Ekspert: To nie tylko wina kobiet, że nie robią cytologii. Widocznie przekaz jest nietrafiony [WYWIAD]

Prof. Włodzimierz Sawicki, ginekolog, onkolog: Kobiety na całym świecie boją się raka, a jednak w wielu krajach badają się chętniej niż w Polsce. Na programy profilaktyczne wydajemy ogromne pieniądze, ale ich skuteczność jest ograniczona. Może nadęty przekaz nie trafia i trzeba próbować inaczej?

Już od siedmiu sezonów znane Polki w ramach ogólnopolskiej kampanii "Piękna bo zdrowa" zachęcają rodaczki do badań profilaktycznych w kierunku nowotworów macicy, jajników i piersi. W tegorocznej edycji na plakacie promującym akcję można zobaczyć nie tylko Małgorzatę Pieczyńską, Joannę Moro, Barbara Kurdej - Szatan czy Sylwię Gliwę, ale także lekarza. Paniom towarzyszy, a dokładniej: próbuje je zaciągnąć do gabinetu, prof. dr hab. n. med. Włodzimierz Sawicki, kierownik Katedry i Kliniki Położnictwa Chorób Kobiecych i Ginekologii Onkologicznej II Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Dołącz do Zdrowia na Facebooku!

"Poważny" profesor i aktorki? Zaskakujące połączenie. Trudno było przekonać Pana do udziału w tym projekcie?

- Nie trzeba było mnie długo namawiać. Sam chciałem się przyłączyć. Kobiety z Fundacji "Kwiat Kobiecości" obserwuję od lat. Zdobyły moje zaufanie, gdy zaczęły odwiedzać pacjentki na oddziale onkologicznym. Ujęła mnie ich energia, chęć niesienia pomocy i empatia. Zaskoczyło mnie, że można na wesoło mówić na najtrudniejsze tematy. Do tej akcji przyłączają się niejednokrotnie kobiety po przejściach: same chorowały, mają chorobę w rodzinie, czują ten problem i są osobiście zaangażowane. Właśnie tak trzeba.

Jest tyle programów zachęcających do diagnostyki, także rządowych. Kobiety dostają zaproszenia na bezpłatne badania do domu. Po co jeszcze jedna akcja?

- To nie działa tak, jak powinno. Zastanawiam się dlaczego i nie uznaję tych prostych, powszechnych wyjaśnień, że to wina kobiet, że po prostu nie radzą sobie ze strachem.

Kobiety na całym świecie boją się raka, a jednak to u nas umiera co druga kobieta, która zachorowała na raka raka szyjki macicy, bo do lekarza trafiła zbyt późno. Spośród tych zapraszanych imiennie zgłasza się też co druga... W Skandynawii młodzi lekarze nie mają szansy na co dzień zobaczyć zaawansowanej postaci choroby, u nas zjawiają się kobiety bardzo chore, którym już bardzo trudno pomóc.

Kiedy o chorobie mówi kobieta, która jej osobiście doświadczyła, jest wiarygodna. Dowodzi, że warto się badać. Gdy jest to lubiana aktorka, wierzę, że ma szansę dotrzeć do kobiet bardziej niż naukowy komunikat. Myślę, że te sztywne mądrości nieraz zwyczajnie odstraszają. Nudny, niezrozumiały przekaz jest dobry do fachowego pisma.

Przekaz tych wspaniałych kobiet chwyta za serce. Mam nadzieję, że przyłączając się do nich, mam też okazję pokazać, że lekarz to nie jest jakiś potwór, którego trzeba się bać. Odrobina luzu, oddechu wszystkim dobrze robi. To najlepszy sposób walki z irracjonalnym strachem. Nie tylko przed ciężką chorobą, ale choćby przed badaniem cytologicznym. Przy każdej okazji przypominam: cytologia nie boli. Może nie jest przyjemna, podobnie jak badanie ginekologiczne, ale można wytrzymać. To tylko 15-20 sekund.

Może większy od strachu jest wstyd?

- Spotykam kobiety, które mają z tym problem, ale coraz rzadziej. W gabinecie nie trzeba paradować z gołą pupą. Są jednorazowe spódniczki, lekarze dbają o komfort pacjentek, więc można sobie z tym poradzić.

Kobiety często tłumaczą też, że nie mają czasu. Nieraz te same, które przynajmniej raz w miesiącu idą do kosmetyczki, fryzjera, robią sobie te botoksy i mezoterapie. Pamiętają też o dentyście, bo chcą mieć piękny uśmiech... A to, co mają w majtkach to już nieważne? Nie da rady raz do roku pójść do ginekologa i zrobić przegląd? Zaawansowane stadium raka szyjki macicy obserwujemy po 7-10 latach. Jest dość czasu, by chorobę złapać w łatwo uleczalnym stadium. Trzeba jednak wcześniej uwierzyć, że to ma sens. Najłatwiej wtedy, gdy kobiety, którym się udało, mówią o tym głośno.

