Czy jest możliwe, żeby w XXI wieku, kiedy dostęp do wiedzy na temat zdrowia, higieny, profilaktyki chorób mamy praktycznie na każdym kroku, palacze nie byli świadomi, że wyroby tytoniowe są szkodliwe dla zdrowia? Okazuje się, że tak. Na Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej "Tytoń albo zdrowie" profesor Witold Zatoński z Centrum Onkologii w Warszawie przekonywał, że Polaków trzeba edukować na temat szkodliwości palenia, bo ich wiedza nie jest wystarczająca.
Z ankiet przeprowadzonych przez Centrum wynika, że 10 proc. badanych uważa, że palenie nie ma żadnego związku z ryzykiem zachorowania na raka. Lekarze mają na ten temat zupełnie inną wiedzę - według nich aż 60 proc. wszystkich nowotworów, które występują u osób przed 65. rokiem życia, związane jest z paleniem i substancjami, jakie wprowadzamy do organizmu wraz z dymem tytoniowym. Zatoński, który w Centrum Onkologii kieruje Zakładem Epidemiologii i Prewencji Nowotworów, przypomniał też, że rak płuc występuje prawie wyłącznie u palaczy lub osób, które były narażone na bierne palenie.
Warto przypomnieć, że wraz z dymem tytoniowym wdychamy ponad 5 tysięcy substancji oddziałujących na nasz organizm. Wśród nich np.: tlenek węgla, który przyłącza się do hemoglobiny tworząc kompleks zwany karboksyhemoglobiną, przez co uniemożliwia prawidłowy transport tlenu. Wraz z porannym "dymkiem" wdychamy także smołę, radioaktywny polon, nikiel, cyjanowodór, formaldehyd czy amoniak.
Jeśli chodzi o inne schorzenia związane z nałogiem, świadomość Polaków jest znacznie mniejsza. 40 proc. badanych nie wie, że palenie jest związane z ryzykiem udaru mózgu. Osoby, które są przewlekle chore, np. na cukrzycę, powinny bezwzględnie porzucić nałóg. Dr Leszek Czupryniak, specjalista diabetolog, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego ostrzegał podczas październikowej konferencji "Kompas samokontroli w cukrzycy", że palenie to wróg każdego organizmu, niezależnie od stanu zdrowia. - Kiedy przychodzi do nas pacjent i chce zrobić coś dla własnego zdrowia, tylko jedną rzecz, radzę, żeby rzucił palenie - przekonywał.
Mimo ostrzeżeń, nie każdy jest gotowy rozstać się z nałogiem. Dlaczego? Według profesora Zatońskiego pacjenci przestają myśleć racjonalnie. - Jeżeli ktoś bierze substancję uzależniającą, to przestaje być racjonalny. Przestaje rozeznawać prawdziwe niebezpieczeństwo, próbuje sobie racjonalizować swój nałóg - wyjaśniał.
Paląc bardzo często zapominamy też o tym, że narażamy na kontakt z dymem nie tylko siebie. Profesor Zatoński przestrzegał przed narażaniem na skutki palenia innych ludzi, ale także zwierzęta. Również one znacznie częściej chorują z powodu biernego palenia. Coraz częściej czworonożni członkowie rodziny cierpią na różnego typu alergie, astmę czy złośliwe nowotwory. - Jeżeli ktoś chce wprowadzać do organizmu substancje rakotwórcze, kardiotoksyczne, pneumotoksyczne, prowadzące do otępienia, choroby Alzheimera, to sam musi ponosić tego koszty. Nie może narażać innych osób - mówił lekarz, tłumacząc jednocześnie, że osoba pracująca w zadymionym barze wdycha tyle substancji toksycznych, jakby sama paliła kilka papierosów dziennie. Niewiele... Jednak palenie do 5 papierosów na dobę aż o 50 proc. podnosi ryzyko wystąpienia zawału serca, który jest jedynie jedną z bardzo wielu konsekwencji palenia.
Szkodliwe jest palenie czynne, palenie bierne, ale także tzw. palenie z trzeciej ręki. W zamkniętych pomieszczeniach dym tytoniowy, który osiada na przedmiotach, ścianach, tkaninach, łączy się z kwasem azotawym i tworzy nitrozoaminy TSNA, które są wyjątkowo rakotwórcze. Przebywając w pomieszczeniach o charakterystycznym, tytoniowym zapachu nie tylko narażamy się na przykre wrażenia zmysłowe, ale również na utratę zdrowia. Osad z dymu tytoniowego może utrzymywać się w zamkniętych pomieszczeniach przez wiele miesięcy a nawet lat.
Od 15 listopada w Polsce obowiązywać zacznie znowelizowana ustawa antynikotynowa. Według niej od palenia trzeba będzie powstrzymać się np. na przystankach, ogólnodostępnych miejscach przeznaczonych do odpoczynku i zabawy, w zakładach opieki zdrowotnej, szkołach czy obiektach sportowych. Podobne zakazy funkcjonują obecnie, mimo wszystko widok osób palących pod przystankową wiatą nie należy do wyjątkowych. Podobnie wygląda sytuacja w szkołach, szpitalach czy wśród pasażerów PKP. Nowością będzie zakaz palenia w lokalach, które składają się z jednego pomieszczenia i nie mają wydzielonej, wentylowanej części dla palaczy. Profesor Zatoński nie wierzy w skuteczność i szczelność nowej ustawy. Wierzy za to w siłę edukacji. - Aby rzucić palenie, palacz musi wiedzieć, że jest szkodliwe - apelował Zatoński. Czy na pewno tego nie wiemy, czy po prostu nie lubimy o tym pamiętać?
Przypomnijmy, co o zakazie palenia w miejscach publicznych mówili Warszawiacy, kiedy trwały prace nad projektem ustawy:
W 2001 roku zakaz palenia w restauracjach, barach i innych miejscach publicznych wprowadzono w Kanadzie. W kwietniu 2010 na łamach "Canadian Medical Association Journal" opublikowano wyniki badań, z których jednoznacznie wynika, że zakaz palenia przyczynił się do spadku liczby hospitalizacji z powodu chorób układu krążenia oraz oddechowego. Badania prowadzone przez badaczy z Uniwersytetu w Toronto trwały 10 lat i dotyczyły mieszkańców miasta. Na podstawie analizy danych dotyczących trybu życia oraz problemów zdrowotnych mieszkańców Toronto, naukowcy doszli do następujących wniosków: wprowadzenie zakazu palenia w miejscach publicznych ograniczyło o 33 proc. przyjęcia do szpitali z powodu schorzeń układu oddechowego (głównie z powodu astmy, rozedmy płuc, zapalenia oskrzeli i płuc), o 39 proc. z powodu chorób układu krążenia (w tym z powodu udaru mózgu czy choroby wieńcowej) a o 17 proc. spadła ilość osób hospitalizowanych z powodu zawałów serca.