Niemal każdego dnia, z całego świata, płyną skrajnie różne doniesienia o pracach nad szczepionką, która ma nas chronić przed nowym koronawirusem. "Szczepionka może wcale nie powstać", "będzie nie wcześniej niż za dwa lata", "jeszcze w tym roku" itd.
WHO potwierdza, że nad szczepionką pracuje oficjalnie 70 zespołów na całym świecie. Wydaje się, że w grze liczy się pięć, bo prowadzą już badania z udziałem ludzi. Liderzy to:
Który z nich pierwszy dociągnie do mety? Trudno powiedzieć. Na każdym etapie trzeba liczyć się z problemami, które zmienią kolejność na finiszu. Możliwe, że nikogo tam szybko nie będzie.
Nasz wykres to dość karkołomna próba pogodzenia dwóch skrajnie odmiennych ocen co do szans na powstanie szczepionki. Obie są lansowane przez równie poważne instytucje czy autorytety. Część górna obrazuje, jak zazwyczaj wyglądają prace nad szczepionką, część dolna, jak byśmy chcieli, żeby poszło z ochroną przeciw chorobie COVID-19. Nietrudno zauważyć, że oba modele dzieli czasowa przepaść - w pierwszym możemy czekać nawet kilkanaście lat, w drugim będziemy mieć prezent na Boże Narodzenie.
Ustalenie struktury atomowej proteazy HIV, ważnego białka odpowiedzialnego za replikację ("namnażanie") wirusa, pozwoliło stworzyć pierwszy lek dający zakażonym szansę na w miarę długie życie, zazwyczaj w dobrym zdrowiu. Do dziś mówi się, że dokonano tego w rekordowo krótkim czasie - siedmiu lat. Wciąż nie ma szczepionki przeciw HIV, chociaż od pierwszych prób i badań nad nią upłynęło 40 lat, a prace wciąż trwają. Wielokrotnie zapowiadano bliski sukces i szybko te doniesienia dementowano.
Lek poprawiający jakość życia chorych to nie to samo, co szczepionka. O ile sam proces tworzenia i wdrażania preparatu jest zbliżony (etapy, badania kliniczne), to wymagania i obostrzenia dotyczące szczepionek są znacznie bardziej surowe.
Szczepionka z założenia jest stosowana przez ludzi zdrowych, którym aktualnie nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo. Leki przeznaczone są dla osób chorych i właściwie zawsze obciążone ryzykiem wystąpienia działań niepożądanych. W zależności od stanu pacjenta i rokowania przy danym schorzeniu, tolerancja wobec ewentualnych powikłań czy skutków ubocznych (w tym odroczonych w czasie) jest różna. Inne wymagania w tym zakresie stawia się wobec chemioterapeutyków, inne przy lekach na przeziębienie, a jeszcze inne wobec szczepionek.
HIV okazał się niezwykle trudnym przeciwnikiem dla ludzkości, przede wszystkim dlatego, że często i łatwo mutuje. W praktyce oznacza to, że w krótkim czasie zachodzą w nim takie zmiany, że nawet początkowo skuteczne metody trwałego zwalczania wirusa czy leczenia okazują się nieskuteczne. Wiemy już, że SARS-CoV-2 także ma sporą zdolność do mutacji. Naukowcy pozostają ostrożni w ocenie, jak to wpłynie na walkę z wirusem.
Elementy analogiczne do HIV są w genomie SARS-CoV-2. Wirus wydaje się odpowiadać na podobne leki (więcej na ten temat). Te podobieństwa to nie jest powód do optymizmu.
Oficjalnie za początek epidemii SARS-CoV-2 uznaje się początek grudnia 2019 roku, chociaż eksperci przekonują, że wirus pojawił się wcześniej (więcej na ten temat). Tak czy owak - świat dowiedział się o nim jeszcze później. To bardzo krótki okres, nowe zjawisko, więc wciąż więcej niewiadomych niż odpowiedzi.
Naukowcy nie mają choćby pewności czy:
Wszystkie te czynniki mogą wpłynąć nie tylko na czas wyprodukowania szczepionki, ale w ogóle sensowność tych prac.
Dlaczego to tyle trwa, a widełki są tak szerokie (od kilku do kilkunastu lat na cały proces)? Bo na każdym etapie coś może pójść nie tak. Badania się powtarza, bo nawet obiecujący wynik może z czasem okazać się fałszywie optymistycznym. Pacjentów trzeba obserwować nawet już po testach i wdrożeniu produkcji, bo bywa tak, że kluczową rolę nagle odgrywają czynniki, których nie uwzględniono w fazie laboratoryjnej.
Samo zidentyfikowanie antygenu, czyli tej części patogenu (wirusa, bakterii), która odpowiada za odpowiednią, ochronną odpowiedź immunologiczną, może potrwać lata. Czasem jest nim cała komórka, kiedy indziej pojedyncze białko. Znalezienie go jest kluczowe, bo jego zadaniem jest zmuszenie organizmu do produkcji przeciwciał. Jeśli wierzyć deklaracjom uczonych, ten etap w przypadku koronawirusa mamy już za sobą.
Potem badacze decydują czy spróbują ograniczyć aktywność wroga, czy całkowicie go unicestwić. Tak czy owak do szczepionki antygen (czy jego odpowiednik) może trafić, gdy już stanie się niegroźny.
Czasem różne elementy patogenu są oczyszczane i łączone. Dodaje się też inne cząstki (adiuwanty lub substancje pomocnicze), które mogą dodatkowo stymulować układ odpornościowy do odpowiedzi immunologicznej.
Badania przedkliniczne to etap, gdy w warunkach laboratoryjnych sprawdza się działanie szczepionki i jej ewentualny wpływ na organizm. Analizowane są główne składowe oraz skutek ich połączenia. Podczas testów wykorzystane są żywe komórki i tkanki. Jeśli ten etap przebiegnie bez problemów, badania okażą się sukcesem, można przejść do badań z udziałem zdrowych osób lub pacjentów.
Te badania mają kilka faz. Przed III fazą odbywa się badanie: "proof of concept" (zwane też fazą IIb). Po raz pierwszy badana grupa może być już spora (do 9000 osób, w fazie I do 100, w II do 300), więc to swoista próba generalna skuteczności i bezpieczeństwa, ale także sprawdzian sensowności całej koncepcji, w tym ewentualnej produkcji ("dowód słuszności koncepcji"). To badanie, jeśli zakończy się sukcesem, zazwyczaj jest zapowiedzią powodzenia fazy III.
Potem zaczyna się żmudny proces rejestracji - przedstawiania dokumentacji, odpowiedzi na pytania urzędu rejestracyjnego etc. Wreszcie rusza produkcja i dystrybucja, a producent jest odpowiedzialny za nadzór nad jakością już oferowanego produktu.
Transfer technologiczny, czyli optymalne dostosowanie szczepionki do potrzeb rynkowych, według wielu ekspertów nie jest etapem łatwiejszym od wcześniejszych. Odpowiednie oszacowanie rynku i zaspokojenie popytu, dobranie odpowiednich komponentów, które pozwolą na optymalną produkcję przy racjonalnej cenie itd. to spore wyzwania. Rynek szczepionek uchodzi za trudniejszy od rynku klasycznych leków.
Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób czas potrzebny do powstania i wprowadzenia do obrotu szczepionki można tak drastycznie skrócić, jak na naszym wykresie. Deklarują to jednak decydenci.
Pół biedy, jeśli uproszczone zostaną procedury biurokratyczne. O rynek zbytu też nikt się nie będzie tym razem martwił. Pojawiają się głosy, że planowana jest rezygnacja z fazy testów na zwierzętach, bo tu można nawet liczyć na społeczną przychylność. Mniejsze niż zwykle mogą być grupy badanych i czas obserwacji. Wszystkie te zapowiedzi brzmią groźnie (procedury wdrażano latami, w oparciu o doświadczenia kliniczne), ale nie niewyobrażalnie. Są naciski, by działać szybko. Lider w tempie prac - Chińczycy - generalnie, jak uczy historia (w tym walki z koronawirusem), umiarkowanie przejmuje się ewentualnymi kosztami ludzkimi.
Ewentualne szczepienia obowiązkowe? Jeśli nie będzie przejrzystych zasad tworzenia i produkcji szczepionki na każdym etapie, trzeba się liczyć z nasileniem aktywności antyszczepionkowców, a to w dłuższej perspektywie może okazać się dla ludzkości groźniejsze niż przybysz z Wuhan.