Niewydolność serca to stan, w którym uszkodzone serce nie może zapewnić przepływu krwi odpowiedniego do potrzeb organizmu. Najpierw tylko w czasie wysiłku, potem także wtedy, gdy jesteśmy mało aktywni. Męczymy się z byle powodu, nękają nas: duszność, kaszel, nocne oddawanie moczu, obrzęki, bóle brzucha. Do częstych przyczyn niewydolności serca należą: zawał mięśnia sercowego, nadciśnienie, choroba niedokrwienna serca czy kardiomiopatie. Przewlekła forma niewydolności może też być powikłaniem zapalenia mięśnia sercowego.
Jednak, choć to choroba zagrażająca życiu (przewlekła niewydolność serca jest w krajach rozwiniętych pierwszą przyczyną hospitalizacji po 65. roku życia, rocznie umiera na nią w Polsce ok. 60 tys. pacjentów), przy odpowiednim leczeniu i zmianie stylu życia można ją kontrolować. Mówmy o niewydolnym sercu!
Liczba pacjentów chorujących na niewydolność serca jest w Polsce 2,5 razy większa niż liczba pacjentów cierpiących na wszystkie nowotwory razem wzięte. Ale o niewydolnym sercu mówi się znacznie rzadziej niż choćby o raku piersi czy płuc. A statystyki mamy marne. Choć sukces polskiej kardiologii interwencyjnej znany jest w świecie, to medal ten ma i drugą stronę. Pacjenci przeżywają, ale cóż z tego, skoro potem rozwija się u nich niewydolność serca, która kładzie ich do szpitalnych łóżek - liczba hospitalizacji w naszym kraju jest dwukrotnie wyższa od średniej dla krajów OECD! A przecież nie chodzi o to, żeby "produkować" niesamodzielnych inwalidów, ale o ratowanie ludziom życia przy jak największym zachowaniu jego komfortu. Dlaczego tak trudno to osiągnąć?
Przyczyn jest kilka. Jak wyjaśniał wczoraj na konferencji prasowej poświęconej niewydolności serca prof. dr hab. n. med. Jarosław Dróżdż z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, istnieją istotne różnice w charakterystyce polskiego i europejskiego pacjenta, a także dysproporcje w dostępie do rekomendowanych terapii.
Polscy pacjenci z niewydolnością serca (dane pochodzą z EURObservational Research Program) są np. młodsi niż w Europie. Niewiele ponad połowa osób (54 proc.) ma powyżej 65 lat. W Europie to aż 65 proc. Poza tym ich choroba mimo młodszego wieku jest bardziej zaawansowana. Polacy mają też wyższą częstość rytmu serca niż europejscy pacjenci. W Polsce jest to średnio 80 uderzeń na minutę - w Europie 72 uderzenia. Tymczasem częstość rytmu serca jest ważnym czynnikiem rokowniczym, mającym wpływ na przebieg niewydolności serca. Im wyższa spoczynkowa częstość akcji serca, tym większe prawdopodobieństwo powikłań.
Najbardziej korzystne jest (u wszystkich osób z chorobami sercowo-naczyniowymi), gdy częstotliwość pracy serca nie przekracza 60 uderzeń na minutę. To poprawia tzw. frakcję wyrzutową serca. Prawdopodobnie dłużej trwa wtedy jego rozkurcz, co poprawia ukrwienie mięśnia sercowego. Lepiej też ma się śródbłonek w naczyniach krwionośnych oraz poprawia się oboczne krążenie krwi w mięśniu sercowym, zwiększające szanse przeżycia w razie zawału.
Problemem w niewydolności serca jest też nieodpowiednie leczenie. Chorzy otrzymują zbyt małe dawki leków, a w sytuacji, gdy terapia nie spełnia oczekiwań, zbyt rzadko się ją zmienia. Niestety, na tle Europy mamy też wciąż ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii. Do tego dokładają się niesubordynowani pacjenci, którzy nie przestrzegają systematycznego leczenia.
W maju 2012 roku Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne ogłosiło nowe wytyczne dotyczące niewydolności serca. Zdaniem ekspertów celem leczenia chorych z rozpoznaną niewydolnością serca powinno być: zwiększenie przeżycia chorych, zapobieganie hospitalizacjom i złagodzenie objawów. Jak przekonywali kardiolodzy na zakończonym niedawno Europejskim Kongresie Kardiologicznym w Amsterdamie, przyjęcie do szpitala pacjenta m.in. z powodu niewydolności serca jest początkiem jego drogi w leczeniu, a nie jej końcem. To oznacza, że potrzebna jej poprawa opieki nad takimi osobami w kluczowych kilku-kilkunastu tygodniach po wyjściu ze szpitala. Odpowiednie ustawienie leków, kontrola zaleconej terapii. Inaczej chory znów "wyląduje" na oddziale, a każda jego wizyta drastycznie pogarsza dalsze rokowania dotyczące przeżycia.
