- Szczepionka to najprawdopodobniej najpotężniejsza dostępna nam metoda wpływania na zdrowie publiczne. I chociaż nadzieja i optymizm są nam bardzo potrzebne w tych mrocznych czasach, ważna jest przejrzystość. Musimy mówić jasno i otwarcie, że chociaż ukierunkowane szczepienia mogą zapewnić pewną ochronę, nie zapewnią tak prosto powrotu do "życia takiego, jakie znaliśmy" - napisał na stronach "Guardiana" David Salisbury, były dyrektor ds. szczepień w Departamencie Zdrowia i współpracownik Chatham House’s Global Health Programme.
Firmy farmaceutyczne oraz politycy podają czasem bardzo optymistyczne terminy dostarczenia szczepionki na COVID-19. Mówi się nawet o końcówce 2020 lub początku 2021 roku. David Salisbury obawia się, że wszyscy pokładamy w tych szczepionkach zbyt wielkie nadzieje. Wydaje się nam bowiem, że to rozwiąże problem koronawirusa raz na zawsze i znowu będziemy mogli wrócić do naszych zwykłych przyzwyczajeń. A tak nie jest i powinno się o tym głośno i wyraźnie mówić.
- Ważne, żebyśmy byli realistami i mieli świadomość, co może zrobić szczepionka a czego nie - pisze Salisbury.
Jeżeli nawet uda się w miarę szybko przeprowadzić program masowych szczepień, to nie oznacza to, że całe społeczeństwo będzie chronione.
- Aby dowiedzieć się, jaka część społeczności byłaby odporna po programie szczepień musimy pomnożyć odsetek zaszczepionej populacji przez skuteczność szczepionki - wyjaśnia Salisbury. Jeśli zatem szczepionka będzie miała 75 procent skuteczności (a jest to założenie optymistyczne) i zaszczepimy, powiedzmy 75 procent populacji, to prawdziwy poziom ochrony będzie wynosił 56 procent. A zatem nie wystarczy to do osiągnięcia progu odporności stadnej i nadal będzie istniało niebezpieczeństwo krążenia choroby i infekcji tak groźnej dla najsłabszych. - Rozluźnienie zasad dystansu społecznego w obliczu takiego ryzyka przypomina trochę rosyjską ruletkę. A co będzie, jeżeli szczepionka będzie tylko w 50 procentach skuteczna?
Jeżeli chcemy osiągnąć poziom odporności stadnej i mówić o ochronie populacji zaszczepione muszą być wszystkie grupy wiekowe, nie tylko najstarsi i z grup ryzyka. W przeciwnym przypadku mówimy o ochronie indywidualnej, a nie o przerwaniu transmisji choroby. Ukierunkowane szczepienia nie pozwolą na powrót do "normalnego życia".
Obecnie kraje nastawione są na strategię ochrony osób, a nie na strategię przerwania transmisji - uważa Salisbury. Wiele zależeć będzie od skutecznego zaszczepienia dwiema dawkami osób, które nie czują się zagrożone.
- Wyzwaniem będzie na przykład przekonanie młodych ludzi, aby zaszczepili się nie dla własnego dobra, tylko dla dobra innych
- podkreśla ekspert.
Źródło: The Guardian