Więcej wakacyjnych tematów na Gazeta.pl
Niby już prawie koniec lata. Niby doniesienia o sinicach i skażeniu Odry nie zachęcają do wchodzenia do wody. A jednak niemal codziennie ktoś w Polsce tonie. W długi weekend sierpniowy straciliśmy 10 osób (aktualne dane policji o utonięciach). Przyczyny od lat niezmienne: alkohol, przecenianie swoich umiejętności, kąpiel w miejscach niestrzeżonych, lekceważenie zakazów. Czasem po prostu przegrywamy z naturą. W trudnej sytuacji wpadamy w panikę, nie wiemy, jak się zachować. Niełatwo zachować zimną krew, gdy zapada się pod nami dno lub fala zabiera nas daleko od brzegu. Jednak znajomość prostych zasad może zwiększyć szanse na ratunek.
Wiry wodne i zawirowania wodne (częściej występujące i mniej groźne) możesz spotkać:
Najlepiej unikać wszelkich podejrzanych miejsc, ale to oczywiste. Jeśli wir jednak zaskoczy cię podczas kąpieli, a ty zdołasz opanować panikę, masz szansę się z niego wydostać.
Gdy w zasięgu wzroku dostrzeżesz wir, a nawet poczujesz już, że jesteś w obrębie jego oddziaływania, połóż się płasko na wodzie (im mniej ciała zanurzone, tym lepiej) i spokojnie oddalaj się od miejsca zawirowania. Nie płyń pod prąd wody, a wraz z nim. Jeśli wir znajduje się przed tobą, trzeba spróbować go ominąć.
Jeśli jednak znajdziesz się w centrum wiru i wciągnie cię pod wodę, wypłynięcie zazwyczaj nie jest już możliwe. Nie poddawaj się, opanuj panikę, poddaj się działaniu wody, ale tylko do czasu, aż dobijesz dna. Wtedy czas działać.
Musisz się od dna wybić ku powierzchni. Absolutnie nie pionowo w górę, ponieważ w ten sposób wir znów przyciągnie cię do dna, a po kilku takich próbach po prostu się utopisz. Pamiętaj, że zawirowanie ma kształt stożka zwężającego się ku dołowi, dlatego przy dnie nie obejmuje już wody, która jest po twoich bokach. Prawidłowym zachowaniem jest odbicie się od dna pod kątem 45 stopni, czyli ukośnie w bok.
Wyobraź sobie, że pływasz w morzu i nagle silny prąd wciąga cię w jego głąb. Próbujesz płynąć do brzegu, ale siła prądu jest ogromna, a fale zalewające cię od drugiej strony utrudniają jakikolwiek ruch. Szarpiesz się, tracisz siły, ryzyko utonięcia rośnie. Najpewniej dopadł cię prąd strunowy czy też rozrywający.
To zjawisko często mylone z cofką, czyli podwyższeniem poziomu wody, często powstającą po sztormie albo w wyniku bardzo silnych wiatrów. Wiatry wtłaczają wtedy wodę w stronę lądu, a jej poziom podnosi się (nawet o 1,5 metra). Cofka jest łatwiejsza do zaobserwowania niż prądy i nad Bałtykiem pojawia się głównie zimą. Gdyby istniało zagrożenie cofką na plaży w sezonie, kąpiel w morzu byłaby zabroniona.
Czasem uważa się, że prądy rozrywające wciągają ludzi pod wodę, a w rzeczywistości przenoszą ich daleko od brzegu. Najgorszym sposobem ratowania się jest próba dopłynięcia z powrotem do brzegu - prąd jest bardzo silny i pływak nie ma większych szans go przezwyciężyć.
Co w takim razie należy zrobić?
Są dwa rozwiązania.
Fale wsteczne (odbojowe) poznasz po tym, że wciągają w głąb morza nawet osoby zanurzone w wodzie tylko do kolan. Dlatego są tak niebezpieczne, bo wielu osobom wydaje się, że płytka woda nie może zrobić im krzywdy. Gdy tylko ratownicy otrzymują informację, że powodujący je prąd zawitał na wybrzeże, wyganiają wszystkich amatorów kąpieli na ląd. Tu nie ma żartów, fale odbojowe stanowią realne zagrożenie życia.
Co, jeśli taka fala wyniesie cię na otwarte morze? Z pewnością nie próbuj wrócić najkrótszą drogą do lądu, bo tym sposobem znajdziesz się ponownie w strefie oddziaływania prądu i albo utopisz się od razu, albo na skutek wycieńczenia syzyfową walką z falami. Tak czy inaczej - do lądu nie dopłyniesz.
Jaka strategia działania daje ci największe szanse na szczęśliwe zakończenie? Trzeba ominąć prąd - płyń przez jakiś czas równolegle do lądu. Gdy poczujesz, że fale przestały odpychać cię w morze, możesz skierować się ku brzegowi. Pod kątem 45 stopni lub - jeśli jesteś już poza działaniem prądu - prosto do lądu.
Jeśli ogarnie cię wyczerpanie - masz w końcu do pokonania wpław spory dystans - połóż się na plecach i daj się nieść falom, aby odpocząć. Następnie kontynuuj płynięcie.
Potencjalnym zagrożeniem mogą być nawet pozornie niegroźne, "zwykłe" fale. Jeśli są duże, zawsze są niebezpieczne. Niezależnie od rozmiaru, fali najlepiej się po prostu poddać, unosić na niej. Jeśli chcesz wrócić do brzegu, pamiętaj, żeby się dobrze ulokować na fali. Najlepsze miejsce to jej grzbiet. Wtedy dajesz sobie fory i wykorzystujesz naturalną energię wody.
Nie trać sił na walkę z prądem - lepiej płynąć z nim niż pod prąd, ale to nie znaczy, że zaleca się całkowitą bezczynność.
Największe niebezpieczeństwo w przypadku porwania przez prąd rzeczny stanowi nie sama woda, a znajdujące się w niej przedmioty: skały i inne przeszkody, o które możesz uderzyć niesiony przez wodę. Poddaj się biegowi rzeki, ale w celu uchronienia się przed urazami, wystaw ręce przed siebie.
Próbuj też wydostać się z głównego nurtu i opuścić rzekę od strony łagodnego brzegu (żeby cię znowu nie wciągnęło przy wychodzeniu). Przy każdej sposobności (np. zobaczysz kogoś na brzegu) wołaj o pomoc.
Co, jeśli po postawieniu stóp na dnie nie wyczuwasz konkretnego podparcia, a bagnisty grunt? Co gorsza - powoli zapadasz się w tym błocie? Nie próbuj wyciągać nóg pojedynczo z wody - wtedy będą się zapadać naprzemiennie głębiej, bo przeniesiesz cały ciężar ciała na tę wciąż zanurzoną w mazi nogę. Już lepiej równocześnie poruszać choćby samymi stopami (bez gwałtownych ruchów).
Jeśli możesz w ogóle wydobyć nogi, dobrym wyjściem jest położenie się na wodzie i odpłynięcie w inne miejsce. Nie warto walczyć z mułem - dopiero gdy grunt pod nogami jest stabilny, wyjdź na brzeg.
Z wodą nie ma żartów. To żywioł, z którym człowiek nie ma najmniejszych szans, warto go szanować i nie kusić losu. A większość rad zdołają wykorzystać tylko pływacy. Nie umiesz pływać? Postaraj się to zmienić przed kolejnym sezonem.