Coraz więcej dowodów wskazuje na to, że nawet po łagodnej infekcji koronawirusowej zyskujemy odporność. W osoczu krwi znajdowane są nie tylko przeciwciała neutralizujące wirusa, ale także tzw. komórki T oraz B pamięci immunologicznej. To te komórki przechowują informację o napotkanych wcześniej cząsteczkach zakaźnych i potrafią szybko "odpowiedzieć" na ponowne zagrożenie. Wiedzą już jakiego typu przeciwciała wyprodukować i skierować do walki z patogenem.
W ciągu naszego życia układ odpornościowy natyka się na ogromną rozmaitość antygenów (atakujące nas cząstki zakaźne, bakterie itp.), z których jednak nie wszystkie są zapamiętywane, co oznacza, że nie zawsze udaje się wytworzyć komórki przechowujące pamięć o danej infekcji. Powstanie komórek, które jeszcze po latach pamiętają i rozpoznają dany patogen, oznacza, że układ immunologiczny ma dobrze opracowaną broń. Komórki pamięci są bowiem zdolne zainicjować specyficzną odpowiedź ze strony układu odpornościowego, dzięki czemu ten potrafi nas obronić się przed zagrożeniem. To jest właśnie mechanizm stojący za odpornością, na którym opierają się na przykład szczepionki.
Długo szukano dowodów, że koronawirus potrafi doprowadzić do zbudowania odporności, szczególnie gdy choroba przebiega bardzo łagodnie. Deepta Bhattacharya, immunolog - pracujący na Uniwersytecie Arizony - jest współautorem jednego z szeregu badań, które zdają się potwierdzać istnienie silnej odporności po przechorowaniu COVID-19, nawet w przypadku lekko chorych.
Pozostają jednak wciąż pewne niewiadome. Na razie naukowcy nie są w stanie powiedzieć, jak długo trwa ta odporność, czyli jak długo układ immunologiczny przechowuje pamięć o koronawirusie. Skłaniają się ku poglądowi, że odporność utrzymuje się co najmniej kilka miesięcy po infekcji SARS-CoV-2. Kolejne badanie, wykonane przez naukowców z Uniwersytetu Waszyngtonu (artykuł jest przygotowywany do publikacji w czasopiśmie "Nature") zdaje się to udowadniać.
- Stwierdziliśmy, że osoby po przechorowaniu COVID-19 rozwinęły specyficzne dla SARS-CoV-2 przeciwciała IgG (immunoglobulina IgG) i osocze neutralizujące (a dokładniej przeciwciała neutralizujące w osoczu krwi), a także specyficzne dla wirusa komórki pamięci B i T, które nie tylko przetrwały, ale w niektórych przypadkach wzrosły liczbowo w ciągu trzech miesięcy od wystąpienia objawów - piszą autorzy badania dostępnego na serwerze medRxiv jeszcze przed naukową recenzją.
Aby można było z całą pewnością stwierdzić, że infekcja powoduje powstanie odporności, trzeba znaleźć dowody, że większość ludzi po ponownym zetknięciu się z patogenem unika zachorowania. Długo obawiano się, że nowy koronawirus potrafi "oszukać" układ immunologiczny i powodując swoistą "amnezję" komórek odpornościowych. - Na szczęście coraz więcej dowodów wskazuje na to, że jednak organizm na tyle uważnie "obserwuje" nowego koronawirusa, że jest w stanie zbudować pamięć immunologiczną, czyli pamięć o poprzednich zakażeniach - dowodzą naukowcy.
Współautorka badania, dr Marion Pepper tłumaczy, że w celu zwalczenia infekcji współpracują ze sobą różne rodzaje komórek odpornościowych. To nie tylko przeciwciała przyczepiające się do powierzchni wirusa, aby go unieszkodliwić, ale także zabójcze limfocyty T, zmuszające zainfekowane komórki do samozniszczenia (czyli tym samym do zniszczenia wirusów, kryjących się w środku). Ponadto są jeszcze pomocnicze komórki T oraz komórki B pamięci, które potrafią przekształcić się w specyficzne przeciwciała nacelowane na koronawirusa, do czego skłaniają je komórki T. Stąd ocena, czy wytworzyliśmy odporność na daną chorobę, polega nie tylko na znalezieniu przeciwciał, ale także mniej licznych, ale newralgicznych komórek T i B pamięci immunologicznej.
Ponadto, zanim jeszcze te komórki pamięci i specyficzne przeciwciała są gotowe do działania, organizm próbuje zwalczyć zakażenie zwykłymi "masowymi" sposobami, wysyłając do walki wielkie ilości komórek odpornościowych zwanych cytokinami.
- Jednak te wszystkie ciałka odpornościowe (limfocyty) nie są żywymi komórkami, lecz nieożywionymi białkami, w dodatku o krótkim okresie trwania - tłumaczą dalej autorzy artykułu. A zatem gdy tylko organizm przestaje je produkować, zanikają i to w ciągu kilku tygodni czy miesięcy. Zanika też większość komórek B, z których wytwarzane są przeciwciała. Ale na szczęście nie wszystkie. Niewielka część nadal krąży po organizmie, przeszukuje go w poszukiwaniu zapamiętanego przez siebie antygenu. Niektóre wracają do szpiku kostnego, gdzie czekają w gotowości aż "usłyszą" kolejny alarm, a tymczasem wytwarzają śladowe ilości przeciwciał, które krążą we krwi nawet przez wiele latach po infekcji. I to właśnie tego typu przeciwciała, zdolne zneutralizować koronawirusa, znajdowane są we krwi osób kilka miesięcy po wyzdrowieniu.
Naukowcy udowodnili teraz, że mimo iż poziom przeciwciał przeciw koronawirusowi spada w miarę upływu czasu, to jednak po około trzech miesiącach stabilizuje się na pewnym poziomie, wystarczającym, aby można było mówić o tym, że powstała odporność. Badacze nie tylko zaobserwować te przeciwciała, ale także pobrali komórki B pamięci i następnie hodowali je w laboratorium.
Kolejne zespoły naukowców wyizolowały także komórki T swoiste dla koronawirusa. Znaleziono je we krwi osób, które chorowały na COVID-19 długo po ustąpieniu objawów. Uważa się, że znalezienie komórek T, nawet w minimalnych ilościach, świadczy o wytworzeniu odporności, mimo że poziom samych przeciwciał neutralizujących może spaść do niewykrywalnych już ilości (badanie przygotowywane jest do publikacji w czasopiśmie "Cell").
- Jednak śledzenie długoterminowych reakcji organizmów ludzi na koronawirusa zajmie nam jeszcze trochę czasu - piszą naukowcy. O dobrej pamięci immunologicznej możemy dopiero mówić, gdy ciałka odpornościowe są obfite, skuteczne i trwałe. W miarę upływu czasu będziemy mieć coraz lepszą wiedzę na ten temat.
Źródła: New York Times, medRxiv.org, medRxiv.org, Cell