Tajwan jest wyspą zamieszkaną przez 24 mln osób, Holandia to natomiast 17-milionowy kraj w centrum kontynentu. Oba regiony zmagają się z epidemią COVID-19, ale idą zupełnie inną drogą. Inne są także rezultaty tej walki. Na Tajwanie zakażeniu uległo tylko 440 osób, z czego siedem zmarło, natomiast Holandia zgłosiła ponad 44 470 infekcji oraz 5775 zgonów (stan na 21 kwietnia). Na łamach "The Guardian" dwaj naukowcy z Uniwersytetu w Ultrechcie zastanawiają się nad przyczynami takich dużych rozbieżności między oboma państwami. Autorzy to Cha-Hsuan Liu, który jest wykładowcą polityki społecznej, oraz Jaap Bos, profesor nadzwyczajny na wydziale interdyscyplinarnych nauk społecznych.
- Historia i kultura Tajwanu kładzie nacisk na kolektyw, a nie na jednostkę. To wyjaśnia wiele rządowych działań, które mogły być w tym kraju przyjęte ze zrozumieniem. Zdecydowana większość obywateli zgadza się na wykorzystanie danych osobowych i jest gotowa pilnie przestrzegać przepisów w imię dobra wspólnego - pisze Cha-Hsuan Liu. Noszenie maski w celu ochrony innych uznawane jest za cnotę społeczną, stało się wręcz normą kulturową.
Rząd od początku nie dowierzał informacjom podawanym przez Chiny, Tajwan nie należy też do Światowej Organizacji Zdrowia, miał ponadto doświadczenia pochodzące z czasów epidemii SARS w 2003 roku oraz ptasiej grypy z 2013 roku. Wszystko to wykorzystał, aby teraz odpowiedzieć na nowe wyzwanie.
Prezydent Tajwanu Tsaui Ing-wen już na samym początku zdecydował się podjąć agresywne kroki, aby zapobiec transmisji wirusa. Pojawił się zakaz podróżowania do Chin i innych krajów, gdzie ogłoszono epidemię. Uruchomiono natychmiast centrum dowodzenia (CECC - Centralised Epidemic Command Centre), które czuwa nad przekazywaniem informacji o infekcjach, a także monitoruje przemieszczanie się zakażonych osób.
- Władze Tajwanu postawiły na "samodyscyplinę nadzorowaną" - wyjaśnia Cha-Hsuan Liu. Szpital, do którego zgłasza się osoba z objawami COVID-19, ma obowiązek przekazać tę informację do CECC, gdzie sporządzana jest mapa miejsc, które zakażony odwiedzał oraz analizowane są jego kontakty. Następnie poprzez sieć komórkową wysyła się ostrzeżenia tekstowe do osób, które mogły znajdować się w pobliżu zakażonego, na przykład w supermarkecie albo podobnym publicznym miejscu. Treść SMS-a zawiera ostrzeżenie, że ktoś przebywał w pobliżu zainfekowanego oraz prośbę o przestrzeganie zasad dystansu fizycznego, mycie rąk, noszenie maseczki itp. Przy czym - podkreśla autor - wszystko to na zasadzie anonimowości. Dane osoby zakażonej nie są ujawniane.
Ponadto stworzono system "elektronicznej bariery" przy pomocy telefonii komórkowej. Dzięki temu lokalne władze monitorują miejsce pobytu osoby poddanej kwarantannie.
Życie publiczne na Tajwanie nie zostało zatrzymane. Od początku epidemii szkoły, sklepy i restauracje pozostały otwarte.
Rząd Holandii nie zdecydował się na wdrożenie aplikacji śledzącej przemieszczanie się zakażonych. Gdy w kraju pojawiły się pierwsze przypadki COVID-19, rząd zalecił ograniczenie podróży do miejsc dotkniętych epidemią. Premier kraju Mark Rutte postawił na indywidualną postawę obywateli, których poprosił o pozostanie w domach i utrzymywanie dystansu fizycznego (1,5 m), a także o samodzielne poddawanie się kwarantannie.
Biura, szkoły, restauracje i bary zostały zamknięte. Masowe imprezy odwołano, wstrzymano także te usługi, które wymagały kontaktu fizycznego. Nie wprowadzono jednak tak surowych obostrzeń, jak na przykład w Hiszpanii czy we Włoszech. - Było to postrzegane jako zbyt daleko posunięta ingerencja w naszą prywatność - pisze prof. Jaap Bos.
Holendrzy nie mieli powszechnego obowiązku noszenia maski. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego trzymał się opinii WHO oraz EDCD (Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób), zalecających maski tylko pracownikom służby zdrowia oraz osobom mającym kontakt z zakażonymi. Można było też swobodnie wychodzić z domu, otwarte były czas parki i tereny zielone.
Gdy liczba zgonów zaczęła spadać poniżej 100 w ciągu doby, rozpoczęto proces łagodzenia obostrzeń. W połowie maja ponownie otworzono żłobki i przedszkola, wznowiono zajęcia w szkołach podstawowych, chociaż na innych zasadach. Dzieci uczą się w szkole dwa dni, a trzy dni online. Otwarto galerie handlowe oraz zakłady fryzjerskie i kosmetyczne. Restauracje mogą przyjmować gości na tarasach i w ogródkach, a od czerwca także w środku, pod warunkiem, że liczba gości nie przekroczy 30.
Źródło: The Guardian