postanowiłby traktować ją jako pokarm podstawowy, mógłby sobie nawet zaszkodzić. Wierzyć jednak, że przypadkowe połknięcie zabija, to przesada. Zaufajcie swojemu organizmowi: chociaż układ pokarmowy nie trawi każdej gumy, bezpiecznie przechodzi ona przez układ pokarmowy i zostaje usunięta wraz ze stolcem. Gastrolodzy jedynie przestrzegają, że u bardzo małych dzieci zjedzona w naprawdę dużych ilościach mogłaby doprowadzić do niedrożności jelita. Jednak w ogóle dawanie maluchom gumy to kiepski pomysł.
Absolutnie nie, chociaż i nie "wręcz przeciwnie". Materac nie ma być ani za twardy, ani za miękki. We wszystkim ważny jest umiar. Kręgosłup w czasie snu musi odpoczywać. Na desce, podłodze, a także bardzo twardym materacu: to niemożliwe. Ludzkie rusztowanie nie jest proste niczym struna, by mogło w całości oprzeć się na twardej powierzchni. Dotykają jej przede wszystkim wystające części, na nich opiera się ciężar ciała, a pozostałe, "zawieszone", są stale napięte, "szukające miejsca". Twój materac powinien być sprężysty. Nie za miękki, byś się nie zapadał. Zapomnij o zagięciach. Składane meble są akceptowalne jedynie od czasu do czasu. Porzuć też dużą, miękką poduszkę.
Bywa, że czasem kręgosłup trzeba usztywnić (i pewnie stąd wziął się mit). O tym jednak, jak to zrobić i kiedy, decyduje lekarz ortopeda. Kieruje do niego lekarz pierwszego kontaktu.
Odpowiedni materac to za mało, by dbać o kręgosłup. Dowiedz się, co jeszcze możesz dla niego zrobić: 11 przysług dla kręgosłupa