Niemal każdy region na świecie inaczej podchodzi do tego zagadnienia. Kraje azjatyckie: Chiny, Korea Południowa, Hongkong, Singapur, Japonia,Tajwan traktują maski na twarz jako oczywisty element walki z infekcjami i to nie tylko koronawirusowymi. Ludzie w maskach na ulicach pojawili się w tym regionie kilkanaście lat temu w czasie epidemii wirusa SARS. Od tego momentu maseczki są tam dość powszechnym widokiem, szczególnie w sezonie grypowym. W czasie epidemii COVID-19 w wielu azjatyckich krajach noszenie masek w podczas wyjścia z domu stało się obowiązkowe.
Od wybuchu epidemii COVID-19 zalecenia największych organizacji ds. zdrowia, takich jak WHO i Centra Kontroli i Prewencji Chorób (Centers for Disease Control and Prevention) mówiły o potrzebie noszenia masek chirurgicznych i filtrujących przede wszystkim przez pracowników służby zdrowia, przez osoby mające objawy infekcji oraz przez tych, którzy opiekują się chorymi lub przebywają z osobami poddanymi kwarantannie. Początkowo wiele krajów, w tym Europa i Stany Zjednoczone, trzymały się tych zaleceń, szczególnie że wszyscy byli zaniepokojeni rosnącym zapotrzebowaniem na maski i widmem, że zabraknie ich tym, którzy są najbardziej narażeni na koronawirusa, czyli dla personelu medycznego i służb sanitarnych. Stopniowo jednak coraz więcej krajów zaczęło zachęcać do powszechnego używania masek także przez osoby zdrowe, gdy przebywają w przestrzeni publicznej. Kilka krajów, w tym Polska, zdecydowało się wprowadzić obowiązek noszenia maski przy wychodzeniu na zewnątrz.
Także Amerykanie zaczęli zachęcać do zakładanie masek materiałowych, aby zminimalizować niebezpieczeństwo przekazania naszego wirusa innej osobie. Proszą jednak o oszczędne korzystanie z masek chirurgicznych i masek filtrujących N95, potrzebnych przede wszystkim personelowi medycznemu i innym osobom, spełniającym ważne funkcje publiczne.
Zmieniające się wytyczne, dotyczące używania masek przez osoby zdrowe, wynikają po pierwsze z braku wystarczająco dużych, przekonujących badań na ten temat, z różnic kulturowych, historii oraz ze względów praktycznych, takich jak dostępność produktów, istniejące zapasy lub możliwości produkcyjne w danym kraju.
Co najmniej 14 randomizowanych badań, dotyczących skuteczności noszenia maski dotyczy zakażeń innymi wirusami niż SARS-CoV-2 (takich badań jeszcze nie wykonano) i można z nich wysnuć tylko ogólne wnioski na zasadzie analogii. Badania nie pokazały, aby noszenie maski w przestrzeni publicznej przyczyniało się do znacznego zmniejszenia się liczby grypopodobnych zakażeń wirusowych. Z drugiej strony - podkreślają eksperci - były to badania prowadzone na zbyt małych grupach, aby można było wyciągać z nich jednoznaczne wnioski.
Wiadomo również, że do rozsiewania się COVID-19 przyczyniają się także osoby nie mające objawów choroby lub będące w okresie przedobjawowym. Eksperci uznali też, że doniesienia z krajów azjatyckich, które pokazują, że zakrycie twarzy i nosa może zmniejszyć rozprzestrzenianie się kropel oddechowych, warte jest przeanalizowania. W końcu wielu doszło do wniosku, że lepsza jest nawet niedoskonała ochrona niż żadna.
Eksperci podkreślają, sama maska nie chroni przed wniknięciem wirusa do organizmu, ponieważ ani nie jest szczelna, ani nie filtruje wszystkich cząstek zawieszonych w powietrzu, Ponadto do pełniejszej ochrony potrzebna jest jeszcze osłona oczu, ponieważ to są także wrota dla patogenów.
Inny ważny powód mniejszej skuteczności maski to niewłaściwe obchodzenie się z nią. To argument od dawna podnoszony przez sceptyków i właściwie najbardziej przekonujący. A jednocześnie łatwo jest się z nim rozprawić. Należy bardzo jasno i konsekwentnie uczyć ludzi właściwego obchodzenia się z maskami.
Aby maska spełniła swoje zadanie, musi być prawidłowo używana. Nie pomoże nam, jeżeli jedną maskę będziemy nosić cały dzień. Nawet więcej, może się ona stać dodatkowym "rozsiewaczem" patogenów, w tym także bakterii, gdy będziemy ją nosić zawilgoconą od oddechu i brudną. Maski przeznaczone do jednorazowego użycia muszą być od razu usuwane. Maski wielokrotnego użycia pierzemy i suszymy, a także zawsze używamy tą samą stroną na zewnątrz.
Nie wolno też maski dotykać rękami od zewnętrznej strony w czasie noszenia lub zdejmowania, bo w ten sposób sami sobie przeniesiemy zanieczyszczenia, dotykając potem ust, nosa, czy oczu.
Maski dają ponadto fałszywe poczucie bezpieczeństwa - martwią się eksperci. Może nam się teraz wydawać, że już nie musimy się dystansować od innych, a może nawet możemy pojawić się na imprezie. Innymi słowy, w masce na twarzy możemy być bardziej skłonni do ryzykownych zachowań. Eksperci ostrzegają, jeśli zapomnimy o myciu rąk, dezynfekcji potencjalnie zanieczyszczonych powierzchni i dystansie fizycznym, pożytek z noszenia maseczki zostanie zniweczony.
Maska na twarzy zapobiega w pewnym stopniu rozpylaniu "naszych" wirusów w otoczeniu. Są badania (chociaż nie dotyczące koronawirusa), pokazujące że niektóre maski mogą dość skutecznie zapobiegać rozprzestrzenianiu kropelek i aerozolu (mgiełki). Naukowcy z Hongkongu przebadali ilość wirusów rozprzestrzenianych przez osoby z objawami grypopodobnymi, w czasie gdy byli bez maski oraz po założeniu ochrony na twarz. Zatem nawet takie niewielkie badanie okazało się obiecujące.
Jeżeli - mówią eksperci - istnieje chociaż cień szansy, że maski pomogą nam ograniczyć rozsiewanie się koronawirusa, powinniśmy je nosić przebywając w miejscach publicznych, takich jak sklepy, apteki itp. Proponują trzymać się zasady "2x2", czyli jeżeli przebywasz na zewnątrz w odległości dwóch metrów od innych osób przez ponad dwie minuty, musisz nosić maskę.
Źródła: ScienceAlert.com, The Converstion, The Lancet