Do końca kwietnia tego roku na całym świecie udało się podać ponad miliard dawek szczepionki na COVID-19 - informuje "Bloomberg", który skrupulatnie śledzi walkę z pandemią. Redakcja co miesiąc przygotowuje ranking miejsc, w których żyje się stosunkowo najlepiej, jeśli chodzi o jakość życia i uciążliwości związane z pandemią.
Do tej pory na czele tej listy znajdowała się Nowa Zelandia, która w najnowszej klasyfikacji została "zdetronizowana" przez Singapur. To miasto-państwo zatrzymało transmisje lokalne niemal do zera, a rygorystyczne zasady, obowiązujące przy wjeździe do kraju, skutecznie zablokowały "import" COVID-19. Singapur zaszczepił też już około jednej piątej populacji, podobnie jak Nowa Zelandia czy Tajwan, najlepiej radzące sobie z koronawirusem.
Ranking przygotowywany przez Bloomberga obejmuje takie wskaźniki jak: nowe przypadki, liczba zgonów, liczba podanych dawek szczepionki, swoboda przemieszczania się ludzi, perspektywy ekonomiczne, w tym otwarcie gospodarki. Klasyfikacja obejmuje 53 gospodarki świata, a ostatnie dwa miejsca zajmują Polska i Brazylia.
Mieszkająca w Singapurze reporterka BBC opisuje, jak żyje się tam w tych czasach. - Życie w Singapurze może być całkiem dobre - chociaż z kilkoma poważnymi zastrzeżeniami - czytamy w jej artykule.
Sukcesy Singapuru w powstrzymywaniu transmisji koronawirusa są wynikiem bardzo surowych przepisów i rygorystycznego ich przestrzegania, jeśli chodzi o podróżowanie i "nieprzenikalność" granic. Przyjeżdżając więc do Singapuru, trzeba się poddać badaniom na obecność wirusa oraz izolacji.
W kraju pełen lockdown obowiązywał tylko przez dwa miesiące i to na początku zeszłego roku. Od tego czasu życie w mieście przebiega "niemal normalnie". Jednak wszędzie w przestrzeni publicznej obowiązują maseczki, nawet na zewnątrz. Wolno je zdjąć tylko podczas ćwiczeń oraz jedzenia. Spotkania w większym gronie, na przykład w restauracji, są dozwolone, pod warunkiem, że nie uczestniczy w nich więcej niż osiem osób.
Cały czas otwarte pozostawały kina, sale koncertowe, centra handlowe. Można jeździć na rejsy wokół wysp. Zrezygnowano z pracy zdalnej i w większości przypadków pracownicy wrócili do biur. Szkoły i przedszkola są otwarte, także miejsca zabaw czy różnego typu centra rozrywki, przy czym obowiązuje w nich limit miejsc oraz oczywiście maski. Dystans fizyczny stał się normą w Singapurze i nadal nie wolno organizować dużych zgromadzeń.
Mieszkańcy Singapuru sukcesywnie się szczepią (do tej pory - ok. 15 proc. populacji jest już po co najmniej jednej dawce). Badania prowadzone przez IPS (Institute of Policy Studies) pokazały też, że od zeszłego roku zmniejszyła się liczba osób niechętnych szczepieniom. Singapur liczy prawie 6 mln mieszkańców, zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem gęstości zaludnienia.
Jednak istnieje grupa społeczna, która w Singapurze nie cieszy się ze swobody przemieszczania się. Są to setki tysięcy obcokrajowców pracujących w Singapurze i mieszkających w przeludnionych hotelach robotniczych. Ich życie zamyka się pomiędzy zakładem pracy a miejscem zamieszkania, a o pozwolenie na jego opuszczenie muszą prosić swoich pracodawców. Wolny czas spędzają w zatwierdzonych przez rząd ośrodkach rekreacyjnych.
Kraj boryka się także z poważnymi obniżkami płac lub bezrobociem wywołanym pandemią, a także ze wzrostem liczby ofiar przemocy domowej.
Dlaczego Singapurowi udaje się kontrolować pandemię bez większych ograniczeń w codziennym życiu i bez zatrzymywania gospodarki? Istnieje bardzo skuteczny system identyfikowania zakażonych i ich kontaktów.
Każdy przypadek COVID-19 jest tutaj skrupulatnie badany i osoby mające jakąkolwiek styczność z zakażonym, a także osoby stykające się z jego kontaktami, są odnajdywane i natychmiast izolowane. To temu wyrafinowanemu i rozbudowanemu programowi do śledzenia kontaktów Singapur zawdzięcza, że uniknął losu Wuhan - podkreślają władze. System ten polega na analizowaniu nagrań z monitoringu, dochodzeniach prowadzonych przez policję oraz na niemal pracy detektywistycznej służb sanitarnych, czyli obdzwanianiu kolejnych osób w celu zidentyfikowania łańcucha zakażeń.
Opracowana specjalnie na potrzeby pandemii aplikacja niemal wyeliminowała prywatność. - Przywykliśmy, że gdziekolwiek się udajemy, musimy skorzystać ze specjalnego dedykowanego programu lub mieć ze sobą token, który śledzi nasze miejsce pobytu i osoby, z którymi się kontaktujemy, chociaż rząd twierdzi, że te dane są anonimowe - pisze reporterka BBC.
Istnieją też poważne ograniczenia w podróżowaniu za granicę, co oznacza, że mieszkańcy nie mają tak naprawdę gdzie odpoczywać (zwykle jeździli na weekendy do sąsiednich krajów) i ograniczają się do lokalnych rozrywek i miejsc. Oznacza to jednak przede wszystkim ograniczenie kontaktów z rodziną mieszkającą w innym kraju.
Źródła: BBC.com, Bloomberg.com, straitstimes.com