O skutkach picia napojów wyskokowych słyszymy dosyć często, ale zazwyczaj je bagatelizujemy. Naukowcy połączyli już nadmierne spożycie alkoholu m.in. z niektórymi chorobami nowotworowymi, nadciśnieniem, a nawet zaburzeniami natury psychicznej.
Z reguły mało kogo takie ostrzeżenia mobilizują do całkowitej abstynencji. Poza tym prawie zawsze w dyskusjach na ten temat pojawia się kontrargument mówiący o dobroczynnym wpływie np. czerwonego wina na nasz organizm. Zawarte w tym alkoholu związki polifenolowe zapobiegają niekorzystnym przemianom cholesterolu, co może m.in. zmniejszać ryzyko zachorowania na miażdżycę i różne choroby serca. Przy tym dla wielu osób całkowite odstawienie alkoholu nadal kojarzy się z alkoholizmem.
O to, jak całkowita abstynencja wpływa na codzienne funkcjonowanie i jakie wywołuje reakcje, zapytaliśmy pięciu osób, które zrezygnowały z picia alkoholu. Co nam opowiedzieli?
28-letnia Agnieszka, która nie pije już od dwóch lat, przyznaje, że wcześniej tego nie planowała.
- W czasach, gdy byłam studentką, było to wręcz nierealne - wyjaśnia. - Wtedy alkohol piło się nawet kilka razy w tygodniu. A ja miałam wśród znajomych łatkę 'imprezowiczki', z którą zawsze można się napić. W tamtych czasach byłam chyba ostatnią osobą, którą mogłabym podejrzewać o takie zmiany - dodaje.
Jednak, jak przyznaje nasza rozmówczyni, w czasach studenckich prawie nikt nie wiedział, że za maską imprezowiczki kryje się coś jeszcze. Mniej więcej od 22. roku życia po wypiciu nadmiernej ilości alkoholu pojawiały się u niej bardzo niepokojące objawy.
- Prawie po każdym piciu przeżywałam okropne stany lękowe - wspomina. - Nie był to typowy kac z bólem głowy czy brzucha. Spędzałam całe dnie w łóżku. Nie wychodziłam z domu, bo każda napotkana na ulicy osoba wzbudzała we mnie lęki.
To jednak nie mobilizowało jej do odstawienia alkoholu. Obwiała się bowiem, że abstynencja zrujnuje jej życie towarzyskie.
- Zmusiła mnie do tego dopiero choroba - opowiada Agnieszka. - Gdy miałam 26 lat, zdiagnozowano u mnie depresję. Trafiłam na lekarkę, która stanowczo odradziła mi łączenie leków z piciem. Zdecydowałam więc, że na czas kuracji zrezygnuję z alkoholu - wspomina.
- Początkowo nie było to łatwe - wyznaje. - Strasznie mnie ciągnęło, żeby się napić, zwłaszcza na imprezach, na których wszyscy pili. Jednak po kilku weekendach bez straszliwych lęków, doceniłam swój nowy stan.
Mimo że Agnieszka przyjmowanie leków zakończyła już rok temu, nadal nie pije. - Chociaż po odstawieniu leków kilka razy się napiłam, to potem uznałam, że jednak wolę tego nie robić. Bez alkoholu czuję się znacznie lepiej. Teraz jestem spokojniejsza i bardziej uporządkowana. Może nie każdy o tym marzy, ale mi to jak najbardziej odpowiada - wyjaśnia.
- Poza tym jako osoba, która wyszła z depresji, powinnam uważać. Alkohol jest depresantem i zaburza pracę neuroprzekaźników w mózgu. Ta świadomość mobilizuje mnie do abstynencji. Wiem, że nie każdy reaguje na alkohol tak, jak ja. Dlatego nie prowadzę propagandy na rzecz tego, by wszyscy zostali abstynentami. Jeśli jednak komuś 'po spożyciu' tak bardzo obniża się nastrój, myślę, że to dla tej osoby dobre rozwiązanie - podsumowuje.
Zobacz także: 'Nie wolno mieszać alkoholu z antybiotykami'. Poza kilkoma wyjątkami to mit. Czemu więc lekarze odradzają to połączenie? >>
29-letni Maciek jest osobą bardzo towarzyską i żywiołową. Ma mnóstwo przyjaciół, jego imprezowy grafik jest zajęty w każdy weekend. Mimo to Maciek w ogóle nie pije. Przy tym alkoholu rzucać nie musiał, bo w ogóle nie zaczął go pić.
Jak przyznaje, w jego przypadku abstynencja była czymś naturalnym.
- Nie piję alkoholu, bo zupełnie mnie on nie pociąga - wyjaśnia. - Nie dostrzegam jego pozytywnych wartości - mówi Maciek. - Uważam, że świat byłby bez niego piękniejszy. Mniej patologii, mniej wypadków, mniej chorób... Oczywiście, ja nikomu nie zabronię pić alkoholu. Nie przeszkadza mi to, że inni piją w moim towarzystwie. To ich sprawa.
Nasz rozmówca pamięta pierwsze młodzieńcze libacje swoich rówieśników w okresie dojrzewania.
- To była dla nich wielka frajda, powód do dumy - wspomina Maciek. - Robili to, by wkupić się w imprezowe towarzystwo ze szkoły. Kto pił, ten był kozak. Wtedy jeszcze nie obiecywałem sobie wiecznej abstynencji. Myślałem raczej, że to kwestia czasu. Że jak skończę 18 lat, to spróbuję. Niedojrzała postawa moich kolegów dała mi jednak do myślenia. Zacząłem dostrzegać żałosność ich podejścia. Pić, bo inni piją? Jako nonkonformista nie chciałem robić czegoś wyłącznie pod wpływem presji ze strony społeczeństwa.
Obecnie jego postawa zaskakuje wiele osób. Zwłaszcza że Maciek nie stroni od imprez.
- Niektórzy myślą wręcz, że coś ćpam, bo to niemożliwe, by ktoś tak szalał, będąc totalnie czysty - opowiada. - Dla wielu osób oczywiste jest, że człowiek imprezowy to człowiek pijący. Po części rozumiem zdziwienie takich osób. Abstynencja to rzecz niecodzienna w naszym społeczeństwie. Z drugiej strony ubolewam nad tym, że polska kultura picia jest tak głęboka, że tłumaczyć innym musi się właśnie abstynent, a nie osoba, która alkoholu nadużywa. Kiedyś często pytano mnie na imprezach, o to, dlaczego nie piję. Wtedy zawsze odpowiadałem pytaniem: "A dlaczego wy pijecie?".
39-letnia Iza nie pije już od ponad trzech lat. Jak przyznaje, wcześniej była bardzo rozrywkową osobą. W jej przypadku decyzja o całkowitym odstawieniu alkoholu pojawiła się na skutek zbyt silnej reakcji organizmu po jednej z imprez.
- W sumie nie wiem, ile wtedy wypiłam drinków z burbonem, bo ciągle ktoś mi je podstawiał na tacy - wspomina. - Obudziłam się na gigantycznym kacu. Od tamtej pory, a minęły trzy lata, na myśl o wypiciu alkoholu robi mi się najzwyczajniej w świecie niedobrze.
Iza nie odczuwała więc żadnych początkowych trudności, gdy rzucała picie.
- To było banalnie proste, bo zupełnie naturalne, niewymuszone - opowiada. - Po prostu mój organizm wymusił abstynencję.
Iza zauważa wiele pozytywów wynikających z tej decyzji. Po imprezach na drugi dzień nie 'umiera'. Może odjechać samochodem, kiedy chce, nie wydaje pieniędzy na taksówki. Mniej kosztują ją napoje, gdy wychodzi na miasto.
- Mam jednak czasami poczucie straty czasu - wyznaje. - Obserwuję z boku ludzi, którzy wypiją o jeden kieliszek za dużo. I to z nimi nie chce mi się gadać, bo nie docenią dobrego żartu, celnej riposty, nie zapamiętają ciekawej dyskusji. Szkoda mi energii na rozmowy z nimi i czasu na wysłuchiwanie bełkotliwych wypowiedzi. Ja nie mam problemu z moją abstynencją. To inni go mają. Czasami uchodzę za sztywniarę, która nie potrafi się bawić. Zapewniam, że osoby, które tak twierdzą, na trzeźwo także się nie drą, jak po kilku kieliszkach, nie są tak odważne i 'hop do przodu'.
Zobacz także: To, że alkohol nam szkodzi, wiemy. Ale dlaczego dokładnie? [WYJAŚNIAMY] >>
33-letni Robert nie pije już od dziesięciu lat. Powodem tej zmiany było rozpoczęcie intensywnych treningów na siłowni.
- Nigdy dużo nie piłem - wspomina. - Jednak od kiedy całkowicie odstawiłem alkohol, czuję się znacznie lepiej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Poza tym mam zdecydowanie lepszą wydolność.
Podobnie jak wielu innych zwolenników aktywnego trybu życia Robert uważa, że alkohol to puste kalorie, które mogłyby jedynie hamować efekty ciężkiej pracy.
Nasz rozmówca dodaje także, że zmiana stylu życia nie była dla niego żadnym problemem.
- Zrobiłem to z dnia na dzień wspomina. - Od tego czasu w ogóle mnie do picia nie ciągnie, ponieważ wiem, ile wysiłku kosztuje mnie ciężka praca na treningach i nie chcę tego tracić. Mam znajomych, którzy w tygodniu ciężko trenują, a w weekendy piją ogromne ilości alkoholu. Kompletnie tego nie rozumiem. W ten sposób niszczą wszystko, na co pracowali przez tydzień.
Podobnie, jak dla wielu innych abstynentów, dla Roberta największym problemem są reakcje otoczenia.
- Nie lubię sytuacji, gdy ktoś zadaje mi na ten temat mnóstwo pytań, tak jakby to było coś nie z tej Ziemi - dziwi się Robert. - Poza tym ludzie często reagują z niedowierzaniem, gdy słyszą, od ilu lat nie tknąłem alkoholu. Ale z biegiem czasu przyzwyczaiłem się już do tego, że w naszym społeczeństwie takich pytań raczej się nie da uniknąć.
Zobacz także: Alkohol - pić czy nie pić, gdy dbasz o linię? >>
26-letnia Dorota przed wyjazdem na studia do Warszawy praktycznie nie piła. Dopiero w studenckim akademiku rozpoczęło się jej imprezowe życie.
- Z ludźmi z liceum nie umiałam się tak świetnie bawić - wspomina. - Poza tym cały czas przejmowałam się maturą. A na studiach w końcu trafiłam na kogoś, z kim chciałam imprezować. Były takie tygodnie, że piliśmy prawie codziennie.
Jednak jej podejście zmieniło się już po studiach.
- Byłam już dawno po obronie, pracowałam, a piłam przynajmniej dwa razy w tygodniu - opowiada Dorota. - Nie wyobrażałam sobie spotkania towarzyskiego bez alkoholu. Chociaż nigdy nie piłam w samotności, to jednak sytuacja zaczęła mnie coraz bardziej niepokoić.
- Rzucenie picia chodziło mi całkiem długo po głowie - mówi. - Najpierw postanowiłam wypróbować "rozsądne picie". To niestety było bardzo trudne zadanie. Bo jak robisz sobie limit dwóch piw na imprezie, to po ich wypiciu, z reguły postanawiasz sobie odpuścić i pijesz dalej.
- Rok temu w ramach noworocznych postanowień zdecydowałam się więc na trzymiesięczny "detoks" - wspomina. - Udało mi się wytrwać w postanowieniu, nie wypiłam ani kropli alkoholu. Byłam z siebie bardzo dumna. Jednak i tak najbardziej ucieszył mnie pewien "skutek uboczny". W ciągu trzech miesięcy schudłam aż pięć kilogramów. Wiem, że nie w każdym przypadku tak się dzieje, nie potwierdzają tego też chyba żadne badania naukowe. Ale ja potrafiłam wypić od ośmiu do piętnastu piw ciągu tygodnia! Dlatego rezygnacja z picia była też automatycznie ograniczeniem spożywanych kalorii.
- Muszę jednak zaznaczyć, że wielu osobom nie podobała się moja zmiana - mówi. - Nigdy nie zapomnę wyjazdu służbowego, na którym wręcz wpychano mi do ręki kieliszki z winem. A ja nie chciałam nikomu tłumaczyć się z powodów, dla których nie piję. Gdy ktoś nie pali papierosów, nie musi wcale opowiadać, jakie czynniki do tego doprowadziły.
- Po upływie trzech miesięcy postanowiłam kontynuować detoks. Nie ukrywam, że najbardziej mobilizowała mnie do tego szczuplejsza figura. Minął już prawie rok i jak na razie nie tęsknię za piciem. Nie wiem, co będzie za jakiś czas, bo postanowiłam nie podejmować radykalnych postanowień na całe życie - podsumowuje nasza rozmówczyni.
Zobacz także: Małżeństwo i alkohol: jak stan cywilny wpływa na to, ile pijemy?