To rodzic wyraża zgodę na leczenie Bez zgody rodzica dziecko nie może nawet być przyjęte do szpitala. Już w izbie przyjęć opiekunowie dostają do podpisania dokument, w którym wyrażają zgodę na hospitalizację. Uwaga! Niektóre lecznice próbują w tym miejscu wyłudzić od rodzica zgodę na wszystkie czynności in blanco i podsuwają dokument, w którym jest mowa o zgodzie na pobyt i leczenie. To jest bezprawne!
Żeby dziecko zostało przyjęte, teoretycznie potrzebna jest zgoda obojga rodziców. W praktyce szpitale nie robią problemu, jeśli drugi rodzic nie zgłasza sprzeciwu. Po przyjęciu do szpitala rodzic powinien się dowiedzieć, który lekarz będzie prowadził dziecko, czyli decydował o jego badaniach i leczeniu. Lekarz powinien być jeden, bo każdy pacjent ma prawo do ciągłości opieki. Lekarz prowadzący powinien się przedstawić. Warto omówić z nim zasady wzajemnych kontaktów. To ważne, bo rodzic powinien wyrazić zgodę na każde postępowanie medyczne z dzieckiem. Zgoda musi być świadoma, czyli nim pozwolimy na rozpoczęcie wybranej terapii, musimy mieć na jej temat wyczerpujące informacje.
Mamy prawo zapytać lekarza:
na co dziecko choruje?
jak będzie leczone?
jakie są możliwe konsekwencje terapii bądź odstąpienia od niej?
jak wygląda badanie albo planowany zabieg?
jak długo mogą one potrwać i co się będzie działo z dzieckiem?
Uwaga! Zgodę wyrażamy na każdą czynność po kolei. Np. lekarz mówi, że dziecko jest chore na zapalenie płuc i że co 12 godzin będzie podawana mu kroplówka. Oczywiście nie potrzeba zgody na każdą z osobna - zgadzamy się na podanie konkretnego leku. Jednak może się zdarzyć, że po kilku dniach leczenia, na
które się zgodziliśmy, zaobserwujemy niepokojące objawy. W takiej sytuacji mamy prawo zgłosić wątpliwości co do stosowanej terapii.
Kiedy lekarz nie musi pytać o zgodę?
Jeżeli pojawi się sytuacja nagła, która zagraża utratą zdrowia lub życia dziecka.
Kiedy rodzice nie wyrażają zgody na kontynuację leczenia. Na przykład nie są zadowoleni z terapii i chcą dziecko wypisać ze szpitala. Lekarz może się na to nie zgodzić, jeśli uważa, że leczenie jest dobre i potrzeba czasu na widoczne efekty. W takiej sytuacji rodzice muszą wystąpić do sądu opiekuńczego. Decyzja sądu dotyczy tylko tej konkretnej sytuacji i nie oznacza pozbawienia władzy rodzicielskiej.
Przed pójściem do szpitala wiele rodzin obawia się rozstania z dzieckiem. Niepotrzebnie. Rodzic ma prawo nie odstępować dziecka na krok. I nie ma znaczenia, że przy wejściu na oddział jest napisane: "Odwiedziny w godz.
10-19". Czas i zasady odwiedzin rzeczywiście mogą być w ten sposób ograniczone. Jednak dziecko ma prawo do tak zwanej dodatkowej opieki pielęgnacyjnej, która nie może być reglamentowana. Chodzi m.in. o minimalizowanie strachu czy zwykłe przytulenie, a to jest co innego niż odwiedziny. Jeśli pielęgniarka albo lekarz mówi: "Przepraszam, musicie już, państwo, wyjść, bo odwiedziny się skończyły", to nie ma racji.
Jedyny wyjątek to decyzja dyrektora szpitala o zagrożeniu epidemiologicznym albo innym stanie zagrażającym bezpieczeństwu zdrowotnemu dziecka. W takich sytuacjach z reguły przy wejściu do szpitala albo na oddział wisi kartka z informacją: "Decyzją dyrektora z powodów epidemiologicznych (np. z powodu zagrożenia świńską grypą) wstęp na oddziały zawieszony do odwołania".
Prawo nie rozstrzyga, czy rodzice mogą być u dziecka oboje. Jednak ze względu na dobro innych dzieci lepiej, żeby opiekowali się nim pojedynczo. Inna bliska osoba może rodziców wyręczyć, ale tylko wtedy, gdy oni tę osobę upoważnią.
Rodzic ma prawo do informacji o wszystkim, co się dzieje z dzieckiem. Powinni ich udzielać lekarze i pielęgniarki, najlepiej w oddzielnym pomieszczeniu i w przystępny sposób. Rodzic ma również prawo wglądu do dokumentacji, może ją skserować i zabrać, ale wtedy musi za to zapłacić. W sytuacjach ekstremalnych, kiedy stan dziecka się pogarsza i trzeba je przenieść do innego ośrodka, można żądać oryginału dokumentacji - za jego wydanie nic się nie płaci.
Historia choroby jest wypożyczana za pokwitowaniem i powinna być oddana właścicielowi, czyli szpitalowi. Nie ma żadnego udzielania informacji przez telefon, chyba że rodzice umówią się z lekarzem, że będą dzwonić o określonej porze. Chodzi o to, by obydwie strony nie miały wątpliwości, z kim rozmawiają.
Zawsze mamy prawo zażądać, żeby do chorego dziecka przyszedł inny lekarz i je skonsultował. Jeżeli zażądamy, żeby badanie przeprowadził lekarz z tego samego szpitala, to nie powinno się to wiązać z żadną dodatkową opłatą. Możemy też poprosić o opinię fachowca z zewnątrz, ale wtedy to my płacimy za jego konsultację. Żeby konsylium miało sens, rodzic powinien dać konsultantowi upoważnienie do wglądu w dokumentację, wtedy bada on dziecko i analizuje dotychczasowe leczenie i jego wyniki.
Konsultant może przedstawić swoje sugestie odnośnie do dalszej terapii. Jednak lekarz prowadzący nie musi ich uwzględniać. W takiej sytuacji decyzję, czy kontynuować dotychczasowe leczenie, czy sięgnąć po proponowaną przez konsultanta terapię, podejmuje rodzic.
Wiele szpitali pozwala zabierać dzieci na przepustki. Jeśli mały pacjent nie wymaga ścisłej opieki, można mu zrobić weekendową lub świąteczną przerwę w hospitalizacji. Zasady przepustek regulują wewnętrzne przepisy szpitalne. Najlepiej spytać lekarza, czy można zabrać dziecko na weekend czy święta, można też zażądać wglądu do regulaminu. Powinien być udostępniony w widocznym miejscu.