Trwają eksperymenty z lampą ultrafioletową do zabijania wirusów. Czy to będzie przełom w walce z COVID-19?

Od razu należy tutaj powiedzieć, że chodzi o nowy typ lampy ultrafioletowej. Te tradycyjne wykorzystywane, na przykład do sterylizacji masek lub pomieszczeń w szpitalach, są bowiem szkodliwe dla człowieka.

Biura, restauracje, kina, przedsiębiorstwa komunikacyjne, linie lotnicze itd. czekają w tej chwili na skuteczne i w miarę tanie sposoby odkażania. Gdyby udało się masowo produkować lampy, które w bezpieczny dla człowieka sposób zabijają koronawirusa na powierzchni i w powietrzu, można by zmienić przebieg pandemii - piszą naukowcy. Istnieją już takie projekty, oparte o promieniowanie UVC.

Czym jest promieniowanie UVC?

Światło ultrafioletowe to rodzaj promieniowania elektromagnetycznego, niewidzialnego dla człowieka, które w warunkach naturalnych jest emitowane przez słońce. Utrafiolet ma różną długość fali i w zależności od tego dzieli się je na trzy rodzaje: UVC, UVB oraz UVA. To głównie UVA przedziera się przez ochronną warstwę atmosfery i dociera do ziemi. Natomiast promieniowanie UVC, emitowane przez słońce, w ogóle się do nas nie przebija i jest pochłaniane przez górne warstwy atmosfery. Promieniowanie UVC to fale o długości 100–280 nm (nanometrów).

Lampy ultafioletowe stosowane są dość powszechnie do sterylizacji powierzchni czy narzędzi w szpitalach, przychodniach, a także w przemyśle spożywczym do zabijania bakterii, wirusów i pleśni. Niestety, zasięg tej technologii ogranicza fakt, że jest szkodliwa dla człowieka. Promienie UV są rakotwórcze, to one w największej mierze odpowiadają za nowotwory skóry i oczu. Tego typu lampy zatem mogą być stosowane do walki z koronawirusem wyłącznie w miejscach i momentach, w których w jej zasięgu nie ma ludzi i innych żywych stworzeń.

Naukowcy z Columbia's Center for Radiological Research skonstruowali taką lampę UVC, która ma być bezpieczna dla człowieka, a jednocześnie unicestwiać koronawirusa. Pomysł opiera o tzw. promienie dalekiego UVC, o długości fali wynoszącej 222 nanometrów. Tego typu promienie są już niegroźne, nie przenikają bowiem przez naskórek ani też do wnętrza oka.

- Oznacza to, że można je będzie stosować w zamkniętych i zatłoczonych pomieszczeniach - wyrażają nadzieję konstruktorzy. Badania nad wykorzystaniem fali o tej długości rozpoczęto w 2013 roku i początkowo badano, w jaki sposób mogą zadziałać na bakterie oporne na leki. Potem skoncentrowano się na wirusie grypy, a ostatnio dopiero na koronawirusie.

Badania prowadzone są obecnie w laboratorium w Kolumbii, który ma odpowiedni poziom zabezpieczenia biologicznego.

Zobacz wideo Tak wygląda dezynfekcja biura słowackiej policji. Opryskiwane są nawet pozostawione dokumenty

Promienie UVC niszczą koronawirusa na powierzchni w ciągu kilku minut

Do takich wniosków doszli naukowcy po kilku tygodniach prób. Teraz eksperymentują z koronawirusem zawieszonym w powietrzu w rozpylanych podczas kichania czy kaszlu kropelkach. W tym samym czasie sprawdza się, czy promienie o tej długości fali nie szkodzą ludziom. Na razie eksperymentom poddawane są myszy. Po 40 tygodniach napromieniowywania zwierzęta mają się dobrze - donoszą naukowcy.  Przed nimi jeszcze 20 tygodni testów.

Niewielkie ilości wyprodukowanych już lamp, emitujących promienie UVC o długości fali 222 nanometrów, wykorzystywane są w japońskich szpitalach do dezynsekcji. Część fabryk rozpoczęła produkcję tego typu lamp, nie czekając na oficjalne wyniki badań.

Wstępne wnioski z eksperymentu zostały złożone do publikacji w czasopiśmie "Nature".

Źródła: MedicalXpress.com

Więcej o: