Czy koronawirus okaże się wrażliwy na wyższe temperatury i wzrost promieniowania UV, które latem przybierają na sile? Wyniki badań, opublikowane w "Clinical Infectious Diseases" przez naukowców z Mount Auburn Hospital sugerują, że nie możemy bardzo na co liczyć. Naukowcy przeanalizowali, czy istnieje związek pomiędzy temperaturą, poziomem opadów i wskaźnikiem UV a liczbą nowych zachorowań na COVID-19 w Stanach Zjednoczonych od stycznia do kwietnia 2020 r.
- Częstotliwość występowania COVID-19 maleje wraz z temperaturą, ale tylko do pewnego punktu. Granicą okazuje się temperatura w wysokości około 11 stopni Celsjusza - stwierdzili naukowcy. Dalsze podwyższanie się temperatury powietrza niewiele zmienia, jeśli chodzi o transmisję choroby. Wyższy wskaźnik promieniowania ultrafioletowego powoduje niewielkie spowolnienie przenoszenia się koronawirusa, ale także niezbyt znaczące. Natomiast opady deszczu nie miały żadnego wpływu na liczbę zachorowań na COVID-19.
Nasza analiza pokazuje, że jest mało prawdopodobne, aby przenoszenie się COVID-19 w czasie letnich miesięcy, gdy temperatura wzrośnie, gwałtownie zwolniło
- powiedział Shiv T. Sehra, główny autor badania.
Zespół naukowców stworzył ponadto model mający pokazywać jak wygląda transmisja COVID-19 gdy określona temperatura utrzymuje się dłużej na pewnym poziomie. Stworzono pięć scenariuszy: dla temperatury wynoszącej -1 stopnia Celsjusza, między -1 a 4 stopnie C, w zakresie od 4 do 10 stopni C, między 10 a 16 stopni oraz ponad 16 stopni C.
Najmniej nowych zachorowań na COVID-19 zaobserwowano gdy temperatura powietrza utrzymywała się przez pięć dni powyżej 10 stopni C. Najwięcej nowych przypadków natomiast przypadło na dni z temperaturą poniżej 1 stopnia C.
Ostrzegamy, że epidemia COVID-19 może się nasilić jesienią i zimą
- piszą autorzy badania. Ale ponieważ najgorętsze dni dopiero przed nami, nie można jeszcze właściwie ocenić wpływu znacznego wzrostu temperatury powietrza na rozprzestrzenianie się koronawirusa - dodają naukowcy.