Sześć miesięcy po "oficjalnym" pojawieniu się SARS-CoV-2 jest ponad 20 milionów chorych i 737 tys. zmarłych, najwięcej w Stanach Zjednoczonych, Brazylii i Meksyku. Coś, co początkowo wyglądało jak wewnętrzna sprawa Chin rozlało się na cały świat. Mało kto już pamięta, że pod koniec stycznia było "tylko" 10 tys. zakażonych i 200 zgonów w ciągu doby. W kilka miesięcy doświadczyliśmy, co to znaczy żyć z nieokiełznanym wirusem i musieliśmy radykalnie zmienić wiele nawyków, szczególnie tych związanych z życiem społecznym. Widoczne są również skutki blokad gospodarczych.
Do 22 maja odnotowano 5 milionów przypadków zachorowań na COVID-19. Do końca czerwca liczba ta podwoiła się do 10 milionów, a po siedmiu tygodniach było już 20 milionów zakażeń. Margaret Harris ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nie ma wątpliwości: "Jesteśmy w trakcie przyspieszającej, intensywnej i bardzo poważnej pandemii. Jest obecna w każdej społeczności na świecie". Ale pandemia nie wszędzie przebiega tak samo. Niemal każdy kraj przeżywa ją nieco inaczej. Podstawową cechą pandemii COVID-19 jest to, że jej postęp zależy od tego, jak blisko siebie przebywamy. Dlatego tak wiele zakażeń jest w Indiach czy w krajach Ameryki Południowej, gdzie miasta zamieszkują miliony ludzi żyjących w wielkiej bliskości.
Wiele krajów stara się równoważyć znoszenie blokad i ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa, tworząc nowe zasady życia społecznego i gospodarczego. Drastycznie ograniczone są nie tylko podróże, zmieniły się także sposoby wspólnego spędzania czasu.
Nowa Zelandia jest jednym z niewielu krajów, które mogą powiedzieć, że powstrzymały koronawirusa. Wydaje się, że stało się tak dzięki niezwykle sprawnej reakcji władz kraju na samym początku epidemii. Udało im się szybko zamknąć granice kraju, zidentyfikować zarażonych i odizolować, a liczba nowych przypadków dość szybko spadła praktycznie do zera. Niedawno kraj świętował "100 dni" bez koronawirusa. Teraz życie na wyspie wróciło do właściwie do normy, chociaż kraj nie ustaje w wysiłkach i bardzo poważnie ograniczył podróże międzynarodowe.
Za region, który poradził sobie z koronawirusem, mimo że nie dysponuje wielkimi pieniędzmi, uważa się Mongolię. Kraj ma długą granicę lądową z Chinami, a zatem wirus miał ułatwione zadanie. Statystyki zakażeń są jednak uspokajające. Do tej pory zakaziły się tylko 293 osoby i nie odnotowano żadnych zgonów. Ponadto chorzy przechodzili COVID-19 dość łagodnie i nie wymagali intensywnej terapii.
Co takiego zrobiła Mongolia? Przede wszystkim szybko zidentyfikowała zakażone osoby i ich kontakty i poddała izolacji. Zamknięto szkoły i lotniska, wprowadzono obowiązek noszenia masek i propagowano zasady higieny rąk.
Niejasny jest obraz Afryki (najwięcej zachorowań odnotowano w RPA). Specjaliści podkreślają, że być może dlatego, że w innych krajach przeprowadza się mało testów. W Afryce obserwuje się też niższą śmiertelność z powodu COVID-19 niż w innych regionach świata. Największe sukcesy w walce z COVID-19 odniosła Rwanda, gdzie jest system powszechnego bezpłatnego ubezpieczenia zdrowotnego i wszystkie testy oraz leczenie COVID-19 są bezpłatne.
Najbardziej dotknięte pandemią kraje to obecnie Stany Zjednoczone, Brazylia i Indie. Jak mówi prof. David Heymann z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej (London School of Hygiene & Tropical Medicine), tam gdzie "liderzy zdrowia publicznego i przywódcy polityczni mają trudności w rozmowie ze sobą" koronawirus odnosi największe sukcesy.
W Stanach Zjednoczonych panuje wyraźne napięcie pomiędzy prezydentem Donaldem Trumpem a szefem Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) Anthonym Fauci. USA ma ponad 5 mln zakażonych, 163 505 osób zmarło. Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro uważa koronawirusa za niegroźną grypę i ogłasza koniec epidemii. Tymczasem w Brazylii jest 2,8 mln zakażonych, a 101 752 osoby zmarły.
Tak mówi dr Elisabetta Groppelli z St George's University of London, podając przykład kłopotów Australii po tym, jak poluźniła zasady. W niektórych regionach kraju musiano w lipcu powrócić do blokad i to z jeszcze surowszymi zakazami. Otwierające się Hiszpania, Francja i Grecja miały ostatnio największą liczbę przypadków od tygodni. Wzrost zachorowań odnotował Hongkong, mimo iż przedtem miał sporo sukcesów w walce z koronawirusem. Teraz powrócono tam do niektórych obostrzeń, zamknięto bary i siłownie.
Nadal szuka się skutecznego lekarstwa. Oprócz remdesiviru, który uzyskał warunkowe zezwolenie na użycie u najciężej chorych oraz deksametazonu, leku testowanego m.in. w Wielkiej Brytanii, wiele specyfików rozczarowało. Ale analizie poddawane są dziesiątki innych obiecujących terapii. W trakcie oceny znajduje się ponadto 50 różnych testów diagnostycznych, w tym szybkie testy antygenowe, które "mogą zmienić zasady gry", jak twierdzi WHO.
Nadzieje na powrót do normalności wiąże się ze szczepionką, tyle tylko że żadna jeszcze nie została zatwierdzona*, chociaż sześciu "kandydatów" jest obecnie na etapie zaawansowanych testów trzeciej fazy. Według danych WHO na etapie badań klinicznych i przedklinicznych jest obecnie 165 potencjalnych szczepionek.
"Chcę jednak jasno powiedzieć, że widać zielone pędy nadziei i bez względu na to, gdzie znajduje się kraj, region, miasto czy miasteczko - nigdy nie jest za późno, aby odwrócić kierunek epidemii" - powiedział 10 sierpnia na wirtualnej konferencji prasowej szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus.
I dodał, że "Istnieją dwa podstawowe elementy skutecznego przeciwdziałania pandemii: przywódcy muszą zintensyfikować działania, a obywatele muszą zaakceptować nowe zasady".
* Władimir Putin ogłosił 11 sierpnia, że "rosyjskie Ministerstwo Zdrowia wydało pozytywną opinię dotyczącą pierwszej na świecie szczepionki przeciwko koronawirusowi". Doniesienia na jej temat wskazują jednak, że nie tylko można, ale wręcz trzeba mieć wątpliwości co do tej szczepionki. Ponadto Rosja, a także Chiny należą do państw, co do których istnieje podejrzenie, że w badaniach mogą pomijać jedną z faz testów na ludziach - tę, w której szczepionkę bada się pod kątem występowania ewentualnych skutków ubocznych.
Źródła: BBC.com, The Guardian, WHO
Zobacz także: Koronawirus w szkole może rozprzestrzeniać się skuteczniej. Najnowsze badania