Wreszcie coś zadziałało - tak najczęściej brzmią komentarze po tym, jak świat obiegła dziś wiadomość o wynikach największego, dotychczas, badania nad szczepionką przeciw wirusowi HIV.
Program był wspólnym przedsięwzięciem ministerstwa zdrowia Tajlandii i armii amerykańskiej. Jego realizację rozpoczęto w 2003 roku, a udział wzięło w nim 16 tys. zdrowych ochotników w wieku 18-30 lat. Do lipca 2006 roku połowa z nich otrzymała eksperymentalną szczepionkę o nazwie RV144, a połowa placebo - nieaktywną biologicznie substancję (żaden z uczestników badania oczywiście nie wiedział, czy dostaje szczepionkę, czy placebo). Wszystkie osoby okresowo poddawano testom na obecność w ich organizmie wirusa HIV. Wyniki badania ogłoszono dziś w Bangkoku.
- Z naszych obserwacji wynika, że szczepionka RV144 zmniejsza ryzyko zakażenia wirusem HIV o 31,2 proc. - poinformował pułkownik Jerome Kim, który kierował projektem z ramienia armii USA. - W grupie, która otrzymała placebo, zakażeniu uległy 74 osoby; w grupie, którą zaszczepiono RV144 - 51 - mówił Kim podczas konferencji prasowej. - To pierwszy naukowy dowód na to, że można stworzyć, skuteczną bezpieczną szczepionkę chroniącą przed zakażeniem HIV - dodawał.
Choć niewątpliwie dzisiejsza wiadomość daje duże nadzieje na przyszłość przed naukowcami, wciąż wiele do zrobienia.
Po pierwsze, skuteczność nowego preparatu, choć ze statystycznego punktu widzenia jest znacząca, wciąż pozostawia wiele do życzenia (do użytku raczej nie dopuszcza się szczepionek, których skuteczność nie sięga minimum 70-80 proc.).
Po drugie, szczepionka chroni przed azjatyckim szczepem HIV, a ten różni się od wirusa atakującego np. mieszkańców USA, a przede wszystkim Afryki, gdzie żyje najwięcej jego nosicieli i gdzie AIDS zbiera największe żniwo. Po trzecie, badacze nie są do końca pewni, jaki jest mechanizm ochronnego działania nowego preparatu. Te niejasności muszą dopiero zostać wyjaśnione w trakcie kolejnych badań.