Przywykło się uważać, że pewne choroby dotyczą głównie mężczyzn, inne zaś niemal wyłącznie kobiet. To "głównie" i "niemal wyłącznie" to groźne pułapki, w które co roku wpadają setki ludzi. Pozwalają bowiem poczuć się zbyt bezpiecznie. Pomyśleć: "Mnie to nie grozi, mnie to nie dotyczy". Owszem, nie możemy zachorować na nowotwór narządu, którego nie posiadamy (kobiety - prostaty, mężczyźni - jajnika), ale większość organów mają zarówno panowie, jak i panie. I obie płcie powinny tak samo o nie dbać. Poniżej podajemy zaledwie kilka przykładów chorób, przed którymi powinniśmy się strzec niezależnie od płci.
Ta choroba jest najczęściej kojarzona z kobietami w (lub po) okresie menopauzy. Tymczasem w krajach Unii Europejskiej jeden na ośmiu mężczyzn ma osteoporozę. W Szwecji tylko o połowę mniej mężczyzn niż kobiet zagrożonych jest złamaniem nasady kości udowej. Konsekwencje złamań osteoporotycznych dla mężczyzn są dużo poważniejsze: w ich wyniku umiera 2-3 mężczyzn, podczas gdy kobieta tylko jedna. Statystyki będą dla panów coraz gorsze. Paradoks polega na tym, że mężczyźni... żyli dotąd dość krótko, nie mogli więc zdążyć zachorować na osteoporozę. Średnia długość życia mężczyzn jednak się wydłuża, a zatem więcej panów pozna gorzki smak tej choroby. Mężczyźni wprawdzie mają większą masę kostną i nie grozi im nagły jej spadek (u kobiet następuje on wraz z ustaniem produkcji estrogenów podczas menopauzy). Inaczej też męskie kości są budowane: jeśli ich masa przyrasta, przybywa jej na zewnętrznym obwodzie kości, stają się więc one grube i bardziej odporne na złamania. Do czasu! Panowie spożywają zbyt mało wapnia (mleka, serów, jogurtów, ryb morskich, brokułów, fasoli). Nie ćwiczą regularnie, mało dbają o codzienne spacery (niezbędną dla wchłaniania wapnia dawkę witaminy D3 otrzymujemy dzięki promieniowaniu słonecznemu). Jeśli do tego dojdzie picie alkoholu (więcej niż dwie dawki w ciągu dnia), palenie papierosów i zaburzenia hormonalne (zbyt niski poziom testosteronu), o kłopoty z kośćmi nietrudno. Na osteoporozę narażeni będą szczególnie dzisiejsi nastolatkowie, którzy zamiast mleka i jego przetworów piją coca-colę i jedzą posiłki typu fast food bogate w fosforany usuwające wapń z organizmu.
Trudno o chorobę bardziej kojarzoną ze śmiertelnym zagrożeniem dla kobiety. Każda z nas wie, że powinna badać się sama raz w miesiącu, a na USG i mammografię zgłaszać regularnie według zaleceń dla wieku. Zapominamy jednak, że mężczyźni także mają sutki i także mogą zachorować na ich nowotwór. Oczywiście znacznie rzadziej niż w przypadku kobiet, ale to możliwe. Według danych amerykańskich ryzyko zachorowania na raka piersi u mężczyzn jest stukrotnie niższe niż u kobiet, jednak ryzyko śmierci jest bardzo wysokie. W USA co roku rozpoznaje się raka piersi u 400 mężczyzn, na chorobę tę umiera rocznie 300. Według danych zza oceanu mężczyźni zgłaszają się do lekarza średnio 6-9 miesięcy po zauważeniu u siebie niepokojących zmian, bo nie przychodzi im do głowy, że mogą mieć raka sutka. Wówczas nowotwór jest już bardzo zaawansowany, pojawiają się przerzuty. Stosuje się leczenie operacyjne, chemio- i radioterapię, ale rokowania przeważnie są złe. Dlatego mężczyźni, podobnie jak kobiety, powinni regularnie badać swoje sutki, a przy jakichkolwiek niepokojących objawach zgłaszać się do lekarza.
To problem coraz młodszych kobiet. Wszystkiemu winne są przemiany obyczajowe i fakt, iż kobiety, a nawet młode dziewczyny, przejmują złe męskie nawyki: palenie papierosów, życie w codziennym silnym napięciu nerwowym, niewłaściwą dietę, picie wielu dawek alkoholu. Jeszcze niedawno, mówiąc o chorobie niedokrwiennej serca i ryzyku zawału, myślano przede wszystkim o mężczyznach w średnim wieku i - ewentualnie - paniach po okresie menopauzy, w wieku, gdy kobiece serca przestaje chronić wpływ estrogenów. Niestety nawet on na nic się zda, jeśli kobieta nie dba o siebie. Paląca kobieta jest znacznie bardziej narażona na miażdżycę i chorobę wieńcową niż palący mężczyzna. Jeśli do nałogu nikotynowego dołączymy jeszcze antykoncepcję hormonalną, ryzyko rośnie na potęgę. U kobiet trudniej jest zdiagnozować i leczyć chorobę wieńcową. Pacjentka z bólami w klatce piersiowej najczęściej podejrzewana jest o nerwicę. Wyniki testów wysiłkowych u pań także mogą być mylnie interpretowane. Jeśli wieńcówka zostanie jednak rozpoznana i konieczne jest leczenie chirurgiczne, przebiega ono trudniej (naczynia krwionośne zaopatrujące serce są u kobiet mniejsze niż u mężczyzn). Kobiety powinny szczególnie dbać o swoje serce i stosować odpowiednią dietę, bo jeszcze bardziej niż mężczyźni potrzebują wysokich stężeń we krwi "dobrego" cholesterolu HDL - norma to powyżej 60 mg/dl u kobiet, powyżej 40-45 mg/dl u mężczyzn. Niższe wyniki oznaczają wzrost ryzyka miażdżycy. Kobiety powinny także bardziej uważać na prawidłowe (a nawet nieco niższe, niż zakłada norma) wskaźniki ciśnienia tętniczego. O ile prawidłowe ciśnienie powinno być niższe niż 140/90 mm Hg, o tyle u pań nie powinno ono przekraczać 120/80 mm Hg, w przeciwnym bowiem razie rośnie ryzyko zachorowania na nadciśnienie tętnicze po pięćdziesiątce.
O tym, że to mężczyźni narażeni są na POChP, przekonani są nie tylko zwykli zjadacze chleba, ale także... lekarze. W USA i Kanadzie przeprowadzono eksperyment, który wykazał, że jeśli do lekarza przyjdzie kobieta chora na POChP, ma spore szanse na to, by jej chorobę zdiagnozować jako np. astmę. Ta sama choroba (z tymi samymi objawami) dużo częściej była trafnie rozpoznawana u mężczyzn. Tymczasem w 2000 roku po raz pierwszy choroba ta zabiła w Stanach Zjednoczonych więcej kobiet niż mężczyzn i nie był to wcale jednorazowy incydent. Dlaczego kobiety masowo zaczynają umierać na POChP? To choroba ściśle związana z paleniem papierosów. W ciągu ostatnich 30 lat w Polsce odsetek palących mężczyzn zmniejszył się z 59 do 47. W tym samym czasie procent palących kobiet wzrósł z 18 do 23. Coraz więcej kobiet pali, zaś kobiece płuca są bardziej wrażliwe na dym tytoniowy. Jeśli mężczyzna i kobieta palą przez rok dokładnie tyle samo papierosów, ona straci więcej rezerw oddechowych niż on. Bardzo zagrożone są młode dziewczyny: u palącej nastolatki szybciej zakończy się rozwój płuc niż u jej palącego rówieśnika. Problem z nałogiem tytoniowym u kobiet jest podwójny: paniom trudniej rzucić palenie niż panom, nawet wtedy, gdy oprócz silnej woli stosują inne metody (leki, terapię) wspierające walkę z uzależnieniem. Jedyna dobra wiadomość to ta, że u kobiet, które przestały palić, płuca regenerują się szybciej niż u mężczyzn, którzy rozstaną się z tym nałogiem. Unikają w ten sposób ciężkiej i śmiertelnej choroby, która w samej Polsce zabija rocznie 15 tysięcy ludzi.