Zasłanianie twarzy w miejscach publicznych jest dla nas rozwiązaniem obcym kulturowo. Wiąże się z pewnymi niedogodnościami, sprzyja zmianom skórnym, wzmożonej potliwości, utrudnia swobodne oddychanie. Może komuś uratować życie. Nie robimy tego dla kaprysu czy widzimisię. Czy to działa? Świat chce wierzyć, że tak. I jest sporo przesłanek wskazujących, że może działać. Ma jednak znaczenie, czym twarz zasłaniamy.
W kwestii masek i przyłbic niewiele wiemy na pewno, ale już trochę tak.
Od początku roku na całym świecie przeprowadzane są najróżniejsze testy i badania, które mają nam odpowiedzieć, czy i w jakim stopniu noszenie maseczek lub przyłbic może ograniczyć szerzenie się pandemii. Większość analiz nie jest doskonała choćby dlatego, że nie może uwzględnić wszelkich aspektów zachowań społecznych, warunków pogodowych, środowiskowych, zmian zachodzących w samym patogenie etc. Ulica to nie laboratorium, a manekin to nie Kowalski, który ma maseczkę pod nosem tylko po to, żeby w razie czego zwieść policjanta i nie zapłacić mandatu.
Stąd WHO, początkowo sceptyczne wobec zasłaniania twarzy (więcej na ten temat), czy amerykańskie CDC (Centers for Disease Control and Prevention, czyli Centra Kontroli i Prewencji Chorób), wyjątkowo poważnie potraktowały analizę statystyk zgonów w 194 krajach, z której wynika, że śmiertelność może być nawet o kilkadziesiąt procent niższa tam, gdzie wirus uderzy mocno, ale zasłanianie twarzy jest powszechnie przyjęte i restrykcyjnie przestrzegane. Co do samego szerzenia się pandemii, według różnych badań, wprowadzenie nakazu noszenia masek spowodowało szybki zauważalny spadek zachorowań o kilkanaście procent.
Niewiele? Niedawno ruszył niezwykle kosztowny program szczepień dzieci w Afryce przeciw malarii. Badania kliniczne wskazują na skuteczność szczepionki, nad którą pracowano ok. 30 lat, na poziomie 30-40 proc. Mało? Po co to robić? Uratowanie życia trzem osobom na dziesięć jest bezcenne. W przypadku SARS-CoV-2 koszty noszenia maseczek są nieporównywalnie niższe. Kluczowa jest dobra wola.
Podając jakiekolwiek liczby, trzeba podkreślać, że mówimy wciąż o szacunkach oraz podejrzeniach i niewykluczone, że przy zmienionej metodologii czy nawet powtórzonym badaniu okażą się nieco inne. Nie zmienia to jednak faktu, że jak dotąd nikt nie przedstawił miażdżących dowodów nieskuteczności czy szkodliwości zasłaniania twarzy. To przede wszystkim kwestia naszej dobrej woli i odpowiedzialności za innych.
Oczywiście, testy laboratoryjne również mają sens. One także wskazują na sensowność zasłaniania twarzy. Pozwalają choćby sprawdzić, jak zachowują się krople wydostające z naszych dróg oddechowych w zderzeniu z maską czy przyłbicą. Można ustalić, że zazwyczaj zalecany dystans społeczny latem (1,5-2 metrów), zimą jest już niewystarczający, bo w chłodnym powietrzu krople oddechowe docierają dalej, nawet na odległość 6 metrów.
Więcej na ten temat:
Mamy okazję przekonać się, jak górą, dołem, bokiem, czyli w każdym miejscu, gdzie przyłbica nie przylega ściśle do twarzy, wydostaje się wirus wraz z kroplami (więcej na ten temat). Wprawdzie najpewniej dociera na odległość 0,9 m, czyli mniejszą niż bez żadnej osłony (2 m), ale przy pogodzie bezwietrznej. Zresztą, czy na ulicy, wysiadając z autobusu, w sklepie między regałami itd., jesteśmy w stanie cały czas unikać bliższego kontaktu z ludźmi?
Wiele osób uważa, że przyłbice są wygodniejsze, bardziej przyjazne i preferuje to rozwiązanie. Jeszcze do niedawna nasze władze także nie widziały żadnej różnicy, czym zasłonimy twarz. Jednak według aktualnej wiedzy, z punktu widzenia szerzenia się pandemii, przyłbice to gorsze rozwiązanie. Oczywiście, są pomocne, gdy ktoś naprzeciwko nas kichnie. Krople zostaną na plastikowej powierzchni. Jeśli jednak to my kichniemy, krople dość sprawnie zaczną wydostawać się wszelkimi otworami i możemy zakazić innych. W przypadku drobnych kropli oddechowych - ich przepływ przy zastosowaniu przyłbicy jest swobodny.
Musimy sobie zdawać sprawę, że nawet będąc nosicielem bezobjawowym i zakażając innych, łagodnie przechodzących infekcję, możemy mieć kogoś na sumieniu. Wiele osób. Kolejne zakażone osoby - bliscy, a nawet obcy, spotkani na przykład w sklepie, ich znajomi itd - mogą nie mieć tyle szczęścia. Im więcej masz kontaktów, tym większe prawdopodobieństwo, że przyczynisz się do czyjejś śmierci.
