Więcej artykułów o zdrowiu przeczytasz na głównej stronie Gazeta.pl.
Długi covid to długoterminowe zaburzenie zdrowia, dotykające sporej części osób, które przechorowały COVID-19. Objawy są zróżnicowane, od łagodnych po takie, które rujnują samopoczucie i przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu.
Ogólnie rzecz biorąc zespół postcovidowy może mieć charakter podostry (gdy objawy utrzymują się do 12 tygodni) i ostry (gdy trwają dłużej niż 84 dni). Pacjenci skarżą się na obezwładniające uczucie zmęczenia, duszności, uciążliwy kaszel, bóle głowy, bóle mięśni, utratę lub osłabienie zmysłu smaku i zapachu oraz biegunki. Do tego dochodzi pogorszenie funkcji poznawczych, czyli tak zwana mgła mózgowa, charakteryzująca się m.in. kłopotami z pamięcią i z zebraniem myśli, niemożnością skoncentrowania się i frustrującym uczuciem dezorientacji.
Na długi covid skarży się co trzecia lub nawet co druga osoba (badania nie są jednoznaczne), która przeszła infekcję SARS-CoV-2. Ryzyko wzrasta w przypadku osób hospitalizowanych i starszych oraz z chorobami podstawowymi, takimi jak astma. Bywa, że objawy postcovidowe są tak nasilone, że pacjent wycofuje się z aktywnego życia, ponieważ nie jest w stanie pracować, ani podołać codziennym obowiązkom. Niestety, jak do tej pory, nie mamy skutecznego leku na długi covid (badania trwają). Te osoby, które są najbardziej zdesperowane, próbują sobie pomóc korzystając z nie zawsze sprawdzonych terapii. O jednej z takich metod pisze brytyjskie naukowe czasopismo medyczne "The BMJ".
Prywatne kliniki na Cyprze, w Niemczech i w Szwajcarii oferują zabiegi, które popularnie określa się mianem "przemywania krwi". To zabieg zwany aferezą, polegający na usunięciu z krwi określonego składnika podczas procesu filtrowania, a następnie na zwróceniu tak oczyszczonego osocza do organizmu. Eksperci uważają jednak, że tego typu inwazyjne zabiegi nie powinny być oferowane osobom cierpiącym na zespół postcovidowy, ponieważ nie zostały odpowiednio przebadane pod tym kątem. Nie ma więc wystarczających naukowych dowodów na ich skuteczność.
Autorzy artykułu w "The BMJ" przytaczają historię Holenderki Gitte Boumeester, która miała tak druzgocące objawy postcovidowe, że nie była w stanie podjąć pracy, ani nawet zająć się zwykłymi codziennymi czynnościami. Jak opisuje, cały czas czuła się ogromnie zmęczona, a przejście do kuchni i zrobienie sobie śniadania zajmowało jej dwie godziny. Cierpiała też z powodu "mgły covidowej" (zaburzenia funkcji poznawczych), kołatania serca, duszności i bólu w klatce piersiowej.
W końcu, za radą grupy wsparcia aktywnej w mediach społecznościowych, udała się do prywatnej kliniki działającej na Cyprze, gdzie poddała się zabiegowi "przemywania krwi". Kosztował ją całe oszczędności życia (wydała ponad 15 tys. euro). Na Cyprze poddała się także tlenoterapii hiperbarycznej (osoba znajdująca się w komorze wysokociśnieniowej oddycha czystym tlenem będącym pod ciśnieniem trzech atmosfer). Próbowała także dożylnego wlewu witaminowego i zastrzyków z witaminą D. Niestety, po dwóch miesiącach takiego leczenia jej stan się nie poprawił.
Zabieg aferezy polega na wprowadzeniu do żyły dużej igły, a następnie na przefiltrowaniu krwi w celu usunięcia z niej lipidów i białek zapalnych. W Niemczech jest to zabieg wykonywany przy zaburzeniach lipidowych, jako terapia ostatniej szansy, gdy zawiodą inne metody leczenia.
W przypadku długiego covidu proponuje się rodzaj aferezy podczas której krew jest przepuszczana przez filtr heparynowy w celu oddzielenia niepożądanych lipidów i prozapalnych białek. Ma to zmniejszyć lepkość krwi i poprawić mikrokrążenie. Zatem do każdego ramienia wprowadza się igłę, a krew przepuszcza przez filtr oddzielający czerwone krwinki od osocza. Następnie osocze filtruje się i wtłacza na powrót do krwioobiegu. Po zabiegu przepisuje się również leki przeciwzakrzepowe, w tym klopidogrel, apiksaban i heparynę. Chodzi o to, aby zlikwidować mikroskopijne zakrzepy w krwi, które zatykają naczynia włosowate. Te zakrzepy uznawane są za pozostałość po infekcji. Zostały też powiązane z długim covidem.
Jest grupa lekarzy i naukowców uważająca, że afereza i leki przeciwzakrzepowe mogą być pomocne w leczeniu długiego covidu. Jednak większość zapytanych przez redakcję "The BMJ" ekspertów jest zdania, iż tego typu zabiegi są zbyt inwazyjne, a ich skuteczność nie została udowodniona. Są czymś, czego chwytają się zdesperowani pacjenci, którym nie pomagają stosowane obecnie terapie i leki.
- Obawiam się, że tym pacjentom zaoferowano terapie, które nie zostały ocenione nowoczesnymi metodami naukowymi. Nie stoją za tymi zabiegami żadne dobrze zaprojektowane badania kliniczne. W tej sytuacji leczenie może przynieść korzyści, ale nie musi oraz - co niepokojące - niesie ze sobą pewne ryzyko i może wyrządzić szkodę - mówi Beverley Hunt, dyrektor medyczny organizacji charytatywnej Thrombosis UK.
Afereza grozi krwawieniami, które trudno opanować, zaburza proces krzepnięcia krwi, grozi infekcjami i silną reakcją alergiczną na środki stosowane podczas zabiegu. Może spowodować siniaki, krwawienia z nosa i krwotoki mózgowe, więc po takim zabiegu pacjenci wymagają długiej obserwacji.
Problem też w tym, że nadal nie bardzo wiadomo, co wywołuje długi covid i czy rzeczywiście stoją za tym mikrozakrzepy. Są biomarkerem choroby, ale nie wykazano, aby powodowały chorobę. Inne hipotetyczne przyczyny zespołu postcovidowego to pozostałości wirusa w organizmie lub rozregulowanie systemu odpornościowego, albo wszystkie te przyczyny naraz.
Robert Ariens, profesor biologii naczyniowej w Szkole Medycznej Uniwersytetu w Leeds uważa, że kliniki oferujące aferezę i terapię przeciwzakrzepową proponują leczenie oparte na hipotezie, która wymaga dalszych badań naukowych.
- Jak dotąd, nie ma żadnych opublikowanych i zrecenzowanych dowodów wskazujących na to, że afereza i leczenie przeciwzakrzepowe zmniejszają mikroskrzepy. Niewiele też wiemy o samych mikrozakrzepach, a ponieważ nie wiemy, jak powstają, nie możemy też powiedzieć, że takie leczenie powstrzyma nawrót zakrzepów - mówi prof. Ariens.
Źródła: The BMJ, ScienceAlert.com