To także gigantyczne obciążenie budżetu państwa. 92 proc. wydatków w Polsce związanych z niewydolnością serca to koszty hospitalizacji! Przy czym w Europie oraz na świecie koszty te stanowią średnio ok. 60-70 proc. wydatków. Tylko kilka procent wydaje się na leki. Mamy więc do czego równać, choć i europejskie dane są niepokojące.
Co więcej, ostatnim krokiem w terapii pacjentów z niewydolnością serca są kosztowne procedury, takie jak elektroterapia i transplantacja serca (z 420 osób oczekujących na przeszczep serca w 2012 roku wykonano zaledwie 79 przeszczepów; koszt jednego przeszczepu serca dla NFZ to 140 tys. zł). Zabiegi te powinna poprzedzać lepiej dobrana terapia lekami. Jaka?
Na początek ważna uwaga. Nie zniechęcajmy się do terapii. Na pełne efekty leczenia pacjent musi czasem poczekać nawet kilka tygodni! Poza tym na początku mogą wystąpić pewne objawy niepożądane, które często są przejściowe. Jednak zawsze trzeba powiadomić o nich lekarza, szczególnie gdy czujemy, że nadmiernie zwolniło nam się tętno (pracy serca), jesteśmy osłabieni, mamy niskie ciśnienie krwi i zawroty głowy. W przypadku niewydolności serca leki trzeba brać wyjątkowo systematycznie, nie opuszczać dawek, nie odstawiać nic na własną rękę.
Inhibitory konwertazy angiotensyny to leki, które hamują tworzenie się w organizmie naturalnych substancji zwiększających ciśnienie tętnicze i niekorzystnie działających na strukturę układu krążenia. Zmniejszają więc obciążenie serca i ułatwiają mu pracę. Należą do podstawowych leków stosowanych w niewydolności serca poprawiających rokowanie.
Beta-blokery są powszechnie stosowane w leczeniu choroby wieńcowej, głównej przyczyny niewydolności serca, są także standardem w terapii niewydolności serca. Większość korzyści, jakie ze sobą niosą w leczeniu tego zespołu chorobowego, wynika z redukcji przyspieszonej akcji serca. Leki te istotnie poprawiają rokowanie chorych. Ich stosowanie wymaga jednak ścisłej kontroli lekarskiej. Nie można np. nagle ich odstawiać, bo to może spowodować niedokrwienie serca i w konsekwencji zawał. Nowym lekiem, który standardowo powinien być stosowany w wybranej grupie chorych z niewydolnością serca, jest iwabradyna. Ona także spowalnia akcję serca, ale nie obniża ciśnienia krwi (jak beta-blokery). Stosuje się ją w połączeniu z beta-blokerem, ale jest także dobrą alternatywą dla osób niemogących używać tej grupy leków..Diuretyki (leki moczopędne, leki na odwodnienie). Stosuje się je przede wszystkim u chorych, których organizm nadmiernie zatrzymuje wodę. To nasila duszności, zmniejsza tolerancję wysiłku i powoduje obrzęki.
Uwaga! Stosując diuretyki, kontrolujmy ubytek lub wzrost masy ciała w ciągu kolejnych dni. W tym celu trzeba się ważyć codziennie rano o tej samej porze, przed jedzeniem i przed ubraniem się. Gwałtowny (w ciągu dwóch-trzech dni) przyrost masy ciała o kilka kilogramów trzeba szybko skonsultować z lekarzem.
Preparaty naparstnicy (digoksyna). Są one szczególnie przydatne u osób, u których inne leki nie do końca usunęły objawy niewydolności serca, a także u tych, u których czynność serca jest wciąż zbyt szybka. Dotyczy to szczególnie osób z migotaniem przedsionków.
Leki rozszerzające naczynia - odciążają serce poprzez rozszerzenie naczyń - działają na podobnej zasadzie jak stosowana do przerywania bólu zamostkowego nitrogliceryna, ale działają dłużej. Powodują jednak m.in. trudne do opanowania bóle głowy.
Blokery receptora angiotensyny - to dość nowe leki. Działają na podobnej zasadzie jak inhibitory konwertazy, ponieważ chronią organizm przed wpływem substancji obkurczających naczynia i zwiększających ciśnienie tętnicze. Zgodnie z zaleceniami powinny być stosowane tylko wtedy, kiedy nie można zastosować inhibitora konwertazy.
Leczenie niewydolności serca wymaga ścisłej współpracy chorego z lekarzem. Konieczne jest stosowanie się do wszystkich zaleceń, zarówno dotyczących sposobu życia, jak i przyjmowania leków. Wiele możemy zrobić i także... popsuć sami. Nawet najlepsze leki czy zabiegi nie pomogą, jeśli nie rozstaniemy się z papierosami, nie schudniemy (mając nadwagę) czy zupełnie przestaniemy być aktywni fizycznie. Odpowiednia dieta i dobrze dawkowany ruch wspomagane lekami pozwalają chorym z łagodną i umiarkowaną niewydolnością serca na prowadzenie niemal normalnego trybu życia.
W kwestii diety ważnych jest kilka rzeczy. Osoby z niewydolnością serca powinny ograniczyć spożycie soli. Zawiera ona sód, który zatrzymuje wodę w organizmie (sód jest też np. w żywności konserwowanej). Za to sprzyja im potas, bo ułatwia pracę komórek mięśnia sercowego i układu nerwowego.
Należy też zmniejszyć spożycie tłuszczów zwierzęcych oraz jedzenia z dużą zawartością cholesterolu. Osoby z zaawansowaną niewydolnością serca powinny unikać alkoholu.
Konieczny jest ruch, oczywiście niewymagający dużego wysiłku. Nie powinniśmy bać się sportu - w stabilnej fazie choroby wręcz trzeba systematycznie ćwiczyć. Najlepiej skonsultować plan takich ćwiczeń i ich intensywność z lekarzem.
Ostatecznie, gdy zmiana stylu życia i leki nie dają oczekiwanych rezultatów, można oddać się w ręce chirurga. Jednak leczenie chirurgiczne nie jest podstawową metodą terapii niewydolności serca. Stosuje się je najczęściej wtedy, gdy można usunąć przyczynę choroby, np. zwężenie bądź niedomykalność zastawki lub zastawek serca, lub gdy przyczyną objawów jest niedokrwienie serca spowodowane zwężeniem tętnicy wieńcowej.
To właśnie wtedy wszczepia się słynne by-passy, czyli pomosty z naczyń pobranych z innych miejsc organizmu, które pozwalają ominąć miejsce zwężenia i przywracają prawidłowe ukrwienie serca. Czasem naczynia doprowadzające krew do serca można poszerzyć za pomocą cieniutkiego cewnika i balonu umieszczonego na jego końcu - jest to tak zwana angioplastyka (balonikowanie), która nie wymaga otwierania klatki piersiowej.
Bywa jednak też tak, że stan chorego jest tak ciężki, iż jedyną metodą uratowania mu życia jest przeszczep serca. To trudna operacja, wymagająca spełnienia wielu warunków, dlatego trwają prace - także w Polsce - nad urządzeniami, które można by w przyszłości stosować jako sztuczną protezę serca.
Na niewydolność serca choruje w Polsce około miliona osób. Codziennie umiera 164. Badania profilaktyczne ratują życie. Dlatego warto skorzystać z mobilnej kardiologicznej poradni Servier, która po raz kolejny oferuje bezpłatne badania ciśnienia tętniczego, stężenia glukozy i cholesterolu we krwi oraz pomiar wskaźnika BMI. Jeśli wyniki okażą się nieprawidłowe, będzie można na miejscu skonsultować się ze specjalistą i zrobić dodatkowo EKG .
Akcji pod hasłem "Niewydolność serca. Czasem wolniej znaczy efektywniej " patronują Polskie Towarzystwo Kardiologiczne i Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego. Ambasadorem akcji jest Piotr Polk. Patronem medialnym - "Gazeta Wyborcza". Szczegóły na stronie Dbajoserce.pl.
Rzeszów - 25 września
Wrocław - 27 września
Lublin - 29 września
Łódź - 29 września
Kraków - 29 września
Zabrze - 30 września
Poznań - 1 października
Gdańsk - 2 października
Olsztyn - 3 października
Białystok - 4 października
Kardiologiczna Poradnia "Servier" będzie czynna od 10-18.