To nie tak, że przyłbice w ogóle nie mają sensu. Chociaż ryzyko jest niewielkie, koronawirus może wniknąć do naszego organizmu także przez oczy (więcej na ten temat). Ryzyko jest niewielkie, ale wyraźnie rośnie, gdy jesteś narażony na regularny kontakt z SARS-CoV-2 powyżej 15 minut, czyli w przypadku pracowników służby zdrowia, sklepów, nauczycieli itd. Pleksa może nie wystarczyć. Eksperci z Azji, Europy i Ameryki zachęcają do dodatkowej ochrony oczu w postaci przyłbic, ale też gogli ochronnych.
Najlepsza przyłbica? Z jak najmniejszą liczbą otworów i szczelin, jak najlepiej przylegająca do twarzy. Niestety, wówczas przestaje być wygodnie...
Trzeba też pamiętać, że jej dezynfekcja jest dość skomplikowana (patrz grafika powyżej). Z drugiej strony - staranne umycie w ciepłej wodzie z mydłem, analogicznie jak rąk, też ma jakiś sens. Koronawirusa nie zabije, ale może zmyć.
Początkowo specjaliści sądzili, że zakażamy się SARS-CoV-2 od chorych kaszlących i kichających. Z czasem dynamika epidemii i doświadczenia pokazały, że zakażeni bezobjawowi (w tym dzieci) odpowiadają za wiele zakażeń. Obecnie uważa się, że za ponad połowę.
Więcej na ten temat:
To zresztą dość logiczne. Osoba kaszląca, kichająca i z bardzo wysoką gorączką raczej nie idzie na wesele, nie wsiada do tramwaju, a wiemy, że to miejsca, w których dochodzi do zakażeń.
Myślisz, że nie masz koronawirusa, więc nikomu nie zagrażasz? Niestety, nie możesz mieć pewności, nawet jeśli przeszedłeś niedawno test i wynik był negatywny. Mogłeś zakazić się w drodze do domu z laboratorium i już może być nieaktualny. Zresztą nie ma testów o 100 proc. niezawodności. Bywa, że pacjenci o ciężkim przebiegu COVID-19 wyniki testu mają negatywne, dlatego za badanie rozstrzygające wielu specjalistów uznaje dopiero tomografię płuc. Za pomocą CT testowano pacjentów w Chinach czy Lombardii. Charakterystyczne dla covidu "mleczne płuca" wykrywano u osób, które nawet kilkakrotnie miały wynik testu fałszywie ujemny (więcej na ten temat).
Już to miałeś? Jesteś bezpieczny? Niestety, jest coraz więcej dowodów, że możliwe jest ponowne zakażenie SARS-CoV-2:
Reasumując: kto powinien nosić maseczkę? Każdy. Nie możesz ze względów zdrowotnych? Musisz uzyskać specjalne zaświadczenie od lekarza. Pamiętaj jednak, że nie będzie to łatwe. Większość z nich przekonuje, że astma czy schorzenia laryngologiczne nie są dla nich takim przeciwwskazaniem. Wręcz przeciwnie, dotyczą osób z grupy podwyższonego ryzyka ciężkiego przebiegu covidu, więc zalecają im stosowanie maseczek.
Najlepsze funkcje ochronne pełnią maski typu FFP2, FFP3 (możesz spotkać się też z oznaczeniami N95, N99), bo zatrzymują zdecydowaną większość cząstek wydostających się z dróg oddechowych. Nie są jednak zalecane wszystkim - raczej przeznaczone dla pracowników służby zdrowia i z grup podwyższonego ryzyka.
Oczywiście, to nic złego, jeśli zdecydujesz się na taką maseczkę i kupisz ją na wolnym rynku. Coraz więcej firm przebranżowiło się, oferuje sprzedaż komercyjną środków ochrony, bez szkody dla służb medycznych. Te coraz częściej są pozbawione odpowiednich zabezpieczeń, ale nie z powodu niedoborów rynkowych, a za małych zamówień. Trzeba jednak odpowiedzialnie śledzić sytuację, bo to może się zmienić. Trzeba też pamiętać, że prywatne zakupy mogą windować ceny.
Profesjonalne maseczki można odkażać w warunkach domowych, w mikrofalówce po usunięciu elementów metalowych (więcej na ten temat).
Z punktu widzenia szerzenia się pandemii nie są jednak zalecane maski z zaworami. Owszem, doskonale chronią noszącego maskę i zapobiegają jej zawilgoceniu, ale przez otwór wirus swobodnie wydostaje się na zewnątrz (więcej na ten temat).
Zwykłe maski domowe i prane maski chirurgiczne zatrzymują przede wszystkim największe krople, ale to one najskuteczniej atakują układ oddechowy zdrowego człowieka, więc ich noszenie odgrywa istotną rolę profilaktyczną (patrz grafika powyżej). Osoby o obniżonej odporności są w większym stopniu narażone na skuteczny atak SARS-CoV-2 za pomocą mniejszych kropli, stąd powinny rozważyć noszenie masek profesjonalnych, zwłaszcza gdy są narażone na dłuższy kontakt z potencjalnym źródłem wirusa.
Nie wolno jednak zapominać, że maseczka ma większy sens w połączeniu z częstym myciem rąk i zachowywaniem społecznego dystansu.
Wiosną tego roku, zanim wprowadzono obowiązek noszenia masek, zachęcaliśmy do ich stosowania (zobacz tekst z początku kwietnia). Po miesiącach z pandemią nie mamy żadnych podstaw, by zmienić zdanie. Nie boisz się koronawirusa? Nie bój się, ale załóż maskę.
Czytaj także: