Jedna liczba może wskazywać, jak zaraźliwy jest pacjent z COVID-19. Czy powinna być podawana w wynikach testu?

Niektórzy eksperci są zdania, że informacja o tym, jak wiele potrzeba było cykli, aby wykryć wirusa w próbce, to cenna informacja dla lekarzy i epidemiologów.

Amerykańscy eksperci wysunęli pomysł, aby do oceny stanu pacjenta z COVID-19 używać dodatkowo jeszcze jednego wskaźnika, a mianowicie liczby określającej tzw. cykl graniczny (CT). Jest to pośrednio informacja wskazująca, ile cząsteczek (w tym wypadku koronawirusów) było w badanej próbce.

Cykl graniczny (CT) to moment, w którym w trakcie procesu zwanego reakcją łańcuchowej polimerazy (PCR), czyli mówiąc prościej - w trakcie testu genetycznego na COVID-19 - stwierdza się obecność wirusa w danej próbce.

Próbki śliny czy krwi w laboratorium poddaje się procesom mającym na celu potwierdzenie, czy jest w niej materiał genetyczny wirusa. Służy do tego urządzenie, w którym, dzięki specjalnym technikom, powiela się tak długo fragment wirusowego RNA, aż przybędzie go na tyle dużo, że maszyna jest w stanie go wykryć. Sprawdza się to w kolejnych cyklach i liczba CT to liczba cykli potrzebnych do uzyskania wykrywalnej ilości RNA wirusa.

Jeżeli po 37-40 cyklach nie ma żadnego sygnału, że w próbce znajduje się wirus, uznaje się, że wynik testu jest negatywny. Pozytywne próbki, czyli zawierające materiał genetyczny wirusa, mogą mieć różne wartości CT. Im mniejsze CT, tym mniej potrzeba było cykli, aby wykryć wirusa. Innymi słowy, było go tam całkiem sporo. Dla przykładu, jeżeli potrzeba było tylko 12 cykli (CT wynosi 12), aby wykryć wirusa w próbce, to było go 10 milionów razy więcej niż w próbce o CT równym 35.

Zobacz wideo "Liczba osób zakażonych w Polsce na dobę może być czterokrotnie większa"

Co nam mówi liczba CT?

Naukowcy zastrzegają, że wskaźnik CT dla tej samej próbki może się różnić w zależności od użytej maszyny czy technik, ale i tak może być użyteczny.

- Nawet przy wszystkich niedoskonałościach tej metody informacja o obciążeniu wirusem może być niezwykle pomocna - stwierdza Michael Mina, epidemiolog z Harvard University’s T.H. Chan School of Public Health (Boston). 

- Można powiedzieć, że wyższe miano wirusa (na co wskazują niższe wartości CT) związane jest z większą zaraźliwością - mówi Monica Gandhi, specjalistka ds. chorób zakaźnych na Uniwersytecie Kalifornijskim, która jest zwolenniczką używania wskaźnika CT w diagnostyce COVID-19. 

- I odwrotnie - ludzie często mają pozytywny wynik testu PCR przez tygodnie lub nawet miesiące po wyzdrowieniu, ale mają wysokie wartości CT, co sugeruje, że test zidentyfikował materiał genetyczny, ale z niezakaźnych szczątków wirusa - wyjaśnia badaczka.

Wysokie wartości CT mogą zatem oznaczać, że dana osoba nie musi się już izolować. Ponadto tego typu dane są przydatne, chociażby przy ocenie, czy epidemia się rozprzestrzenia, czy zamiera. Jeżeli u wielu osób zauważa się pozytywny wynik testu, ale wysokie CT, być może zbliżamy się do jej końca.

Wartości CT mogą wskazywać lekarzom, którzy pacjenci poważniej zachorują, a nawet komu grozi śmierć - uważa Monica Gandhi. Wskazuje na to badanie z "Well Cornell Medicine", gdzie zauważono, że wśród 678 hospitalizowanych pacjentów wyższy wskaźnik CT oznaczał mniejsze ryzyko zgonu. Do podobnych wniosków doszli naukowcy w Brazylii, którzy zauważyli, że chorzy z wartością CT 25 lub niższą, byli bardziej narażeni na ciężką chorobę lub śmierć.

- Nie jest to oczywiście jedyny ważny wskaźnik, ale może okazać się bardzo pomocny - uważa Monica Gandhi.

Źródło: Science

Więcej o: