Częste porozumiewanie się za pomocą wiadomości tekstowych może upośledzać m. in. zdolność czytania - wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez ekspertów z Calgary University. Naukowcy porównywali miłośników sms-ów do tych, którzy zamiast komunikacji za pośrednictwem tychże wybierali lekturę gazety bądź książki. Lepiej ku pociesze tradycjonalistów wypadli ci drudzy. Okazało się, że nałogowi sms-owicze mieli mniejszy zasób słów i byli mniej skłonni do przyswajania nowego, nieznanego im, słownictwa. I to niezależnie od poziomu wykształcenia.
Osoby, które nie stronią od tradycyjnego druku - książek, czasopism czy gazet - czują się o wiele bardziej komfortowo, jeśli w tekście pojawiają się nowe dla nich słowa. Nie mają większych problemów z ich zrozumieniem czy przyswojeniem - czytamy w "The Daily Mail". Umiejętność interpretacji znaczenia słów jest kluczowa w czytaniu. Zdeklarowani sms-owicze częściej po prostu odrzucali obce słowa zamiast starać się zrozumieć, co znaczą.
Badacze przypuszczali, że pisanie sms-ów zachęca nas do używania języka na różne sposoby, przekształcania go i twórczego do niego podejścia. Okazało się jednak, że jest wręcz przeciwnie.
To zazwyczaj media drukowane, papierowe obfitują w różnorodność języka i kreatywność.
Liczba słów w sms-ach jest ograniczona. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się kreatywnym zadaniem, opiera się zazwyczaj na skracaniu wyrazów i korzystaniu z niewielkiego spektrum dostępnych słów- zauważają naukowcy. Sms-owicze stosują w swoich wiadomościach wiele skrótów, które dla kogoś, kto jest na bakier z krótkimi wiadomościami tekstowymi czy komunikatorami, są po prostu niezrozumiałe, np. powszechnie stosowany skrót LOL (ang. głośno się śmiać).
Zobacz także:
Czy Facebook zmienia nasz mózg?
Serwisy randkowe: rozgryź, kto siedzi po drugiej stronie kabla