Co z pacjentkami, które się badały, a jednak na czas nie rozpoznano u nich choroby?

- Rzeczywiście, zdarzały się przypadki źle wykonywanych badań, na przykład wacikiem, zamiast profesjonalną szczoteczką. Cieszy mnie, gdy pacjentki dopytują przed badaniem o szczoteczkę, bo to oznacza, że już mają świadomość jej znaczenia.

Trzeba się jednak liczyć z faktem, że zawsze będą wyniki fałszywie negatywne i fałszywie pozytywne. Nie ma badań w 100% niezawodnych. Od klasycznej cytologii pewniejsza jest cytologia płynna i wykonują ją już niektóre gabinety prywatne. Polki jednak nie umierają na raka szyjki macicy z powodu źle wykonywanej cytologii, tylko dlatego, że się nie badają.

W przypadku raka jajnika trudno o wczesne rozpoznanie choroby, bo to cichy zabójca. Rak szyjki macicy u większości chorych nie rozwinąłby się, gdyby kobiety chodziły do lekarza.

Wizyta u specjalisty nie ogranicza się tylko do cytologii. Jest taki rodzaj raka, umiejscowionego głęboko w kanale szyjki, którego nie wykrywa cytologia, ale zazwyczaj jest zauważalny podczas badania ginekologicznego ręcznego i na usg dopochwowym. W dobrym gabinecie lekarz badanie wykona, a w razie jakichkolwiek wątpliwości zaleci pogłębioną diagnostykę, w tym kolposkopię.

A badania wirusowe?

- 90% przypadków raka szyjki macicy to skutek zakażenia wirusem HPV, a dokładniej jego zjadliwymi typami, głównie 16, 18, 31. Badania wirusowe pozwalają wykryć i leczyć chorobę na bardzo wczesnym etapie, nim cytologia cokolwiek pokaże. Niestety, nie są refundowane. Trzeba wydać na nie ok. 200 złotych. Kosztowne są także biomarkery: bardzo czułe badanie, które pozwala ocenić czy wirus zaatakował i wbudował się w DNA kobiety.

Wszystkie te metody to profilaktyka wtórna, gdy wykluczamy chorobę. Lepiej byłoby jej zapobiegać...

- Tak, szczepienia przeciw wirusowi okazały się niezwykle skuteczne. Co więcej: najnowsze badania pokazują, że działają one nie tylko zapobiegawczo, ale również leczniczo, więc ma sens szczepienie dorosłych kobiet, nie tylko dziewczynek. Z drugiej strony: to trudny temat. Koszt cyklu szczepienia to ok. 1500 zł, więc jest na tyle wysoki, że trudno przekonać rodziców, by szczepili przynajmniej córki. W idealnym świecie powinno szczepić się także chłopców, by nie zakażali partnerek.

Politycy, a nawet niektórzy lekarze twierdzą, że zachęcanie do szczepień przeciw HPV to promocja rozwiązłego życia. Lepiej działa wzajemnie wierny partner...

- Nie bawię się w politykę. Z punktu widzenia nauki i medycyny szczepienia to sprawdzony znakomity element profilaktyki pierwotnej. Kasa ucieka na tyle bzdur, a tam, gdzie efekty są gwarantowane, nie ma środków.

Smutne jest to, że decyzje podejmują ci, którzy na co dzień nie mają kontaktu z pacjentkami i ich osobistymi tragediami. Historia z ostatnich dni. 16-latka w ciąży z kolegą z gimnazjum zakażona dodatkowo HPV. Wstyd, strach, depresja i srom przypominający kalafiora, bo wirus w ciąży jest wyjątkowo zjadliwy, a zarazem leczenie niemożliwe...

Czy kobiety z rakiem szyjki macicy są coraz młodsze?

- Statystyki są wciąż niezmienne: umierają kobiety po 50. roku życia. U młodszych mamy szansę złapać raka na czas. Tak, zdarzają się znacznie młodsze, jeśli wystąpią takie czynniki jak: wczesna inicjacja seksualna, wyjątkowo zjadliwy, inwazyjny typ wirusa, zaburzenia odporności. Takie rzeczy się zdarzają, można je nazwać pechem. Nie można niestety ocalić wszystkich kobiet, ale większość tak. I sens ma każda akcja, która przekona te nieprzekonane.

Czytaj więcej o:

raku szyjki macicy

raku jajnika

Zobacz wideo
Więcej o: