Wrotyczowe sadzonki, proszek z wrotyczem, nalewki, wyciągi, płyny do oprysków - bogata oferta rynkowa sugeruje, że wiele osób decyduje się na zakup zioła, które ma odstraszać komary, meszki i przede wszystkim kleszcze. Polacy stosują wrotycz także na ból zęba, poprawę trawienia czy dolegliwości stawowe. Jego popularność zdaje się stale rosnąć. Tymczasem jest pewien problem. To roślina trująca.
Z pewnością widziałeś tę roślinę. Należący do rodziny astrowatych wrotycz rośnie powszechnie na na łąkach, pastwiskach i nieużytkach. Kwitnie od końca czerwca nawet do września. Trujące są nie tylko żółte kwiaty, ale także ziele, więc zwierzęta roślinożerne trzymają się zazwyczaj od tej rośliny z daleka. Ludzie wykorzystują ją od wieków. Według medycyny ludowej zioło miało przepędzać pasożyty (wewnętrzne i skórne), przyspieszać gojenie ran, poprawiać pracę serca, wzmacniać mięśnie, a nawet wspomagać leczenie reumatoidalnego zapalenia stawów oraz artretyzmu. Dzięki właściwościom bakteriobójczym wrotycz polecany był też osobom, które miały trądzik.
Chociaż wrotycz ma wielu zwolenników, nie tylko w Polsce, UE uznaje go za budzącą uzasadnione wątpliwości roślinę toksyczną. W 2015 roku Komisja Europejska odrzuciła wniosek ITAB (francuski Techniczny Instytut Rolniczy), by uznać wrotycz pospolity (Tanacetum vulgare L.) za środek spożywczy, a przede wszystkim tzw. substancję podstawową. W praktyce oznacza to, że zioło na terenie Unii Europejskiej nie może być przeznaczone do stosowania doustnego w czystej postaci. W preparatach złożonych stężenie konkretnych substancji jest ściśle określone i kontrolowane. Precyzyjnie określone jest też dawkowanie (pełna treść rozporządzenia). Niewielu producentów byłoby w stanie spełnić te wymagania technologiczne. Skąd zatem tak bogata oferta handlowa w sieci?
Wiele sklepów zielarskich, które oferują nalewki, napoje i wyciągi z wrotyczem pospolitym czy susz do samodzielnego przygotowania mieszanek oraz herbatek, ostrzega, że nie są one przeznaczone do picia. Tak, trzeba bardzo uważnie czytać ulotki i informacje dodatkowe o produktach. Znakomita większość zawiera ostrzeżenie, że są one przeznaczone wyłącznie do użytku zewnętrznego (nawet wtedy, gdy nazwa "napój" sugeruje coś zupełnie innego). Wiele nie precyzuje, jak środek stosować i odsyła do lekarza, w jeszcze innych (sporadycznie) rzeczywiście podana jest ściśle określona dawka przy stosowaniu doustnym.
Przekaz z pewnością niekoniecznie wszędzie jest jasny, czytelny i uczciwy. Świadczą o tym choćby opinie klientów internetowego sklepu o produkcie, który nazywany jest "nalewką". Na stronie produktu wprawdzie dwa razy pojawia się ostrzeżenie, że płyn przeznaczony jest "do użytku zewnętrznego", ale ta informacja nie rzuca się w oczy. Podobnie jak ostrzeżenie, żeby nie stosować u dzieci. Klienci najwyraźniej nie doczytali lub zasugerowali się nazwą oraz opisem produktu. Jest w nim wzmianka, że w tradycyjnej medycynie wrotycz "wypijano dla odprężenia i dobrego snu".
Monika K. zachwala:
Nalewka pyszna w smaku, nawet dla dziecka, polecam
Anna P. też jest bardzo zadowolona:
Według mnie to bestseller. W oczekiwaniu na dentystę - bolący ułamany ząb - uratowała mnie płukanka z dodatkiem wrotyczu. Ból prawie ustąpił.
Nie inaczej Adrian K.:
W smaku, jak na nalewkę, bardzo dobra (...) Pomaga w zasypianiu.
Dlaczego wrotycz miałby być niebezpieczny?
Koszyczki kwiatowe i ziele wrotyczu obfitują w olejki eteryczne. Olejek wrotyczowy zawiera około 160 różnych substancji, zazwyczaj bezpiecznych. Największe obawy specjalistów dotyczą zawartego w nim tujonu, który stanowi średnio około 70 procent składu olejku. Zdarzają się odmiany, a nawet pojedyncze rośliny, które mają stężenie tujonu sięgające nawet 90 procent.(1) Wpływają na to różnice genetyczne między roślinami, a nawet warunki środowiskowe, w jakich dana roślina wzrastała, stąd samodzielnie, zbierając roślinę, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ile akurat tujonu zawiera.
Tujon jest neurotoksyną, która blokuje receptory odpowiedzialne za przechodzenie organizmu w stan spoczynku. Skutkiem tego mogą być konwulsje, drżenie mięśniowe, stany napięcia i pobudzenie. Takie reakcje obserwowano choćby po spożyciu absyntu, który zawiera tujon pochodzący z ziela piołunu w stężeniu zdecydowanie mniejszym niż we wrotyczu. Wprawdzie są badania, które dowodzą, że to nie tujon, a alkohol w absyncie odpowiada za reakcje niepożądane i takie, które wskazują, że tujon dopiero w połączeniu z alkoholem daje niechciane efekty.(2)
- Przygotowywanie wywarów i naparów z własnych zbiorów wiąże się z dodatkowym ryzykiem. Nie wiemy czy rośliny były pryskane, jakim zanieczyszczeniom mogły ulec i jak to wpłynie na finalny produkt, który wytworzymy. W warunkach domowych nie możemy też określić zawartości substancji czynnych. W efekcie nawet stosowanie preparatów na skórę może być szkodliwe - ostrzega farmaceutka Paulina Front i przypomina, że:
w domowych roztworach wodnych zazwyczaj zawartość olejków eterycznych jest niewielka, a to głównie one odpowiadają za odstraszanie insektów. Więc - albo mamy niedziałający produkt (roztwór wodny ze śladową ilością olujków), albo inny roztwór bogaty w olejki, czyli o potencjalnym działaniu cytotoksycznym.
Co z argumentami zwolenników wrotyczu, że badania dotyczące jego wpływu na organizmy żywe są dość stare i niejednoznaczne, więc trzeba do nich podchodzić sceptycznie? Tujon nie stanie się nagle korzystny dla zdrowia. Nikt nie robi nowych badań na ludziach z arszenikiem. Jeśli stosunkowo nowe badania, bo z 2008 roku, na myszach i szczurach dowodzą, że dla gryzoni zabójcze jest dopiero spore stężenie tujonu, to jest powód, by pić z nim nalewki i herbatki? Tujon nie nadaje się nawet do odstraszania owadów z upraw, bo może być zabójczy dla innych, pożytecznych organizmów, choćby pająków.
Rynek farmaceutyczny ma w tym interes, by zwalczać metody naturalne? Wrotycz od zielarza też nie jest za darmo, a ci sami przyznają, że potrzeba wiedzy i doświadczenia, by zrobić skuteczny, bezpieczny preparat, więc proponują wcale nietanie produkty.
Niewątpliwie tujon doskonale radzi sobie z różnego rodzaju owadami. Można nim posmarować skórę przed wycieczką do lasu, dzięki czemu mamy szansę uniknąć przyniesienia do domu kleszcza i uchronić się przed jedną z chorób, które mogą wywołać przenoszone przez tego pajęczaka bakterie. Kontakt z kleszczem może się skończyć boreliozą lub kleszczowym zapaleniem mózgu, nic w tym zatem dziwnego, że próbujemy się ratować na wszelkie sposoby.
