Na Lubelszczyźnie grasują już od maja. We Włocławku od 4 czerwca ruszyły opryski, bo mieszkańcy mają dość meszek bolimuszek. Biolog Rafał Gosik z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie przypomniał w Radiu Lublin, że akurat w ich regionie od lat tych owadów jest szczególnie dużo. Włocławek niemal co roku boryka się z inwazją meszek ze względu na pobliski stopień wodny, który zapewnia insektom idealne warunki rozwoju. Co z resztą kraju? Niestety, w czasie długiego czerwcowego weekendu dokuczliwe owady załapały się nawet do komunikatów pogodowych, bo, jak informował Tomasz Wasilewski z TVN Meteo, nie brakowało doniesień z całej Polski o ich atakach. Wiele osób bało się ich bardziej niż zapowiadanego deszczu i burz.
To z pewnością jeszcze nie koniec. Zazwyczaj meszki masowo atakują aż do końca czerwca, nieco odpuszczają w miesiące wakacyjne. Jeśli jest ich wyjątkowo dużo, jak w tym roku, mogą zepsuć całe lato. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do komarów nie czekają na wieczór - nie odpuszczają nawet podczas upalnych dni. Nie lubią tylko deszczu, ale jeśli jedyną szansą na pokonanie meszek jest fatalna aura, to dość kiepska perspektywa.
Nie każda meszka to zaraz twój wróg. W Polsce żyje sporo gatunków, które się ludźmi wcale nie interesują. Polują na nas meszki z rodziny Simullidae, zwane bolimuszkami. Chociaż marne to pocieszenie, meszki gryzą nas z absolutnej konieczności: by przedłużyć gatunek. Składniki odżywcze zawarte we krwi są niezbędne muszce, by mogła złożyć jajeczka i sprowadzić na świat kolejnych krwiopijców. Samce ludzką krwią gardzą.
Mniejsze od krewniaczek (zaledwie 1-3 mm), niepozorne bolimuszki wyposażone są w potężne (w stosunku do swoich rozmiarów) żuwaczki, silne szczęki i ślinę zawierającą substancje toksyczne. Chociaż w przeciwieństwie do komarów i kleszczy nie roznoszą groźnych chorób to przeciwniczki, których nie warto lekceważyć. Mogą naprawdę dotkliwie pokąsać, spowodować silną reakcję alergiczną, przyczynić się do powstania stanu zapalnego, wymagającego wizyty u lekarza.
Z pewnością nie popieramy włocławskiego pomysłu z opryskami, bo te zawsze są dewastujące dla środowiska i prowadzą do śmierci także pożytecznych gatunków owadów, a także większych zwierząt, które się nimi żywią.
Oczywiście trudno poddać się bez walki, ale można sobie wyobrazić, że na tereny przyjazne dla ptaków rozsądniej byłoby zaprosić jerzyki. To najlepsza naturalna broń na dokuczające nam owady. Jeden ptak może zjeść dziennie od czterech do 20 tysięcy owadów.
Co na meszki indywidualnie? Chociaż to owady bezwzględne i wojownicze, podobno boją się wielu rzeczy. Nie znoszą chociażby olejków eterycznych, zwłaszcza waniliowego, lawendowego, goździkowego i miętowego. Wiele osób smaruje się więc nimi, by odstraszyć owady. Trzeba jednak pamiętać, że olejki nie są wodoodporne, czasem wywołują uczulenia i podrażnienia skóry, a także wymagają odpowiedniego rozcieńczenia (informacja o możliwym zastosowaniu i przeznaczeniu powinna być na opakowaniu). Co gorsza: meszki trzymają się od nas z daleka wyłącznie do czasu, gdy pachniemy naprawdę intensywnie źle tolerowanym przez nie zapachem. Zwykle trwa to bardzo krótko i olejku trzeba na siebie wylewać naprawdę sporo. To bywa trudne do zniesienia nie tylko dla owadów, ale i osób, z którymi spędzamy czas.
Zdecydowanie wygodniejsze i bardziej skuteczne są środki chemiczne odstraszające owady, czyli tzw. repelenty. Są dostępne w postaci kremów, płynów, w sprayu. Te nowoczesne odstraszają skutecznie nie tylko meszki, ale też komary i kleszcze. Informacja o czasie ochrony (zwykle 4-8 godzin), a także o tym, jakie insekty powinny cię unikać po użyciu środka, musi być na opakowaniu. Przeczytaj uważnie całą ulotkę. Wielu repelentów nie można stosować w zamkniętych pomieszczeniach (mogą przedostać się do dróg oddechowych i je podrażnić). Ściśle określona jest też odległość, jaką należy zachować między rozpylaczem a skórą. Pamiętaj, że dla dzieci przeznaczone są tylko niektóre preparaty. Powinna być informacja, od którego roku (czy miesiąca) życia dziecka można zastosować dany preparat.
Nie trzeba oczywiście stosować repelentów na skórę, chociaż to zazwyczaj najskuteczniejsza metoda. W niemal każdym większym sklepie można też kupić spiralę owadobójczą czy świece zapachowe, które przegonią insekty z tarasu i balkonu. Są też specjalne wkłady (do kontaktu), które chronią cię w mieszkaniu. Pamiętaj jednak, że wszystkie te rozwiązania wymagają zachowania środków ostrożności i bywają szkodliwe dla dzieci. Warto więc też rozważyć możliwość zastosowania w oknach moskitier. W sprzedaży są osłony z siatki na wózki dziecięce czy łóżeczka.
Niestety, nie ma absolutnej pewności, że zupełnie wyeliminujesz ryzyko pogryzienia, ale z pewnością je zmniejszysz. Tymczasem liczba ugryzień ma znaczenie. Nawet pojedyncze może być nieprzyjemne, ale po zmasowanym ataku dolegliwości mogą utrzymywać się nawet ok. tygodnia.
Meszki dają zwykle spore, gorące i rozlane odczyny. Zmiany mogą puchnąć, goją się dłużej i bardziej dokuczają niż pokąsania komarów. W tym sezonie jeszcze nie miałam pacjenta z poważniejszymi objawami
- pociesza Joanna Zambonelli, lekarz rodzinny z Przychodni Lekarskiej Orlik w Warszawie, ale uprzedza, że po dotkliwym pogryzieniu może zdarzyć się gorączka i uogólnione reakcje alergiczne, w tym ból brzucha czy wymioty. Wówczas wskazany jest kontakt z lekarzem. U osób najbardziej wrażliwych może dojść do obrzęku krtani, zaburzeń oddechowych i krążeniowych. W takich sytuacjach trzeba wezwać pogotowie ratunkowe.
W przypadku wyłącznie zmian skórnych, podobnie jak przy ataku innych insektów, można początkowo ratować się samodzielnie i pomocy szukać dopiero wtedy, gdy zmiany się nie goją prawidłowo, np. powiększają się, ropieją, tworzą się nowe bąble.
To co robić? Posmarować zaraz swędzące miejsce preparatem o działaniu przeciwhistaminowym i przeciwświądowym typu Fenistil, Foxill. Jeśli to nie pomaga wystarczająco, można się wspomóc doustnym lekiem przeciwalergicznym bez recepty. Czasem po ugryzieniach czy użądleniach pojawiają się pojedyncze, ale duże odczyny - takie powyżej centymetra. Te można posmarować sterydem bez recepty. Na rynku dostępny jest hydrokortyzon 0,5 proc.
Zdecydowanie więcej na ten temat: