Rak jelita grubego to nowotwór numer dwa w Polsce, a numer jeden w Europie.
Co roku zapada na niego ok. 330 tys. Europejczyków. Co gorsza, częstość zachorowań rośnie, gdyż - jak podkreślają lekarze - to typowa choroba cywilizacyjna. W Polsce częstość zachorowań wzrasta od lat, mniej więcej o 2,5 proc. rocznie.
A jednak my sami stosunkowo rzadko myślimy o raku jelita grubego jak o czymś, co może nas dotknąć. Panie - jeśli już, to boją się raka piersi, panowie - raka płuc. Bo to właśnie te nowotwory przodują w polskich statystykach. Problem jednak w tym, że na raka jelita grubego chorują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, i dlatego po zsumowaniu danych dla obu płci wysuwa się on zdecydowanie do przodu.
Nasza czujność jest też uśpiona z tego względu, że dawniej raka jelita grubego dzieliło się na dwie, a właściwie cztery mniej istotne, bo mniej częste choroby: nowotwór odbytu (to ostatni 3-centymetrowy odcinek jelita), nowotwór odbytnicy znajdującej się za odbytem i liczącej 15-18 cm, nowotwór tzw. zagięcia odbytniczo-esicznego i nowotwór całej reszty, czyli mierzącej ok. 1 m okrężnicy. A ponieważ w pierwszym i trzecim odcinku choroba zdarza się bardzo rzadko, pozostawał nowotwór odbytnicy i okrężnicy, dla których dane obliczano osobno.
Historycznie wzięło się to stąd, iż dawniej choroby jelita grubego rozpoznawano przed operacją jedynie za pomocą sztywnego 20-cm wziernika, tzw. rektoskopu (ewentualnie za pomocą zdjęć RTG). Prawdziwą rewolucją w diagnostyce stał się kolonoskop - długi, giętki instrument, za pomocą którego można dokładnie obejrzeć wnętrze całego jelita grubego.
Najważniejszym czynnikiem ryzyka raka jelita grubego jest wiek. I to nie ten - jak to się zwykle myśli - pomiędzy siedemdziesiątką a osiemdziesiątką, ale zaraz po ukończeniu 50. roku życia.
- O ile do pięćdziesiątki krzywa zapadalności jest niemal płaska, o tyle od momentu jej przekroczenia nagle niemal pionowo idzie do góry - mówi prof. Jarosław Reguła, szef Kliniki Gastroenterologii CMKP w Centrum Onkologii w Warszawie.
Inne czynniki ryzyka to brak ruchu, palenie papierosów i tzw. dieta ubogoresztkowa.
Nasze jelita nie lubią jedzenia przetworzonego (a więc powinniśmy jadać nie białe bułeczki, lecz dużo warzyw, owoców). - Na szczęście mówimy tu jednym głosem z kardiologami - podkreśla prof. Reguła. - To bowiem, co dobre dla serca, dobre jest też dla naszego jelita - dodaje lekarz.
Rak jelita grubego to niezwykle groźna choroba, ale jej specyfika jest taka, iż daje nam spore szanse, by w porę zareagować. Nowotwór złośliwy rozwija się bowiem najczęściej ze zmiany łagodnej, jak to lekarze określają - prekursorowej. Jest nią gruczolak, powszechnie nazywany polipem. Niezwykle ważne jest to, że proces przemiany małego polipa w raka trwa bardzo długo, bo co najmniej 10 lat. I tyle właśnie mamy czasu, by pozbyć się ewentualnych polipów i nie dać im szansy rozwinięcia się w coś znacznie groźniejszego.
Polipy niestety nie dają żadnych objawów. Nie bolą, można dowiedzieć się o ich istnieniu, wyłącznie zaglądając do wnętrza jelita.
Co gorsza, nawet jak urosną, a nie daj Boże rozwiną się w raka, nadal niczego nie podejrzewamy. Sam rak jelita grubego rośnie również wolno i długo nie daje żadnych objawów. Objawy charakterystyczne (jeżeli w ogóle można o takich mówić) to:
- zmiana dotychczasowego rytmu wypróżnień
- krwawienie z odbytnicy
- chudnięcie
- anemia.
Wszystkie powyższe symptomy wskazują jednak na późnego, zaawansowanego już raka, z którym walczyć jest znacznie trudniej niż z tym wykrytym we wcześniejszej fazie.
Najważniejszy objaw to zmiana dotychczasowego rytmu wypróżnień. - Jednak objaw ten jest często mylony i przez pacjentów, i przez lekarzy - podkreśla prof. Reguła. - Jeśli ktoś cierpi przez całe życie na zaparcia, a nagle zaczyna mieć jedno wypróżnienie dziennie, nie traktuje tego jako sygnału choroby, lecz że mu się wreszcie poprawiło - tłumaczy profesor.
Naturalnie częściej jest na odwrót. Przez całe życie miało się normalne wypróżnienia, a tu nagle zaczynają się zaparcia albo biegunki, albo i zaparcia, i biegunki na zmianę. Uwaga! Coś takiego może być sygnałem, że w naszym jelicie rozwija się poważna choroba.
Niestety, ani chorzy, ani tym bardziej zdrowi ludzie nie są skorzy, by o tej chorobie rozmawiać. Jakikolwiek rak to w Polsce nadal temat wstydliwy, a jeżeli dotyczy on odbytnicy czy odbytu, to już wstyd do kwadratu. Wielu z nas badanie tej części ciała wydaje się ohydne, wręcz poniżające.
- Ludzie nie mają pojęcia, że jelito grube po prawidłowym przygotowaniu, czyli po oczyszczeniu ze stolca, jest czyściutkie i różowe jak - nie przymierzając - błona śluzowa jamy ustnej - przekonuje prof. Reguła. Ponadto lekarz, który przeprowadza kolonoskopię, dba o zachowanie intymności. - Bardzo zwracamy na to uwagę - podkreśla profesor.
Ryzyko, że ktoś z nas w ciągu całego życia zapadnie na raka jelita grubego, wynosi aż 5-6 proc. Częstość wykrywanych polipów, szczególnie takich, którym bardzo blisko już do rozwoju raka, jest dwa razy wyższa u mężczyzn niż u kobiet. Jednak ostateczna liczba chorujących pań i panów jest podobna (kobiety najprawdopodobniej żyją dostatecznie długo, by wskaźniki się wyrównały).
Okazuje się, że łagodne polipy w jelicie ma aż co czwarta osoba po pięćdziesiątce! Część z nich może zmienić się w raka. Za szczególnie niebezpieczne lekarze uznają te, które są większe niż centymetr.
Wyniki leczenia raka jelita grubego są tym lepsze, im wcześniej wychwyci się zmianę nowotworową. Dlatego podstawową metodą walki z tym guzem są tzw. badania przesiewowe. Poddaje się nim ludzi zdrowych wyłącznie dlatego, że są w stosownym wieku (50-65 lat).
W Polsce badania takie ruszyły w roku 2000. Dodatkowym argumentem przemawiającym za ich wprowadzeniem było to, że wskaźniki pięcioletnich przeżyć w tej chorobie były u nas najgorsze w całej Europie. O ile w Holandii i w USA w latach 90. od momentu postawienia diagnozy pięć lat przeżywało 60 proc. chorych, a w Czechach 45-50 proc., o tyle u nas zaledwie 21-22 proc. - To był prawdziwy dramat - mówi prof. Reguła.
Dziś sytuacja znacznie się poprawiła - pięcioletnie przeżycia przekroczyły 40 proc. i wciąż rosną.
Polska zdecydowała, że badaniem przesiewowym będzie u nas wspomniana kolonoskopia. Jesteśmy jednym z kilku krajów, które podjęły taką właśnie decyzję. W niektórych państwach, np. w Niemczech, długo stawiano na badania krwi utajonej w kale. Jednak czułość tego testu jest stosunkowo niewielka (wykrywa on zaledwie 16 proc. przypadków raka) i dlatego trzeba powtarzać go co roku. Nawet w tak zdyscyplinowanym społeczeństwie jak niemieckie okazało się, że po dwóch-trzech rundach zaledwie 5 proc. obywateli odsyłało próbki do badań.
W Wlk. Brytanii wprowadzono badanie jednej trzeciej jelita (tzw. badanie sigmoidoskopowe) i jeśli tam wykryje się nieprawidłowości, dopiero wtedy robi się kolonoskopię. Amerykanie z kolei chętnie poddają się tzw. wirtualnej kolonoskopii, ale jeśli coś wyjdzie w niej nie tak, trzeba potem też robić właściwe badanie.
Poszukuje się wciąż nowych, lepszych metod diagnostycznych. Niektóre z nich, np. połykana kapsułka endoskopowa, niestety się nie sprawdziły (jelito grube jest za szerokie i kapsułka nie jest w stanie go oświetlić i obejrzeć, jak to jest możliwe w obrębie jelita cienkiego).
Ogromna zaleta kolonoskopii to to, że wystarczy ją zrobić raz na 10 lat (trwają dyskusje, że może nawet rzadziej), po czym o grożącym niebezpieczeństwie można na owe 10 lat zapomnieć. Badanie to pozwala bowiem od razu usunąć istniejące polipy. Zabieg ich usuwania jest zupełnie bezbolesny.
Ale kolonoskopia ma też swoje wady. Jest badaniem nieprzyjemnym, inwazyjnym i stosunkowo najdroższym. Z tym że, jak podkreślają lekarze, mimo kosztów taka procedura ze wszech miar się opłaca. W ostatecznym rozrachunku pozwala zaoszczędzić pieniądze, jakie trzeba by wydać na inne badania oraz na leczenie chorych.
Jedna na 125 przesiewowych kolonoskopii wykazuje raka. W czasie badania pobiera się wycinek, by rozpoznanie potwierdził histopatolog. Podstawową metodą leczenia jest chirurgiczne usunięcie guza. Chirurg wycina zmieniony nowotworowo odcinek jelita, a pozostałe fragmenty zszywa. U części pacjentów to wystarcza, innych trzeba poddać leczeniu uzupełniającemu - naświetlaniu lub chemioterapii.
Pięcioletnie przeżycia w raku bardzo wcześnie rozpoznanym sięgają dziś 95 proc. Jeśli nowotwór jest rozsiany i doszło do przerzutów w wątrobie czy płucach, pięć lat przeżywa 5-10 proc. chorych (wskaźniki te stale się poprawiają, ponieważ terapie są coraz doskonalsze).
konsultacja: prof. Jarosław Reguła, szef Kliniki Gastroenterologii CMKP w Centrum Onkologii w Warszawie
Rak jelita i geny
W niektórych przypadkach istotnym czynnikiem ryzyka rozwoju raka jelita grubego są geny.
W ok. 2-4 proc. przypadków ich wpływ jest bardzo silny. Jeśli np. ktoś ma tzw. zespół FAP (polipowatość rodzinna gruczolakowata), przed osiągnięciem 40 lat zachoruje na raka z całą pewnością. Polipy atakują już 12-14-letnie dzieci, a osobom dwudziestoletnim profilaktycznie usuwa się całe jelito grube.
Inny ważny zespół genetyczny to tzw. HNPCC. U obarczonych nim osób ryzyko zapadnięcia na raka sięga 80 proc.
O tym, że geny przyczyniają się do choroby, świadczy też tzw. dodatni wywiad rodzinny (istotne jest to, czy na raka jelita grubego chorował ktoś z bliskich krewnych i w jakim był wieku). Dodatni wywiad rodzinny stwierdza się w ok. 30 proc. raka jelita grubego (ryzyko wzrasta wtedy zwykle 1,5-2 razy). W pozostałych 70 proc. geny się nie liczą - najważniejszym czynnikiem ryzyka jest po prostu wiek.
Ze znieczuleniem czy bez
Polska zapewnia swoim 50-65-letnim obywatelom bezpłatne badanie kolonoskopowe. Przeprowadza je ponad 80 placówek w całym kraju (ich lista na stronie http://www.coi.pl/jelito.htm). Znaleźć tam można też ankietę, którą należy wypełnić i dostarczyć do wybranego ośrodka. Jeśli jesteśmy w stosownym wieku, możemy spodziewać się, że dostaniemy zaproszenie na badanie. Nie warto jednak na nie czekać, lepiej zgłosić się na badanie samemu. Czas oczekiwania nie jest długi.
Dzień przed przystąpieniem do kolonoskopii trzeba wypić 3-4 litry specjalnego płynu oczyszczającego jelita. Na 24 godz. przed badaniem nie można nic jeść, a na kilka dni przed należy powstrzymać się od spożywania owoców pestkowych i pieczywa z pełnego ziarna.
Badanie jest nieprzyjemne, ale jeśli robi je doświadczony endoskopista, w większości przypadków nie boli. U osób po przebytych operacjach brzusznych, także narządu rodnego u kobiet, mogą występować zrosty; ich obecność zwiększa możliwość dolegliwości podczas badania.
Część z nas zechce być może skorzystać ze znieczulenia (niektóre placówki pobierają za to opłatę), ale zdaniem prof. Reguły zwykle lepiej zdecydować się na badanie "na żywca". Lekarz ma wtedy kontakt z pacjentem, może w każdej chwili zmienić pozycję kolonoskopu, ryzyko powikłań jest mniejsze (chodzi tu o bardzo rzadką możliwość przebicia jelita, a także komplikacje ze strony układu krążenia).
W Polsce wykonuje się 40-45 tys. badań przesiewowych rocznie, z czego ok. 30 proc. w znieczuleniu.
Bez znieczulenia nie podda się kolonoskopii raczej żaden Hiszpan czy Francuz, natomiast korzysta z niej zaledwie 10-20 proc. Skandynawów.