Czy czeka nas czwarta dawka szczepionki przeciw COVID-19? Eksperci wyjaśniają

Naukowcy zalecają trzecią dawkę szczepionki przeciw koronawirusowi. Jednak kolejne zastrzyki tą samą szczepionką nie wydają się najlepszym możliwym rozwiązaniem. Należy pomyśleć nad inną strategią walki z pandemią - zauważają amerykańscy eksperci.

Więcej na temat pandemii COVID-19 na głównej stronie Gazeta.pl

Pojawienie się nowego niezwykle zaraźliwego wariantu wirusa spowodowało, że znowu realna stała się perspektywa nadmiernego obciążenia szpitali z powodu ciężko chorych na COVID-19. Mimo trzeciej dawki szczepionki liczba zakażonych nadal rośnie. Omikron ze swoimi 50 mutacjami spowodował, że aktualnie podawane szczepionki są w rzeczywistości coraz mniej skuteczne. Izrael podjął nawet decyzję, aby osobom z grup wysokiego ryzyka (przede wszystkim osobom starszym i z niedoborami odporności) podać kolejną, czwartą już dawkę. Jednak amerykańscy eksperci nie są przekonani, czy świat powinien iść tą drogą. Podawanie kolejnych dawek co sześć miesięcy wydaje się nierealistyczne. - Czas na nową strategię walki z pandemią - zauważają eksperci w rozmowie z dziennikiem "The New York Times".

Wzmocnić ochronę przed omikronem i kolejnymi wariantami wirusa

Podawanie szczepionek przypominających nie jest w immunologii niczym niezwykłym. Tak dzieje się choćby w przypadku zastrzyków przeciwko krztuścowi i błonicy, a już najlepszym przykładem są corocznie zalecane zastrzyki przeciw grypie. Jednak czwarta dawka tej samej "starej" szczepionki przeciw COVID-19 wydaje się ekspertom nie najlepszym wyjściem (wyjątkiem są osoby z osłabionym układem immunologicznym, którym kolejne dawki szczepionki mogą przynieść korzyści).

Zastrzyki przypominające podnoszą poziom przeciwciał i wspierają ochronę przed COVID-19, przez co zmniejszają presję na system opieki zdrowotnej, tymczasowo spowalniając rozprzestrzenianie się wirusa. I tutaj eksperci są zgodni - wszyscy powinniśmy wziąć trzecią dawkę. Jednak co do czwartej dawki nie ma już takiej pewności.

Zastrzyki przynoszą chwilowy wzrost poziomu przeciwciał, ale niestety taka sytuacja nie utrzymuje się długo. Wraz z upływającym czasem widać spadek stężenia przeciwciał neutralizujących, ponadto nawet trzecia dawka nie zawsze chroni przed zakażeniem się omikronem, który "nauczył się" omijać obronę immunologiczną organizmu.

W rozmowie z dziennikiem Shane Crotty, wirusolog z Instytutu Immunologii La Jolla w Kalifornii, stwierdza, że - mimo wysokich poziomów przeciwciał anty-COVID-19 obserwowanych po trzeciej dawce - będzie teraz bardzo trudno na dłużej zatrzymać wirusa. Potrzebna jest szczepionka nakierowana na konkretny wariant wirusa, czyli na omikron, a nie na "klasycznego" SARS-CoV-2.

- Nie ma sensu kontynuować wzmacniania przeciwko wariantowi, który już minął. Z czwartą dawką szczepionki zdecydowanie poczekałbym na szczepionkę wycelowaną w omikrona - powiedział Ali Ellebedy, immunolog z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis. Pfizer, Moderna i Johnson & Johnson testują teraz przeprojektowane szczepionki właśnie z myślą o omikronie.

Jeśli zadaniem szczepionek ma być zwiększenie odporności na omikron i przyszłe warianty wirusa, konieczna jest zmiana strategii. Eksperci uważają, że jako wzmacniaczy już podanej szczepionki przeciw COVID-19 można by na przykład używać preparatów wziewnych lub doustnych. Obecnie trwają prace nad tego typu "dopalaczami" szczepionki. Miałyby zapobiegać infekcji w strategicznym miejscu, czyli w nosie i w jamie ustnej, które wirus atakuje w pierwszej kolejności.

Ponadto pozostawienie dłuższego odstępu pomiędzy kolejnymi dawkami szczepionki może również wzmocnić odporność, jak zauważyło kilku ekspertów. Dlatego początkowo niektórzy sprzeciwiali się trzeciej dawce. Omikron i gwałtowny wzrost liczby zakażonych spowodował jednak, że zmienili zdanie.

Jedna szczepionka na wszystkie koronawirusy

Druga droga to tak zwana szczepionka pankoronawirusowa. Prace nad uniwersalną szczepionką na koronawirusy już trwają, a wyniki uzyskane w laboratorium wydają się bardzo obiecujące (jednak pierwsze niewielkie badania na ludziach dopiero startują).

Niedawno naukowcy z Walter Reed Army Institute of Research (WRAIR) w USA poinformowali, że ich próbna szczepionka zdaje się zapewniać szeroką ochronę przed nowymi, niepokojącymi wariantami SARS-CoV-2 oraz przed innymi koronawirusami (takimi jak SARS-CoV-1).

- Dążymy do stworzenia szczepionki pankoronawirusowej - takiej, która zapewniałaby bezpieczną, skuteczną i trwałą ochronę przed wieloma wariantami SARS-CoV-2 oraz innymi szczepami - mówił dr Kayvon Modjarrad, współtwórca preparatu.

Zobacz wideo Co zachęciłoby Polaków do zaszczepienia się przeciw COVID-19

Szczepionka broni przed szpitalem

Nie mamy obecnie mocnych dowodów naukowych, że czwarta dawka szczepionki wyraźnie podniesie poziomy przeciwciał neutralizujących, i to na dłużej. Może warto zatem zawierzyć układowi immunologicznemu i wykonanej już pracy. Po szczepionkach (po trzech, ale też po dwóch dawkach) pozostaje nam jeszcze silna ochrona komórkowa, czyli limfocyty T i B, które przejmują część zadań związanych z walką z wirusem. Nie chronią przez zakażeniem się omikronem, ale łagodzą objawy i przebieg choroby, a zatem pozwalają uniknąć hospitalizacji.

Pamiętajmy bowiem, że w przypadku najnowszego lub następnych wariantów wirusa trzecia dawka nie tyle zapobiegnie infekcji, ile chroni  przed ciężką chorobą. Świadczą o tym statystyki: obecnie na oddziałach intensywnej terapii w absolutnej większości leżą pacjenci, którzy się nie zaszczepili.

- Ludzie, którzy są zaszczepieni, naprawdę dobrze sobie radzą z hospitalizacją - powiedział Michel Nussenzweig, immunolog z Uniwersytetu Rockefellera w Nowym Jorku.

Uodpornić cały świat (a nie tylko własną populację)

Koronawirus będzie się rozprzestrzeniał (i mutował) tak długo, jak długo nie zabraknie mu żywicieli. I to jest jeden z argumentów za pomaganiem krajom, dla których albo zabrakło szczepionki, albo ich na nią nie stać.

- Jeśli w większości państw świata pandemia spowolni, wówczas zmniejszy się ryzyko pojawienia się nowych mutacji wirusa. I to jest argument za pomaganiem innym narodom w uodparnianiu ich populacji zamiast wzmacniania tylko naszej własnej - mówi dr Scott Hensley, immunolog z Uniwersytetu Pensylwanii.

Jak podkreślają eksperci, należy mieć na uwadze, że zapobieganie infekcjom wymaga innego podejścia niż ochrona przed ciężkimi objawami choroby. - A może szczepić przede wszystkim dzieci? - zastanawiają się teraz naukowcy. Taka strategia sprawdza się w przypadku pneumokoków. Wirusy szybko przenoszą się pomiędzy najmłodszymi, a potem na dorosłych, zatem zatrzymanie infekcji w szkołach czy przedszkolach pomoże chronić również dorosłych.

Źródło: The New York Times

Więcej o: