Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!
Jeszcze niedawno redaktor naczelny "Brigitte" Andreas Lebert z dumą ogłaszał koniec ery Photoshopa i kościstych kobiet w swoim magazynie. Podkreślał, że zwykła czytelniczka ma przecież niewiele wspólnego z modelkami, których wykorzystywanie na łamach pisma określił nie tylko jako uciążliwe, ale i perwersyjne. Machina ruszyła. Do tej pory na stronach pisma wykorzystano wizerunki tysiąca zwykłych kobiet w wieku pomiędzy 18 a 68 rokiem życia. Cel był szczytny. Przywrócenie naturalnego piękna i pokazanie, że atrakcyjność może mieć wiele twarzy. Wszystko wskazywałoby na to, że egzemplarze promowane przez zwykłe kobiety powinny iść jak świeże bułeczki, budzić sympatię. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
2 lata - tyle czekali wydawcy niemieckiego magazynu "Brigitte" zanim zdecydowali się odwołać swoją decyzję o wprowadzeniu prawdziwych kobiet na okładki pisma. W ciągu tego czasu magazyn zanotował znaczny spadek sprzedaży. Wprowadzanie na łamy prasy kobiecej zwykłych kobiet okazało się porażką. Od stycznia 2010 po zmianie strategii sprzedaż magazynu w sklepach spadła o 35 proc., a liczba prenumerat o 22 proc. Czy to te liczby przeważyły szalę i spowodowały powrót do dawnej polityki? Wydawcy utrzymują, że nie był to główny, a co najmniej nie jedyny, powód.
"Od teraz w magazynie będą się pojawiać sylwetki modelek. Wierzymy, że bardziej pasują one do tematów" - uzasadniają w specjalnym oświadczeniu.
Normalni ludzie mają zmarszczki, zagięcia, bruzdy i pory. Co z tego, skoro egzemplarze z ich udziałem nie sprzedają się. Wydawcy magazynu twierdzą, że zdjęcia "normalnych kobiet" mogły rozpraszać i odciągać uwagę od pojawiających się przy nich tytułów prasowych. Wskazywane są też inne powody. Jakie?
"Naturalne kobiety z okładek sprawiają, że czytelniczki czują się gorzej ze sobą, ponieważ i tak wyglądają lepiej od nich" - wskazuje jeden z niemieckich serwisów. Czyżby kobiety nauczyły się traktować perfekcyjne piękno modelek z przymrużeniem oka? Większość pytanych przez nas pań nie porównuje się do modelek, uznając, to za bezcelowe. Co z tego, że ona jest tak doskonała, skoro jej uroda jest zapewne zasługą sztabu ludzi: od makijażystki i fryzjera po grafika - mówią. Z drugiej strony jednak to, co widzimy w pewien sposób kształtuje kanon piękna. Ofiarami nierealnych wymagań padają najczęściej młode kobiety i nastolatki, które na drodze do ideału mogą wpaść w sidła choroby. Statystyki pokazują, że nawet co 10. wkraczająca w dorosłość kobieta może mieć problem z zaburzeniami odżywiania, częściej z bulimią niż anoreksją.
Mimo wycofania się z wcześniejszej polityki promującej naturalność, zespół redakcyjny magazynu "Brigitte" obiecuje, że na stronach pisma nie będą pojawiać się chorobliwie wychudzone modelki oraz, że zmiana nie oznacza całkowitego wycofania się z sesji z udziałem zwykłych kobiet, także czytelniczek. Po prostu zmniejszy się ich częstotliwość.
Od czasu do czasu, choć wciąż niechętnie, w świecie mody pojawiają się praktyki niezatrudniania modelek, których BMI jest niższe niż 18,5. Według standardów przyjętych przez Światową Organizację Zdrowia WHO wynik niższy wskazuje już na niedożywienie. W niektórych krajach dyskutuje się o wprowadzeniu specjalnego prawa, które regulowałoby tę kwestię. Wydawcy mieliby być zobligowani do zamieszczania odpowiedniej informacji za każdym razem, gdy zdjęcie było poddawane obróbce graficznej, a modelki do dostarczania zaświadczeń lekarskich potwierdzających prawidłową wagę ciała. Takie zmiany w ustawodawstwie zostały przegłosowane w marcu tego roku w Izraelu.
Jak się jednak okazuje, niekoniecznie trzeba zmian w prawie, aby naturalność wróciła do łask. Monica Bellucci i Sophie Marceau to jedne z aktorek, którym, mimo upływu lat, nie straszna ani nagość, ani brak makijażu czy starannie ułożonej fryzury. W takiej wersji bez obróbki graficznej mogliśmy je oglądać, podobnie zresztą jak Evę Herzigovą, w magazynie "Elle". Panie pokazały światu, że kobiecość wcale nie potrzebuje wsparcia graficznego.
Francuski "Paris Match" zdobi zaś podwójna dawka duet Bellucci, Marceau.
Naturalność zaczęła być przedmiotem dyskusji i pozytywnych odzewów czytelniczek. A w naszej rodzimej rzeczywistości?
Moda na naturalność dotarła także na polskie ziemie. Efektem tego była chociażby naturalna sesja bez użycia Photoshopa "Twojego Stylu" z udziałem m. in. Magdaleny Cieleckiej, Kingi Rusin i Dantuty Stenki. Wykorzystano sprawdzony schemat: dużo nagiego ciała, mało widocznego makijażu, neutralne barwy. Sesja zebrała i pozytywne i negatywne komentarze. Jedni chwalili gwiazdy za odwagę i zwracali uwagę, że wyszły nawet lepiej niż na wcześniejszych obrobionych graficznie zdjęciach. Pojawiały się też głosy krytyczne. Że owszem być może panie wyglądają naturalniej niż zazwyczaj, ale rezultat jest wciąż bardziej stylizacją na naturalność niż nią samą. Wciąż jednak brak ingerencji grafika jest znaczącym gestem i krokiem ku demistyfikacji kobiecego ciała, a wszystko, co prowokuje do dyskusji, przybliża realne zmiany. Choćby w naszej świadomości.
Fot. Twój Styl
W polskich mediach i na polskich okładkach ofiarami Photoshopa padło już wiele gwiazd i modelek. W imię wyższego piękna ktoś został pozbawiony części biodra, ktoś rysów twarzy. Okazuje się jednak, że nie zawsze musi być drogo, ostro i wystawnie, by było dobrze. Z ostatniej okładki "Elle" spogląda na nas zaskakująco naturalna Anna Mucha. Aktorka ubrana jest w sprzedawane w przystępnych cenach ubrania z sieciówki "H&M", w które może ubrać się przeciętna Polka.
Fot. Elle
Nam się podoba i trzymamy kciuki, aby naturalności w mediach było jeszcze więcej. A Wy, co najchętniej oglądalibyście na okładkach?