Czytaj też: Wszystko o kleszczach i zagrożeniach z nimi związanych
Specyficzny zapach, jaki wydziela ziele wrotyczu, sprawia, że wokół nas czy też w naszym domu nie pojawią się muchy, komary, mrówki, mszyce, a także mole.
Ten sam związek, który odstrasza kleszcze, działa także na niektóre pasożyty. Wrotycz podobno sprawdza się np. w leczeniu świerzbu (zakaźna choroba skóry). Preparat z wrotyczem stosuje się zewnętrznie - bezpośrednio na skórę. W aptekach dostępne są wyciągi alkoholowe z kwiatów wrotyczu przeciw wszom czy nużeńcom. Napar z kwiatów wrotyczu ponoć można również stosować zewnętrznie na rany - przyspiesza ich gojenie. Trudno jednak znaleźć uzasadnienie takiego postępowania w przypadku przerwania ciagłości skóry i ryzyka przedostania się związków toksycznych do organizmu - znamy wiele bezpieczniejszych, skutecznych metod leczenia.
Rzeczywiście, wrotycz odstrasza kleszcze i inne owady. Niestety, na krótko. Zwykle po godzinie musielibyśmy zastosować go ponownie, a to jednak psuje komfort odpoczynku. W przypadku walki z komarami i kleszczami bardziej sprawdzają się dobre, skuteczniejsze i bezpieczniejsze preparaty chemiczne.
Paulina Front przypomina, że olejki eteryczne, w tym wrotyczowy, przyczyniają się do rozwoju fotowrażliwości skóry (zwanej potocznie: alergią na słońce). To zdecydowana wada, jeśli płyn z wrotyczem ma być naszym sprzymierzeńcem podczas urlopu. Unikanie słońca latem może okazać się bardziej dokuczliwe niż atak komarów czy meszek. Jakimś rozwiązaniem będzie zastosowanie olejku na ubranie, a nie bezpośrednio na skórę, ale to rozwiązanie nie ochroni dróg oddechowych.
Rośliny z rodziny astrowatych są silnymi alergenami, więc od wrotyczu z daleka powinni trzymać się alergicy. Nie dość, że może spowodować nieprzyjemne podrażnienia skóry, to w przypadku osób z nadreaktywnością oskrzeli zwykłe posmarowanie skóry może zakończyć się nawet ich skurczem, obrzękiem krtani etc.
Tujon jest przynajmniej jedną z trzech substancji szkodliwych, zawartych w olejku wrotyczowym, chociaż pozostałe występują w mniejszym stężeniu i zdaniem badaczy są przez to mniej groźne. Jeśli upierasz się, żeby stosować wrotycz pomimo wątpliwości specjalistów, a nie znasz się na ziołach, nie dobieraj samodzielnie dawki i nie kupuj zioła z niepewnego źródła. Jeśli preparat nie ma dołączonej ulotki lub nie zawiera ona wszelkich istotnych informacji (choćby o dawkowaniu i przeciwwskazaniach), zapomnij o zakupach.
Szczególną ostrożność muszą zachować osoby, które chorują przewlekle lub na stałe przyjmują leki. Zioło może wchodzić w reakcje z farmaceutykami i zmieniać lub zupełnie zakłócić ich działanie. Tylko lekarz prowadzący jest w stanie odpowiedzialnie ocenić i zdecydować czy wolno ci sięgnąć po wrotycz.
Stosowanie wyciągu z ziela lub sproszkowanych kwiatów wrotyczu doustnie w kontrolowanym stężeniu, dopuszczonym w UE, nawet u osób zupełnie zdrowych może doprowadzić do podrażnienia błon śluzowych w organizmie: w przewodzie pokarmowym, macicy i nerkach. Przekroczenie zaleconych przez zielarza lub lekarza dawek może wywołać także:
Preparatów z tym ziołem bezwzględnie nie mogą przyjmować dzieci, kobiety w ciąży i karmiące piersią. Wrotycz może spowodować poronienie, a jego składniki czynne przenikają do pokarmu kobiecego.
Przypisy: