Mikroflora jelitowa nami rządzi. Czy przeszczep kału to przyszłość medycyny?

Co druga osoba w Polsce ma nieprawidłową mikroflorę jelitową. Czy jej wymiana stanie się wkrótce powszechną metodą leczenia, czy może jednak wystarczą nam probiotyki?

Jeszcze parę lat temu o florze bakteryjnej w jelitach mówiono głównie w kontekście probiotyków, zalecanych w trakcie antybiotykoterapii i po niej. Dziś naukowcy nie mają wątpliwości, że ma ona kluczowy wpływ na naszą odporność, przemianę materii czy skłonność do tycia, a nawet ryzyko wystąpienia depresji, chorób autoimmunologicznych i nowotworowych.

Czy bakteriami można się leczyć i jak to miałoby wyglądać? Czy przeszczep kału, aktualnie stosowany w leczeniu opornej bakterii Clostridium difficile, to przyszłość medycyny czy szarlataneria? Pytamy dr nauk med. Mirosławę Gałęcką z Instytutu Mikroekologii w Poznaniu*.

Dołącz do Zdrowia na Facebooku!

Eliza Dolecka: Jelita niespodziewanie stały się kluczowym narządem człowieka, a zamieszkujące je mikroorganizmy nabrały niespotykanego w historii znaczenia dla naukowców i lekarzy. Czy w tym nie ma jednak przesady?

Mirosława Gałęcka: Przed erą antybiotyków każdy lekarz był mikrobiologiem i czuł respekt przed mikrobami, więc tak realnie to wracamy do korzeni... Rzeczywiście, gdy w 2006 roku ruszał nasz instytut, specjalizujący się w diagnostyce i rekonstrukcji flory bakteryjnej, niewiele się o tym mówiło. Temat był nie tyle lekceważony, ile nieznany. Dziś każda szanująca się placówka naukowa chce mieć u siebie wykłady o mikroflorze, w bardzo różnym kontekście, nie tylko jelit.

Wszystko przez pojawienie się bakterii opornych na wszelkie antybiotyki?

Niekoniecznie. Wiele niepodważalnych badań naukowych dowiodło także, że mikroflora człowieka, nie tylko ta w układzie pokarmowym, lecz także na skórze, drogach oddechowych czy w pochwie, łącznie ok. 2 kg lokatorów, ma decydujący wpływ na zdrowie osób chorych. Wpływa zatem na przyszłość nas wszystkich. Dla przykładu: u kobiet w ciąży, które miały problemy z kieszonkami zębów, wykryto bakterie za nie odpowiedzialne także w łożysku ich dzieci. Trudno to lekceważyć i nie wykorzystywać takiej wiedzy.

Skąd się zatem biorą te dobre bakterie i dlaczego nam ich brakuje?

Bakterie, które zajmują się głównie trenowaniem, a w efekcie wzmacnianiem naszego układu immunologicznego, od wieków nabywamy przez poród naturalny, mleko matki, samodzielnie zwalczane infekcje, kontakt ze zwierzętami, roślinami, ziemią... Odpowiednią ilość i jakość mikroflory zapewnia nam zatem taki naturalny, normalny kontakt z otaczającym światem. Właściwie trafniej byłoby powiedzieć: zapewniał. Teraz mamy inną rzeczywistość, powszechne cesarskie cięcia, nadmierną higienę, jałowe jedzenie. Nasza odporność ewolucyjnie za tym nie nadąża.

Skutki?

Coraz powszechniejsze choroby autoimmunologiczne, nowotworowe, nawracające infekcje, alergie. Właściwie każda osoba, która ma taki problem, powinna sprawdzić stan flory bakteryjnej w przewodzie pokarmowym. Bardzo prawdopodobne, że okaże się ona nieprawidłowa.

Łatwo zrozumieć, że dobre bakterie walczą w organizmie ze złymi. Ale jaki mogą mieć wpływ na proces nowotworzenia czy choroby autoimmunologiczne, czyli procesy, w przebiegu których nasz organizm sam sobie szkodzi?

Nasz układ odpornościowy nie zajmuje się cały dzień walką z obcą florą. Walczy przede wszystkim o to, żebyśmy akceptowali własne organy czy radzili sobie z procesem trawienia. Z punktu widzenia immunologii to, że my w ogóle przeżywamy proces jedzenia i trawienia pokarmu, jest cudem. Układ immunologiczny musi się solidnie nagłowić, żeby się udało tak, by z pożywienia wydobyć rzeczy cenne i usunąć szkodliwe. Uczymy się tego od dziecka. O ile samo jelito jest naturalnie przesiąkliwe niemal od początku, układ odpornościowy dzieci jest nastroszony. Stąd te wszelkie trudności z przyswajaniem składników odżywczych, alergie, nietolerancje... Ustępują z wiekiem, dzięki pomocy dobrych bakterii. Jeśli jednak ich brakuje, problem narasta, chorych przybywa.

U jak wielu osób stwierdza się wymagające leczenia nieprawidłowości?

Skala jest ogromna. Ocenia się, że nawet co druga osoba powinna wyrównać mikroflorę.

I to rozwiąże wszelkie problemy zdrowotne? Brzmi dość naiwnie.

Oczywiście, że nie. Jak coś się już popsuło, to czasem da się zrobić niewiele. Profilaktyka pierwotna ma na celu unikanie niepotrzebnych schorzeń. Wtórna: maksymalną pomoc chorym, czyli żeby nie było powikłań, żeby zahamować rozwój choroby czy umożliwić prawidłowe przyswajanie leków. Żaden lekarz w żadnym wypadku nie może mówić, że pacjenta na pewno wyleczy. To arogancja. Rolą lekarza jest zawsze pacjenta pocieszyć. Czasem udaje się mu pomóc, a bardzo rzadko - wyleczyć. Taka gradacja i świadomość musi być zachowana. To, co mogę obiecać każdemu pacjentowi - jak wyrównamy mikroflorę, objawy choroby będzie można złagodzić. 

Jakie dokładnie?

Dolegliwości ze strony układu pokarmowego, choćby biegunki, ale nie tylko. Otyłemu pacjentowi, gdy się wyrówna mikroflorę, będzie łatwiej schudnąć. Osoba często zapadająca na infekcje dróg oddechowych powinna chorować rzadziej i łagodniej choroby przechodzić, a alergikowi poprawi się stan skóry czy nawet ustąpią objawy alergii wziewnej. Oczywiście, otyłość nie ma związku tylko z mikroflorą, więc to będzie działanie wspomagające, ale niezwykle istotne. Imponujące efekty obserwujemy też w leczeniu różnych dokuczliwych objawów u dzieci z autyzmem i zaburzeniami zachowania. Prawidłowa flora bakteryjna niejednokrotnie pozwala im uregulować sen, wyciszyć się, a nawet nawiązać bardziej świadomy kontakt z otoczeniem. Dotyczy to nawet pacjentów głęboko zaburzonych. Warto pamiętać, że serotonina, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za nasz nastrój, jest wytwarzany przede wszystkim w jelitach, więc chorym poprawia się też nastrój, a nawet ustępuje depresja.

Jeśli badając mikroflorę, stwierdzicie nieprawidłowości, to w jaki sposób odbywa się leczenie? Lekarz po prostu przepisuje probiotyki?

Nie tylko. Często stosujemy pałeczki kwasu mlekowego, ale też na przykład niepatogenne szczepy Escherichii coli, które należą do naturalnej flory jelitowej, niezbędnej do prawidłowego rozkładu pokarmu. Gdy u pacjenta stwierdzamy rozrost bakterii w jelicie cienkim, tzw. zespół SIBO, czyli nieprawidłowość, bo bakterie powinny żyć tylko w jelicie grubym, podajemy mu bakterie beztlenowe, które w cienkim się nie osiedlą. Klasyczne probiotyki w tej sytuacji by zaszkodziły, podobnie jak prebiotyki.

Stosujecie prebiotyki?

Tak, przede wszystkim w postaci prawidłowej diety. Nie ma sensu uzupełniać niedoborów bakteryjnych bez właściwego żywienia. Jeśli bakterii nie nakarmimy odpowiednio, to i tak się w jelitach nie osiedli. Odtwarzanie prawidłowej flory jelitowej wymaga czasu i cierpliwości. Nie wystarczy stosowanie probiotyku tydzień czy dwa. Niejednokrotnie leczyć trzeba się rok.

To wymaga od pacjenta niezwykłej cierpliwości. Nic dziwnego, że rodzice wciąż wolą rozwiązywać problem infekcji antybiotykiem, nie probiotykiem.

- No, ja akurat bardzo się dziwię. Jeśli dziecko jest chorowite, często zapada na infekcje, do sprawy trzeba podejść odpowiedzialnie. Antybiotyk za antybiotykiem to błędne koło. Podobnie jak wypychanie do przedszkola wciąż chorego malca. 80 proc. infekcji to infekcje wirusowe. Osłabiają, ułatwiają atak kolejnym wirusom. Antybiotyk nie przyspiesza powrotu do zdrowia, ale niszczy naszych naturalnych sojuszników i pogarsza sprawę. Dobrze byłoby wiedzieć, czy infekcja jest rzeczywiście bakteryjna. U nas w laboratorium wykonujemy szybki test na streptokoki, który pozwala stwierdzić, co tak naprawdę zaatakowało uszy czy gardło dziecka. Jednak wielu lekarzy podchodzi sceptycznie do zlecenia badania, które kosztuje ok. 50 zł. Tymczasem antybiotyk nie jest tańszy. Rodzice powinni mieć wybór.

O co chodzi z przeszczepem kału? To szybki i skuteczny sposób przywrócenia prawidłowej flory jelitowej? Wielu lekarzy neguje sens tej metody.

Dziwne, bo jest oficjalnie stosowana w polskich szpitalach, refundowana przez NFZ i ratująca życie. Przeszczep kału stosowany jest w leczeniu zagrażających życiu infekcji wywołanych przez Clostridium difficile, opornych na metronidazol i wankomycynę. Chociaż te zakażenia to zwykle problem osób przebywających w szpitalach, przewlekle chorych, z zaburzeniami odporności, skuteczność metody to 90 proc. Bardzo trudno o tak znakomite wyniki w medycynie.

A co z przeszczepem z innych wskazań, np. w leczeniu otyłości?

Faktycznie, pojawiają się takie pomysły, ale to wciąż medycyna alternatywna. Nie przeprowadzono odpowiednich badań, ale faktem jest, że w wyniku przeszczepu kału od osoby otyłej "obdarowany" utył i odwrotnie. Dlatego dziś tak starannie dobiera się dawców.

Jak?

Dawca musi być zdrowy, przejść szereg badań na obecność wirusów wątroby, pasożytów, HIV czy bakterii patogennych. Powinien prawidłowo ważyć, a im więcej pacjent o nim wie, tym lepiej. Często dawcami są krewni.

To pozwala uniknąć odrzutu?

Przeszczep kału nie wiąże się z ryzykiem odrzutu, bo tak naprawdę nie jest to przeszczep, a raczej przeniesienie. Kał dawcy odpowiednio preparuje się w blenderze, miesza z solą fizjologiczną, przecedza i najczęściej podaje odgórnie, przez przełyk do jelit. Szczelna sonda sprawia, że nic nie czuć. To bardzo istotne dla komfortu pacjenta. Czasem przygotowana mieszanka podawana jest przez odbyt.

Nie brzmi zbyt zachęcająco.

I bardzo dobrze. Ta metoda to ostateczność. I nawet gdy już zostaną wyeliminowane różne zagrożenia, dowiemy się o skutkach przeszczepu więcej, nie powinna być nadużywana. Wraz z kałem przenosimy ogromny materiał genetyczny i trudno przewidzieć, jak wpłynie na biorcę. Zdrowy styl życia bliżej natury, prawidłowa dieta i ewentualne uzupełnienie mikroflory w tradycyjny sposób - to powinno w zupełności wystarczyć.

* Dr n. med. Mirosława Gałęcka (na zdjęciu), specjalista chorób wewnętrznych, jest absolwentką Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Doktorat uzyskała w Berlinie, gdzie pracowała m.in. w Klinice Uniwersyteckiej im. B. Franklina. Od 2006 roku prowadzi w Poznaniu Instytut Mikroekologii oferujący kompleksową diagnostykę przewlekłych dolegliwości, u podstaw których leży dysbioza jelitowa oraz przewlekły stan zapalny. Jest lekarzem o szerokim spektrum zainteresowań i kompleksowym podejściu do pacjenta. W swej praktyce kieruje się zasadą, że zdrowie zaczyna się w jelitach. Na bazie wieloletniego doświadczenia jest specjalistką w prowadzeniu terapii probiotycznej/mikrobiologicznej oraz diety spersonalizowanej
.

Zobacz wideo Anatomia człowieka - jelito grube
Więcej o: