Doświadczenia z pandemii koronawirusa pomogą nam w zwalczaniu sezonowej grypy - mają nadzieję badacze

Nasze doświadczenia z czasów pandemii, w tym zasady dystansu społecznego, wzmożona higiena rąk, noszenie maseczek, kwarantanna itd. mogą nam się przydać w walce z sezonową grypą. Wiele danych wskazuje na to, że w tym roku zachorowań na grypę było mniej. Warto się bliżej temu przyjrzeć - pisze ekspertka.

Dobra wiadomość jest taka, że pandemia może nam przynieść pewną korzyść. Zmniejszy prawdopodobnie zachorowania na sezonową grypę - uważa Harmony Otete Omeife, epidemiolog i wykładowczyni statystyki medycznej na Uniwersytecie Centralnego Lancashire, autorka artykułu w "Business Insider".

Grypa także należy do groźnych chorób układu oddechowego i bywa śmiertelna. Od COVID-19 różni ją to, że na grypę mamy szczepionkę i możemy się uodpornić na zakażenie. Czego nauczyła nas epidemia COVID-19?

Lekcja pierwsza: ważne jest częste i dokładne mycie rąk

To pierwsza lekcja odrabiana teraz przez świat. Świadomość, jak ważna jest higiena rąk, pojawiła się wraz z wybuchem epidemii COVID-19. Zaczęliśmy zwracać uwagę nie tylko ile razy i kiedy, ale i jak myjemy ręce. - "Mycie rąk w powiązaniu z dezynfekcją przestrzeni publicznych oraz dystans społeczny w dość dużym stopniu ograniczają rozprzestrzenianie się wirusów. A zatem zastosowane wobec grypy także powinny okazać się pomocne" - pisze dr Omeife.

Zarówno wirus grypy, jak i cała rodzina koronawirusów roznoszą się głównie przez krople oddechowe, które infekują powierzchnie, których potem dotykamy dłońmi. Stąd higiena rąk skutecznie przeciwdziała infekcji, a nawyki z czasów pandemii przydają się także, gdy atakuje nas grypa sezonowa.

Czy ludzie teraz rzeczywiście zmienili nawyki związane z myciem rąk? Badania przeprowadzone przez interdyscyplinarny zespół naukowców pod nadzorem London School of Hygiene and Tropical Medicine w Wielkiej Brytanii, jeszcze sprzed pandemii COVID-19 pokazywały, że tylko 32 procent mężczyzn i 64 procent kobiet myło ręce po wyjściu z toalety. Z niedawno przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii ankiety wynika, że teraz aż 83 procent ludzi deklaruje, iż myje ręce znacznie częściej - czytamy w artykule.

Zobacz wideo Jak nie nosić maseczek ochronnych?

Lekcja druga: zamknięcie szkół i przedszkoli

Gdy wybuchła epidemia COVID-19, uznano dzieci za grupę wyższego ryzyka i zamknięto szkoły. Wiadomo, że wiele chorób rozprzestrzenia się właśnie poprzez dzieci, które mają niższą odporność, są ruchliwe i w szkole czy przedszkolu mają kontakt z wieloma osobami. W przypadku grypy to one są najczęściej atakowane przez wirusa i "przynoszą" go do domów, dlatego zamknięcie niektórych placówek na czas epidemii zdaje się  przynosić dobry efekt. - "Jest prawdopodobne, że może to do pewnego stopnia ograniczyć przenoszenie grypy" - uważa dr Omeife.

Lekcja trzecia: dystans społeczny

Badanie przeprowadzone w Wake Forest School of Medicine w USA pokazuje, że osoba z grypą rozsiewa zakażone kropelki (i aerozol) na odległość do 1,8 metra, gdy kaszle, kicha i mówi. Gdy wraz z epidemią COVID-19 wzrosła potrzeba zachowania dystansu społecznego, władze w wielu krajach podeszły do tego rygorystycznie, nakazując odwołanie imprez masowych, zalecając ograniczanie podróży, pozostanie w domu, pracę zdalną, utrzymywanie odległości minimum dwóch metrów od siebie itd. - Te wytyczne mogły zmniejszyć przenoszenie się także grypy - dodaje autorka.

Jednak czy mamy pewność, że rzeczywiście środki zastosowane przeciw COVID-19 sprawdzają się przy grypie?

Zarówno dane japońskie, jak i liczby publikowane przez Agencję Zdrowia Publicznego Anglii (PHE) oraz Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) pokazują spadek zachorowań na grypę w ostatnim okresie.

W serwisie JAMA Network Japończycy opublikowali artykuł, z którego wynika, że w ich kraju zachorowania na grypę w okresie pandemii COVID-19 zmniejszyły się, i to znacznie, w porównaniu z danymi z pięciu lat wstecz. Nie wiadomo jednak, czy zadziałały środki profilaktyczne wdrożone w okresie pandemii, czy też z różnych powodów nie zdiagnozowano teraz wielu chorych.

- "Zatem powinniśmy podchodzić do tych informacji z pewną ostrożnością" - pisze dr Omeife, ponieważ raporty mogą być nieadekwatne. Ludzie często mylą objawy grypy z przeziębieniem, a teraz także mogli nie zgłaszać się do lekarza czy do szpitala w obawie przed zakażeniem COVID-19. Nie ma precyzyjnej metody ewidencjonowania osób z grypą, a liczeni są tylko ci pacjenci, którzy trafili do placówek służby zdrowia.

- "Nie wiadomo jeszcze, czy rzeczywiście zmniejszyła się liczba transmisji grypy, liczba powikłań czy zgonów. A jest to bardzo ważne choćby z punktu widzenia obciążeń służby zdrowia, zatem problem wart jest dokładnego zbadania" - podsumowuje rozważania autorka.

Źródła: The Conversation, CDC.gov

Więcej o: