Eksperymentalna szczepionka nazwana mRNA-1273, oparta została na fragmencie materiału genetycznego koronawirusa kodującego białko Spike (S). Ma na celu pobudzać nasz układ odpornościowy do walki z zakażeniem. Szczepionka mRNA-1273 to efekt współpracy firmy biotechnologicznej Moderna i naukowców z Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID), na czele którego stoi dr Anthony S. Fauci. Jest to jedna z instytucji podlegających Departamentowi Zdrowia i Opieki Społecznej Stanów Zjednoczonych.
Próbna partia szczepionki powstała niezwykle szybko, bo w 42 dni od wybrania odpowiedniej sekwencji genów. Pierwszą dawkę preparatu podano ochotnikom 16 marca w ramach badań I fazy prowadzonych przez NIAID. Według raportu, opublikowanego właśnie na łamach "The New England of Medicine" (NEJM) szczepionka mRNA-1273 wywołała u ludzi odpowiedź immunologiczną oraz okazała się bezpieczna i dobrze tolerowana przez organizm. W tej fazie badań klinicznych wzięło udział 45 ochotników. Pozytywne wyniki eksperymentu pozwalają teraz twórcom szczepionki przejść do kolejnego etapu badań, czyli do prób na dużych grupach ludzi.
Moderna ogłosiła w tym tygodniu, że testy kliniczne III fazy z udziałem 30 tys. osób rozpoczną się 27 lipca. Próbną szczepionkę otrzyma połowa uczestników, druga połowa natomiast dostanie placebo. Naukowcy zapowiadają, że ten etap badań klinicznych powinien zakończyć się do końca października.
Badania III fazy mają za zadanie ostatecznie potwierdzić skuteczność i bezpieczeństwo szczepionki. Oczywiście, nie wiadomo, czy to się uda. Twórcy szczepionki muszą teraz wykazać, że osoby zaszczepione rzeczywiście są odporniejsze na zakażenie. Aby tego dokonać, należy przetestować szczepionkę w środowisku, w którym wirus jest obecny. Szuka się zatem ochotników mieszkających w regionach zagrożonych lub pracujących w miejscach wysokiego ryzyka.
- Ludzkość potrzebuje jednak nie jednej, a kilku szczepionek, aby uporać się z COVID-19. Obecnie żadna firma na świecie nie jest w stanie wyprodukować potrzebnej ilości szczepionek - czytamy w "New York Timesie".
W pierwszej fazie badań testowano skuteczność niskich, średnich oraz dużych dawek szczepionki, a także jej bezpieczeństwo. Wzięło w nich udział 45 zdrowych osób w wieku od 18 do 55 lat. Podano im dwie dawki szczepionki w odstępie 28 dni. Po drugiej dawce u wszystkich uczestników eksperymentu pojawiła się potrzebna reakcja układu immunologicznego i ich organizmy pokonały koronawirusa. W ich krwi znaleziono taki poziom przeciwciał, jaki mają osoby, które przechorowały COVID-19. Zauważono również, że organizm zdołał wytworzyć komórki T (komórki odpowiedzialne za komórkową odpowiedź immunologiczną), potrzebne, aby powstała odporność na patogen. Twórcy szczepionki są zadowoleni z tych wyników. Uważają, że ich preparat może spełnić swoje zadanie.
W trakcie eksperymentu osoby zaszczepione zgłaszały takie działania niepożądane jak nadmierne zmęczenie, dreszcze, bóle głowy i mięśni oraz ból w miejscu wstrzyknięcia preparatu. Kilka osób dostało gorączki, jedna osoba skarżyła się na pokrzywkę. Wszystkie powyższe symptomy nie były jednak specjalnie nasilone i uznano je za niegroźne.
Najbardziej martwi ewentualna gorączka, która może pojawić się po zaszczepieniu. Jednak dopiero duże kontrolowane badania są w stanie odpowiedzieć na wiele wątpliwości, gdy obserwacje obejmą dużą i zróżnicowaną grupę ludzi.
Mimo że eksperci uważają, że wyniki badań są obiecujące, nie znaczy to jednak, że szczepionka będzie rzeczywiście chroniła przed zakażeniem nowym koronawirusem. Sama obecność przeciwciał, pojawiających się w wyniku zaszczepienia nie oznacza jeszcze pełnej odporności - przypominają naukowcy. Nie wiadomo też, jak długo się utrzyma odporność.
Możliwe, że szczepionka nie zapobiegnie całkowicie infekcji, ale może sprawić, że choroba będzie mniej dotkliwa. A to już jest wiele.
- mówi dziennikowi "New York Times" wirusolog dr Angela Rasmussen z Columbia University w Nowym Jorku.
Źródła: New York Times, NEJM,Moderna