Już za kilka miesięcy Ministerstwo Zdrowia ma wpisać zabieg owariektomii, czyli profilaktycznego usunięcia zdrowych jajników, na listę świadczeń gwarantowanych, podaje Rzeczpospolita. To oznacza, że pacjentki, które się do niego kwalifikują, nie będą już musiały płacić za operację z własnej kieszeni - sfinansuje ją Narodowy Fundusz Zdrowia.
Za granicą to już standard, bo owariektomia zwiększa szanse na przeżycie nawet o 70 proc. Dlaczego kobiety w ogóle decydują się na usunięcie zdrowych narządów? Dotyczy to tych, które są nosicielkami mutacji genów BRCA1/BRCA2. Znacząco zwiększa ona ryzyko zachorowania na "kobiece" odmiany nowotworów - piersi i jajników.
Co gorsza, ta mutacja jest dziedziczna. Matka Angeliny Jolie, aktorka Marcheline Bertrand, zmarła w wieku zaledwie 56 lat z powodu raka jajnika. By nie podzielić jej losu (z badań wynikało, że Jolie ma 87 proc. zagrożenia zachorowaniem na raka piersi i 50 proc. na raka jajnika), zdobywczyni Oscara za rolę w "Przerwanej lekcji muzyki", zdecydowała się na zabieg profilaktycznej owariektomii i podwójnej mastektomii.
O swojej decyzji poinformowała w 2013 r., kiedy była już po operacjach. Wywołała tym międzynarodową debatę na temat słuszności i konieczności wykonywania takich zabiegów. Przy okazji zainspirowała wiele kobiet na całym świecie do zrobienia badań, które pozwalają ocenić genetyczne obciążenie, oraz do zdecydowania się na sam zabieg usunięcia przydatków czy piersi.
To, co zrobiła aktorka, odbiło się tak szerokim echem, że specjaliści mówią wprost o "efekcie Jolie". Czy miała bezpośredni wpływ na decyzję Ministerstwa Zdrowia? Nikt nie tego oficjalnie nie przyznaje. Jednak sam fakt, że publiczne przyznanie się Angeliny do zabiegów zainspirowało pośrednio m.in. polskich posłów do tego, by zaapelować do ministra zdrowia o refundację mastektomii, na pewno nie jest bez znaczenia.
- Wprawdzie tego nie policzyliśmy, ale z naszych obserwacji wynika, że informacja o obustronnej mastektomii, której poddała się Jolie w 2013 r., zwiększyła pozytywne nastawienie kobiet z genetycznym ryzykiem raka piersi i jajnika do tego radykalnego zabiegu - stwierdza w rozmowie z serwisem Rynek Zdrowia onkolog i genetyk prof. Jan Lubiński. To kierownik Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, która prowadzi największy na świecie rejestr nosicielek mutacji w genie BRCA1.
Dołącz do Zdrowia na Facebooku >>
Według informacji podawanych przez portal, Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) wydała pozytywną rekomendację dla owariektomii już w lutym. Według szacunków Agencji, zabieg ochroni przed zachorowaniem na nowotwór od 410 do 630 kobiet rocznie.
Niestety, nie wiadomo jeszcze, jak dokładnie będzie wyglądał proces finansowania i czy będzie dotyczył również badań genetycznych. Te są niezbędne, by w ogóle stwierdzić, czy pacjentka jest nosicielką groźnej mutacji i czy w związku z tym prewencyjne usunięcie jajników ograniczy ryzyko zachorowania na nowotwór jajnika lub piersi.
To istotne, bo wspomniane badania są kosztowne - jedna z poradni w Otwocku oferuje je już za kilkaset zł (198-495 zł), ale generalnie ceny podstawowego pakietu (np. badającego jeden do trzech parametrów genu BRCA1) kształtują się na poziomie 500 zł. Pełne badania mogą wynieść nawet 2600 zł i więcej.
Wciąż nie ma jednoznacznej decyzji co do refundacji profilaktycznej mastektomii, czyli usunięcia zdrowych piersi, o co od lat zabiegają polscy onkolodzy. AOTMiT finalizuję analizę tego zabiegu i jest szansa, że również znajdzie się na liście świadczeń, które można zrealizować "na fundusz".
Teraz kobiety, które decydują się na prewencyjną mastektomię, muszą mieć na to pieniądze albo liczyć na "kreatywność" lekarzy. - Praktyka jest taka... Gdy potrzebny jest zabieg mastektomii prewencyjnej, najczęściej od razu z rekonstrukcją, to musimy trochę naginać opis sytuacji, pisząc w rozpoznaniu, że przy zabiegu usuwamy jakąś tam chorobę czy guzek, który został znaleziony w piersi. I na tej podstawie zabieg może się kwalifikować do rozliczenia przez NFZ - wyjaśnia w rozmowie z nami Dr n. med. Sławomir Mazur, chirurg-onkolog z Centrum Onkologii w Warszawie.
Źródła: Rzeczpospolita, Rynek Zdrowia.
Zobacz też: