Suplement MMS uleczy raka i malarię? Na razie zajęła się nim policja

Miracle Mineral Supplement to kolejny "cudowny lek" oferowany w internecie. Dowiedzieliśmy się o nim od czytelnika i powiadomiliśmy policję. Sprawę wyjaśnia teraz Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku

Dołącz do serwisu Zdrowie na Facebooku!

Nasze publikacje obnażające internetowe kłamstwa, nawet handel substancjami ewidentnie szkodliwymi dla zdrowia, jak jaja tasiemców, zdają się nie odnosić skutków. Z jednej strony zgłaszają się chętni, by wypróbować "kurację", z drugiej cytowanym ekspertom zarzuca się tendencyjność, brak wiedzy, a nawet "udział w spisku firm farmaceutycznych". Często powtarza się argument, że "gdyby coś naprawdę było niebezpieczne, nie mogłoby być bezkarnie sprzedawane w internecie", że "skoro państwo za to nie ściga, to znaczy, że działa".

Zobacz wideo

O ile nie byliśmy skłonni zgodzić się co do ewentualnej skuteczności wielu specyfików, o tyle i nas zastanawiała opieszałość służb w ściganiu przestępców. Po komentarzu do naszego tekstu o wątpliwych walorach jagód goji : "Napiszcie coś o MMS bo ludzie masowo się trują tym 'cudownym' lekiem na nowotwory" (nick: domestos), postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie bliżej.

Jest sprawa!

Sprawdziliśmy, czym wspomniany MMS jest i czy można go kupić. Rzeczywiście, w wielu przypadkach już od 2009 roku, na różnych stronach oferowany jest "suplement diety", który "pokonuje przeziębienia w ciągu około godziny, pokonuje grypę w mniej niż 12 godzin, pokonuje zapalenie płuc w mniej niż 12 godzin, leczy raka setki razy skuteczniej niż jakiekolwiek inne kuracje, leczy zapalenia wątroby typu A, B i C. Leczy zapalenie wyrostka robaczkowego, reumatoidalne zapalenie stawów i setkę innych chorób" (cytat za kazik1.republika.pl ).

Bardziej szczegółowe "informacje" o MMS (Miracle Mineral Supplement) można jednak znaleźć na stronie Era Zdrowia . Okazuje się, że tak mają działać krople na bazie chlorynu sodu (NaClO2). Według odkrywcy suplementu Jima Humble'a dzięki nim udało się już wyleczyć tysiące chorych. Krople można kupić za ok. 65 zł, chociaż trafiają się "okazje", że jest oferowany za 10 zł.

Ponieważ do nas ta retoryka nie przemawia, zgłosiliśmy sprawę policji. Kilka dni później przyszła odpowiedź od podinspektora Piotra Bieniaka, z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji:

"W efekcie wstępnych czynności podjętych przez tutejsze Biuro Służby Kryminalnej KGP związanych z dystrybucją produktu MMS, skierowano pismo do Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Gdańsku z poleceniem podjęcia stosownych czynności służbowych w związku z podejrzeniem popełnienia czynu zabronionego z ustawy Prawo farmaceutyczne (art. 124). Podjęte czynności sprawdzające przez funkcjonariuszy KWP w Gdańsku pozwolą na wszczęcie bądź odmowę wszczęcia postępowania przygotowawczego (...)".

Jakie kary?

Art. 124 ustawy Prawo farmaceutyczne: "Kto wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu produkt leczniczy, nie posiadając pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2."

Nie ma znaczenia czy oferowany produkt jest szkodliwy czy nie, by możliwe było zastosowanie powyższego przepisu. Gdy dowiedzie się, że preparat jest szkodliwy, możliwa jest odpowiedzialność karna z artykułu 165 KK. Mówi on sprowadzaniu niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Takie przestępstwo zagrożone jest już karą więzienia do lat 8. Gdyby ktoś zmarł po połknięciu "leku", nawet do lat 12.

Według policji nie jest tak, że jedynie czeka na doniesienia takie, jak nasze. "W całym kraju piony organów ścigania zajmujące się zwalczaniem przestępczości gospodarczej regularnie prowadzą czynności operacyjno-rozpoznawcze i dochodzeniowo-śledcze zmierzające do ustalenia i zatrzymania sprawców przestępstw farmaceutycznych" - przekonuje podinspektor Bieniak i dodaje, że dystrybucja nielegalnych produktów rzeczywiście odbywa się głównie za pośrednictwem internetu, ale również w siłowniach, klubach fitness, sklepach zielarskich i gabinetach medycyny niekonwencjonalnej. Co roku wszczynanych jest kilkaset postępowań w sprawach przestępstw farmaceutycznych. Ich wykrywalność, a także wartość zabezpieczonego mienia, rośnie lawinowo. W 2009 roku stwierdzono 217 przestępstw z zakresu szeroko pojętego prawa farmaceutycznego, wykryto 155 i zabezpieczono mienie o wartości ok. 35 tys. złotych. W 2012 stwierdzono już 3320 przestępstw, wykryto 3166, a wartość mienia przekroczyła 161 tys. złotych (szczegóły w załączonych tabelach).

Od 2009 roku Polska uczestniczy w międzynarodowej Operacji pod kryptonimem Pangea, która uderza w nielegalny handel produktami leczniczymi za pośrednictwem internetu. Są to ogólnoświatowe działania pod egidą Interpolu. Polska Policja rozszerzyła działalność w ramach tej akcji i wspólniez pracownikami Wojewódzkich Stacji Sanitarno - Epidemiologicznych, Wojewódzkich Inspektoratów Farmaceutycznych oraz Państwowej Inspekcji Handlowej przeprowadza kontrole sklepów zielarskich, punktów handlowych typu "sex-shop", siłowni, klubów fitness, targowisk, bazarów i gabinetów medycyny naturalnej. Kontrole takie przeprowadzane są regularnie w ramach prowadzenia bieżących spraw a nie tylko na potrzeby Operacji Pangea.

Dlaczego nikt nie zamyka podejrzanych stron?

Stronę w internecie można uruchomić ekspresowo. Zablokować z pewnością nie. Gwarantuje to nam Konstytucja RP i zapisy wielu ustaw, stojące na straży wolności wyrażania opinii, pozyskiwania informacji oraz rozpowszechniania informacji przez obywatela.

Zablokowanie strony internetowej czyli uniemożliwienie dostępu do danych o charakterze bezprawnym może odbyć się w następujący sposób:

- blokada administratora: każdy może zawiadomić administratora serwisu internetowego o ujawnieniu bezprawnych danych lub danych, z którymi jest związana bezprawna działalność. Nie ma jednak jasności, kiedy dane takie są. Pozostaje ocena administratora...

- prawomocny wyrok sądu stwierdzający, że treści te naruszają prawo i w treści postanowienia musi być napisane, że sąd nakazuje zablokowania dostępu do tych treści,

- orzeczenie przepadku narzędzi popełnienia przestępstwa (na przykład komputera, serwera, dysku) lub zastosowanie zajęcia rzeczy w celu zabezpieczenia przepadku w toku postępowania karnego (art. 217 § 1 KPK).

Środek zapobiegawczy w postaci nakazu powstrzymania się od określonej działalności dotyczy tylko podejrzanych lub oskarżonych.

Co na to Ministerstwo Zdrowia?

Państwowa Inspekcja Farmaceutyczna, podlegająca Ministerstwu Zdrowia, nie ma uprawnień do nadzorowania nielegalnego rynku - to pozostawia policji i prokuraturze. Może jedynie wspierać te instytucje merytorycznie (i robi to), głównie przygotowując opinie z zakresy farmacji. W tym roku wydano ich 41.

Główny Inspektor Farmaceutyczny prowadzi stały nadzór nad reklamą produktów leczniczych w zakresie ich zgodności z obowiązującymi przepisami. Przepisy ww. ustawy dopuszczają prowadzenie takiej reklamy w internecie. Nie może ona jednak wprowadzać w błąd, powinna prezentować produkt leczniczy obiektywnie oraz informować o jego racjonalnym zastosowaniu. Obiecywanie gruszek na wierzbie to podstawa do zakazu reklamy.

Jeśli ktoś reklamuje produkt leczniczy niedopuszczony do obrotu na terenie Polski, grozi mu grzywna. Czyli, jeśli na swoim blogu, stronie, itp. Poleca specyfik nielegalny w Polsce, nawet pozornie nie mając w tym konkretnego interesu, może zapłacić karę.

Nielegalny handel lekami, sfałszowanymi produktami leczniczymi oraz innymi produktami spełniającymi kryteria produktu leczniczego to problem ogólnoświatowy. Skala tego zjawiska jest coraz bardziej powszechna. Dlatego Ministerstwo Zdrowia koncentruje się na prewencji, uświadamianiu pacjentom zagrożeń.

Jak poinformował nas Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy ministra zdrowia, zajmuje się tym przede wszystkim Inspekcja Farmaceutyczn awe współpracy z członkami powołanego przez Ministra Zdrowia Zespołu do Spraw Fałszowania i Nielegalnego Obrotu Produktami Leczniczymi oraz Innymi Sfałszowanymi Produktami Spełniającymi Kryteria Produktu Leczniczego.

Na stronie Głównego Inspektora Farmaceutycznego regularnie publikowane są komunikaty ostrzegawcze dotyczące nowych zagrożeń, które wykryto w związku ze stosowaniem podrobionych lub niezarejestrowanych leków. Opracowano także dokument zawierający odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania w tym zakresie oraz ostrzeżenie dla pacjentów. W przychodniach lekarskich i szpitalach, aptekach czy komisariatach policji pojawiły się plakaty...

To wszystko mało? Pewnie tak. Co drugi lek kupiony w internecie jest sfałszowany. Skomplikowane procedury i złożoność problemu sprawia, że sprawy ciągną się miesiącami, a nawet latami. Przestępcy nie powinni się jednak czuć bezkarni. Policja w końcu zapuka do drzwi, nie tylko wtedy, gdy kogoś otrują, zabiją, ale "tylko" oszukają.

Czytaj także:

Rak karmiony niewiedzą - wierzymy w sok z buraka i chińskie ziółka

Tasiemcem w nadwagę?

Jagody goji - nowy cudowny lek na wszystko?

Więcej o: