Problemy z erekcją

Kłopoty z erekcją to niezwykle czuły barometr zdrowia mężczyzny. Mogą być pierwszym objawem choroby wieńcowej, cukrzycy i zaburzeń hormonalnych

Problem z osiągnięciem erekcji trudno uznać za typową chorobę taką jak np. wrzód żołądka, zawał serca czy gruźlica. Mowa tu raczej o dysfunkcji, o nieprzyjemnym dla każdego mężczyzny objawie. - Brak erekcji to niezwykle czuły barometr męskiego zdrowia, to sygnał, że w jego organizmie dzieje się coś niedobrego - mówi dr Andrzej Depko, seksuolog. - Objaw ten stanowi wyzwanie dla lekarzy różnych specjalności, jako że zaburzenie erekcji może mieć wiele przyczyn.

Czy to ciało, czy głowa

Lekarze seksuolodzy dzielą je na dwie zasadnicze grupy - przyczyny psychogenne, a więc "siedzące w głowie", i organiczne, czyli związane bezpośrednio z naszym ciałem. Brak erekcji z przyczyn psychogennych dotyczy głównie młodych, niedoświadczonych mężczyzn. W ich przypadku aż 70 proc. kłopotów ze wzwodem ma swoje źródło w psychice, 30 w nieprawidłowym funkcjonowaniu ciała. U starszych panów jest odwrotnie - w 70 proc. szwankuje ciało, w 30 - głowa. Jeśli młody mężczyzna raz, drugi zawiedzie w łóżku, przy kolejnych próbach kontaktu seksualnego jego myśli krążą głównie wokół tego, czy tym razem wreszcie się sprawdzi. Czasem, by przerwać to błędne koło, wystarczy wspomóc się kilka razy lekiem ułatwiającym erekcję. Bywa jednak i tak, że rzecz trzeba przepracować z seksuologiem, bo sama tabletka sprawy nie rozwiąże. Istnieje pewien odsetek mężczyzn (wcale nie taki mały, bo sięgający 30 proc.), którzy reagują brakiem erekcji lub niepełnym wzwodem na kobietę, którą bardzo kochają. To tzw. impotencja ad personam. Mężczyzna jest tak zauroczony konkretną kobietą, tak bardzo chce się sprawdzić, że aż mu nie wychodzi. Partnerka często bierze winę na siebie, podejrzewa, że jest niewystarczająco atrakcyjna. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie - mężczyzna tak bardzo się zaangażował, że ponosi klęskę w sypialni.

Zaledwie 2 milimetry średnicy

Najczęstszą przyczyną cielesnych kłopotów z erekcją są zaburzenia w naczyniach krwionośnych. Męski członek to narząd typowo hydrauliczny. W jego trzonie znajdują się dwie struktury zbudowane ze specyficznej tkanki (tzw. ciała jamiste), które pęcznieją, gdy wypełniają się krwią. Kształtem przypominają spore walce umieszczone z dwóch stron penisa. Tkwią one w obcisłym włóknistym futerale ograniczającym ich możliwości rozszerzania się. Trzecia struktura tkankowa to tzw. ciało gąbczaste. Obejmuje ono cewkę moczową, a na przodzie rozrasta się, tworząc żołądź. Po to, by doszło do erekcji, ciała jamiste muszą dość szybko napełnić się krwią dostarczaną przez tętnice. Po to zaś, by erekcja nie zanikła przed czasem, napęczniałe ciała jamiste muszą zablokować żyły umiejscowione pod osłoną członka na obwodzie.

Znacznie częstszym powodem kłopotów jest niedostateczny napływ krwi do prącia niż jej uciekanie żyłami. Ale zdarza się też, że szwankuje i jeden, i drugi mechanizm - krew dopływa do członka za wolno, ciała jamiste wypełniają się nią nierówno, w efekcie część żył pozostaje niezablokowana i krew zaczyna uciekać. Spróbujcie napompować dziurawą dętkę - opisuje tę sytuację norweski lekarz, autor wyśmienitej książki "Podbrzusze mężczyzny" Kenneth Purvis.

Skąd jednak problemy z dopływem krwi do prącia? Okazuje się, że przyczyna jest dokładnie ta sama co w przypadku choroby wieńcowej. Na skutek starzenia się, niewłaściwej diety, palenia papierosów, skłonności genetycznych w naczyniach krwionośnych dochodzi do tworzenia się blaszek miażdżycowych. Światło naczyń ulega zwężeniu, krew przeciska się przez nie z coraz większym trudem. Postępująca miażdżyca w naczyniach wieńcowych, a więc tych, które zaopatrują w tlen i substancje odżywcze nasze serca, grozi zawałem. Te same zmiany toczące się w naczyniach doprowadzających krew do prącia skutkują tym, że osiągnięcie erekcji jest coraz trudniejsze. To tak, jakby pompować sterowiec słomką - opisuje ów problem wspomniany dr Kenneth Purvis. - To zakrawa na ponury żart, ale natura "zdecydowała", że nasze naczynia wieńcowe, które muszą nam wystarczyć na całe życie, mają zaledwie 4 mm średnicy, a naczynia doprowadzające krew do prącia są jeszcze węższe - liczą zaledwie 2 milimetry! - mówi dr Depko. Jeśli utworzą się w nich jednomilimetrowe blaszki, te w sercu pompują krew jeszcze nie najgorzej, ale te odpowiedzialne za erekcję już wyraźnie szwankują. Dlatego właśnie brak erekcji może być pierwszym sygnałem, że z naszymi naczyniami źle się dzieje i że za jakiś czas możemy mieć poważny kłopot z sercem. - Jeszcze dziesięć lat temu lekarzom wydawało się, że zaburzenia erekcji to pochodna choroby wieńcowej. Najpierw coś dzieje się w sercu, a potem odbija się to na życiu seksualnym - tłumaczy dr Depko. - Dziś wiemy, że jest na odwrót. Dlatego gdyby mężczyzna, zauważywszy pierwsze kłopoty ze wzwodem, trafiał do seksuologa, mógłby zadbać nie tylko o seks, ale również o serce. Tak się jednak nie dzieje. Panowie zwykle potrzebują od dwóch do czterech lat na podjęcie decyzji, by opowiedzieć lekarzowi o swoich kłopotach łóżkowych - ubolewa dr Depko. A wtedy zwykle serce już też nie domaga.

Hormony, kręgosłup, prostata

Inną istotną przyczyną kłopotów z erekcją są zaburzenia hormonalne. W miarę upływu lat organizm mężczyzny produkuje mniej męskiego hormonu płciowego - testosteronu. Może się tak dziać na skutek słabnięcia układu pobudzającego jądra do jego produkcji (układ ten obejmuje podwzgórze, przysadkę i jądra). Czasem też komórki Leydiga w jądrach same z siebie - z racji wieku czy też predyspozycji osobniczych - zwalniają z produkcją testosteronu. Hormon ten wpływa bezpośrednio na siłę popędu seksualnego. Jak jest go mniej, mężczyzna ma mniejszą ochotę na seks, a jak nie ma ochoty i podejmuje współżycie w stanie mniejszego podniecenia, odbija się to na erekcji.

Hormonem, który może całkowicie zabić naszą ochotę na seks (i przy okazji uniemożliwić erekcję), jest prolaktyna. Doświadczają tego zwłaszcza młodzi, bardzo ambitni i bardzo ciężko pracujący mężczyźni. Jeśli sukces w pracy okupiony jest silnym, długotrwałym stresem, często wiąże się to z nadmiernym poziomem prolaktyny, a ta jest w stanie całkowicie "wyciąć" popęd płciowy. - Mężczyźni tacy nie odczuwają potrzeb seksualnych, nie reagują na żadne bodźce związane z tą sferą życia. Ich seksualność jest na poziomie sześcioletniego chłopca - mówi dr Depko. Kolejne przyczyny kłopotów z erekcją to nadczynność, a także niedoczynność tarczycy, zaburzenia ze strony gruczołu krokowego, zmiany zwyrodnieniowe w lędźwiowym odcinku kręgosłupa i wreszcie zaburzenia będące efektem zabiegów chirurgicznych w obrębie miednicy małej lub skutkiem wypadku komunikacyjnego.

Cały arsenał broni

Przełomem w leczeniu zaburzeń erekcji była naturalnie wprowadzona 12 lat temu viagra. Lekarze mówią dziś o trzech rzutach leczenia. Każdy z nich to coraz mocniejsza broń, do której sięga się, jeśli ta słabsza nie skutkuje. Leczenie pierwszego rzutu obejmuje środki doustne, urządzenia próżniowe (na członek nakłada się cylinder, a rurką odsysa się z niego powietrze, by powstało podciśnienie wystarczające do ściągnięcia krwi i tym samym do erekcji), a także psychoterapię seksuologiczną. Leki doustne to przede wszystkim inhibitory fosfodiesterazy, enzymu rozkładającego związek o nazwie cGMP. To od cGMP zależy, czy rozluźnią się mięśnie gładkie w penisie i krew silnym strumieniem wypełni ciała jamiste. Leki takie jak viagra i jej następcy dbają o utrzymanie odpowiednio wysokiego poziomu cGMP. Po to, by jednak doszło do jego wytworzenia, mózg mężczyzny musi być pobudzony seksualnie, a komórki nerwowe wytworzyć tlenek azotu. Po podaniu viagry nawet niewielka ilość tlenku azotu wystarcza do osiągnięcia i utrzymania erekcji, ale ponieważ lek działa na końcowym etapie całego procesu, nie powoduje on automatycznie wzwodu, lecz wciąż potrzebna jest do tego normalna stymulacja erotyczna. Innymi słowy, nie można zażyć pigułki i leżeć jak kłoda, czekając na wzwód. Wszystkie inhibitory fosfodiesterazy działają podobnie. Jeden z leków tego typu zwany jest pigułką weekendową, ponieważ jego aktywność utrzymuje się zdaniem producenta nawet do 36 godzin po zażyciu, ponadto nie wchodzi on w interakcje z alkoholem i posiłkami. Leki są na receptę, nie obejmuje ich refundacja, nie są też tanie - koszt oryginalnej tabletki to ok. 30, środka odtwórczego - ok. 20 zł. Jeśli powodem kłopotów są zaburzenia hormonalne, lekarz może zaproponować podawanie testosteronu, leków regulujących pracę tarczycy, ewentualnie środka obniżającego poziom prolaktyny.Terapie drugiego rzutu to zastrzyki z prostaglandyn bezpośrednio do ciał jamistych prącia albo samorozpuszczające się sztyfty z protaglandynami wkładane do cewki moczowej (tzw. MUSE). To ratunek dla mężczyzn, którzy mają np. zaburzenia kardiologiczne i biorą już leki stymulujące produkcję tlenku azotu (to dlatego viagry i podobnych do niej środków nie wolno zażywać razem z nitratami, np. z często stosowaną nitrogliceryną!). Prostaglandyny są przeznaczone także dla tych pacjentów, którzy nie reagują na doustne środki, a takich panów jest dużo (lekarze szacują, że nie działają one na co piątego mężczyznę). I ostatnia deska ratunku - leczenie trzeciego rzutu - to implanty do ciał jamistych.

Gdy rozum śpi

Świetnym wskaźnikiem, czy problemy z erekcją biorą się z ciała, czy z głowy, są poranne lub nocne wzwody. Mężczyzna ma przeciętnie cztery-pięć takich nieświadomych wzwodów w ciągu nocy. Jeśli ktoś jest zdrowy, erekcje te utrzymują się praktycznie do końca życia. Gdy mężczyzna odczuwa normalne wzwody w nocy i po przebudzeniu, a trudność sprawia mu współżycie z partnerką, to znaczy, że jego kłopoty są natury psychicznej. Jeśli natomiast pacjent twierdzi, że również jakość nocnych erekcji spadła albo że nie ma ich w ogóle, wskazuje to na organiczną przyczynę zaburzeń. Bywa i tak, że mężczyźnie wydaje się, iż nie ma nocnych lub porannych erekcji, tymczasem to nieprawda. Krew ucieka z członka na tyle szybko po przebudzeniu, że się tego nie zauważa. Lekarz może zrobić wtedy badanie polegające na założeniu na członek elektrod i sprawdzaniu jego aktywności przez trzy kolejne noce.

Rady jak u kardiologa

Po to, by ustrzec się przed kłopotami z erekcją, powinniśmy przede wszystkim dbać o naczynia krwionośne. Recepta jest prosta i dokładnie ta sama, jaką usłyszymy w gabinecie kardiologa. Nie palić papierosów, nie jeść zbyt tłusto, dbać, by w naszym jadłospisie nie zabrakło warzyw i owoców, ograniczyć spożycie mocniejszych trunków, za to pić regularnie niewielkie ilości czerwonego wina. Ruszać się, nie przepracowywać ponad miarę. Wszystko to umożliwi nam cieszenie się życiem, a także bardzo ważną jego częścią - seksem.

Aż 5 milionów Polaków

Na zaburzenia erekcji uskarża się ok. 150 mln mężczyzn na świecie. Ta liczba m.in. ze względu na starzenie się społeczeństw będzie rosła. Specjaliści szacują, że do 2025 roku liczba osób dotkniętych problemami z erekcją sięgnie 322 mln. W Polsce przeprowadzono dwa badania epidemiologiczne. To z roku 1998 wskazywało, że kłopoty z erekcją ma 1,5 mln Polaków. Nowsze, sprzed trzech lat, dowodziło, że jest ich już 2,6 mln. Liczbę tę należałoby przemnożyć przez dwa, gdyż z tego powodu cierpią nie tylko mężczyźni, ale także ich partnerki. A zatem problem dotyczy aż 5 mln rodaków. Nie wszyscy martwią się z powodu utraty erekcji. Są tacy, którzy przyjmują to z ulgą, ponieważ nie mają już ochoty na seks. Są też kobiety, które nigdy nie lubiły seksu i utratę potencji męża traktują jak wybawienie od niemiłego obowiązku.

Więcej o: