Więcej tekstów na temat nowego wariantu koronawirusa znajdziesz na pierwszej stronie Gazeta.pl
Co w nowym wariancie wirusa tak zaniepokoiło ekspertów? Po bliższym przyjrzeniu się zmianom, jakie zaszły w budowie koronawirusa zidentyfikowano aż 32 mutacje w obrębie białka kolca. Co więcej, 10 z nich dotyczy tak zwanej domeny wiążącej receptor (RBD), czyli miejsca które służy wirusowi do przyłączania się do komórki (wirus wiąże się z receptorem ACE2 znajdującym się na powierzchni wielu komórek ciała). Delta, która rozpędziła czwartą falę pandemii, w domenie wiążącej receptor miała "tylko" dwie mutacje.
Preparaty, którymi jesteśmy obecnie szczepieni, skonstruowano w taki sposób, aby "wytrenować" układ immunologiczny w rozpoznawaniu białka kolca SARS-CoV-2 i skłonić do produkcji przeciwciał zdolnych zablokować to kluczowe białko. Przeciwciała neutralizujące mają nie dopuścić do związania się wirusa z receptorem ACE2. Jeśli jednak omikron wygląda inaczej, to ta linia obrony może okazać się nieskuteczna. Co zatem pozostanie z naszej poszczepiennej ochrony immunologicznej w starciu z omikronem? Odpowiedź ekspertów podnosi na duchu.
Danny Altmann, profesor immunologii w Imperial College London wyjaśnia, że nawet w takich przypadkach pozostaje nam jeszcze sporo narzędzi. Szczepionki (a także zwalczona infekcja) budują naszą odporność także dzięki komórkom T (limfocyty T).
Prof. Altmann zauważa, że poza przeciwciałami neutralizującymi mamy jeszcze kilka linii obrony przed wirusem. Wydaje się na przykład, że limfocyty T są w stanie rozpoznać zmutowanego wirusa i tym samym skłonić układ immunologiczny do działania.
Komórki T są odpowiedzialne za tzw. odpornościową odpowiedź komórkową. Dojrzewają w grasicy, gdzie namnażają się i różnicują w pomocnicze, regulacyjne i cytotoksyczne komórki T lub stają się komórkami T pamięci. Krążą wraz z krwią lub limfą po całym organizmie. Pobudzone przez odpowiedni antygen pomocnicze komórki T wydzielają przekaźniki chemiczne zwane cytokinami, które z kolei stymulują różnicowanie się komórek B w komórki plazmatyczne, czyli pośrednio wpływają na produkcję przeciwciał.
Na dowód tego, że szczepionkom prawdopodobnie udaje się w dużym stopniu chronić organizm przed omikronem, są informacje, które docierają z Republiki Południowej Afryki. - Dane, które otrzymujemy z RPA wydają się mówić, że nie jest aż tak groźnie. Obecnie do szpitali trafiają głównie osoby niezaszczepione, tak jakby szczepienia nadal nam jakoś służyły - mówi prof. Altmann.
Immunolog Paul Morgan z Cardiff University (Wielka Brytania) także uspokaja. W rozmowie z "Guardianem" mówi o możliwym "stępieniu odporności" w obliczu wariantu omikron, a nie o całkowitej jej utracie. Wyjaśnia to w ten sposób.
- Wirus nie może stracić każdego epitopu (fragment antygenu, który wywołuje odpowiedź immunologiczną i wiązany jest przez przeciwciała lub receptory limfocytów T) na swojej powierzchni, ponieważ gdyby tak się stało, to białko kolca nie mogłoby już działać. Tak więc, podczas gdy niektóre przeciwciała i klony komórek T wytworzone przeciwko wcześniejszym wersjom wirusa mogą nie być skuteczne, będą inne, które pozostaną skuteczne.
Eksperci podkreślają, że w obliczu omikronu tym bardziej należy się szczepić i wzmacniać istniejącą odporność. Jeśli odpowiedź immunologiczna na nowy wariant wirusa będzie skuteczna tylko w połowie, to i tak pozostaje całkiem sporo z naszej ochrony. A trzecia dawka jeszcze nas wzmocni.
David Matthews, profesor wirusologii z University of Bristol zauważa, że osoby zaszczepione podwójną dawką, które dodatkowo przechorowały COVID-19, uzyskały bardzo szeroką ochronę, i to zarówno przed "oryginalnym" wirusem z Wuhan, jak i przeciwko kolejnym wariantom. W najtrudniejszej sytuacji są osoby niezaszczepione.
Omikron i jego wpływ na pandemię to na razie wielka niewiadoma. Jako wariant budzący niepokój jest przedmiotem intensywnych badań. Testy szczepionek już się rozpoczęły, a ich wyniki będą znane prawdopodobnie za około dwa tygodnie.
Źródła: The Guardian, WHO