Wybór aparatu ortodontycznego zależy od rodzaju wady, jej nasilenia i wieku pacjenta. Wady w zgryzie mogą być spowodowane czynnikami dwojakiego pochodzenia. Mogą to być wady wywołane przez złą czynność mięśni jamy ustnej, w tych przypadkach, gdy dziecko było źle pielęgnowane: nie dostawało pokarmów twardych do gryzienia, ssało smoczek, palec, oddychało przez usta. W drugim przypadku wady są spowodowane nieprawidłową budową: zębów, kości szczęki, żuchwy i wyrostka zębodołowego (czyli fragmentu kości, na której umocowany jest ząb). Są też wady rozwojowe, jak rozszczepy podniebienia.
Wada zgryzu wg definicji Światowej Organizacji Zdrowia to taka nieprawidłowość budowy narządów jamy ustnej, która utrudnia czynność odcinania i żucia pokarmów, ma wpływ na niekorzystny wygląd pacjenta, a wygląd ten jest odczuwany przez niego jako upośledzenie.
W tej definicji są trzy składowe - zaburzona budowa, zaburzona czynność i czynnik psychiczny. Zanim podejmiemy leczenie, musimy wiedzieć, z jaką wadą mamy do czynienia: czy jest to wada pochodzenia mięśniowego, czy kostnego. Jeśli kostnego, to czy nieprawidłowości dotyczą ustawienia zębów, czy trzonu kości. Od właściwej diagnozy zależy powodzenie leczenia.
Leczenie ortodontyczne (z greckiego orthos - znaczy prosty, a odus - ząb) polega na prostowaniu krzywo ustawionych zębów. A krzywo ustawione zęby to nie tylko defekt urody i związane z nim stresy - choć te wydają się czasem najbardziej dolegliwe. Nieprawidłowy zgryz to również kłopoty z odgryzaniem i żuciem pokarmów, a także z wymową, a więc funkcjami (czynnościami), które w życiu człowieka mają istotne znaczenie. W leczeniu wad czynnościowych, czyli takich, które upośledzają te istotne funkcje, używa się aparatów ortodontycznych. Przywracają one prawidłowy układ zębów w szczęce górnej i żuchwie. Najczęściej występującą wadą czynnościową jest zgryz otwarty częściowy przedni, czyli taki, w którym zęby nie schodzą się w przednim odcinku - nieprawidłowość charakterystyczna dla dzieci, które mają nawyk ssania palca.
Przed założeniem aparatu trzeba dziecku uniemożliwić ssanie palca.
Można próbować zrobić to perswazją, a gdy nie skutkuje - praktyczniej jest wykonać domowym sposobem osłony na palce, np. posmarować je czymś gorzkim albo ograniczyć ruchomość ręki w łokciu. Doskonale nadaje się do tego tekturowe opakowanie po żarówce założone na łokieć. W tekturze robi się otwory, przez które przeciągniemy tasiemki przyszyte do rękawa piżamy lub koszuli. Tak uzyskana "konstrukcja" pozwala dziecku zginać rękę, ale uniemożliwia podniesienie jej do ust. Zazwyczaj zakłada się ją na noc, aby dziecko nie zasypiało z palcem w buzi.
Warto pamiętać, że dziecko ssie palec, kiedy jest pozostawione samo sobie, albo kiedy się czegoś boi, np. gdy jest samo w ciemnym pokoju. Jeśli rodzice poświęcą mu odpowiednio więcej czasu (czytaj: miłości), na pewno uda się je odzwyczaić od ssania. Jeśli przez pół roku dziecko nie odzwyczai się od ssania palca i wada nie zniknie, trzeba założyć aparat ortodontyczny. Będzie to aparat standardowy, tzw. płytka przedsionkowa Schönherra. Wkłada się ją do przedsionka jamy ustnej. Aparat ma uchwyt taki jak smoczek, aby można go było łatwo wyjąć, np. przed jedzeniem. Jego działanie wymusza zamykanie ust. Zwykle zaczynamy od kilku minut, później dziecko stopniowo przyzwyczaja się do płytki w ustach. Wtedy można wydłużać okres zakładania aparatu, aż do momentu, kiedy dziecko całkowicie nauczy się oddychać przez nos. Wówczas aparat można wyrzucić.
Płytka Schönherra kosztuje około 20 zł i jest najprostszym aparatem ortodontycznym w całości refundowanym przez kasę chorych. Ma trzy standardowe rozmiary. Najmniejsze aparaty przeznaczone są dla dzieci w wieku trzech-czterech lat, średnie dla pięcio-siedmiolatków, a największe dla dzieci starszych.
Pozostałe aparaty płytkowe wykonuje się w pracowni technicznej indywidualnie dla każdego pacjenta. Są ruchome (zdejmowane) i składają się z dwóch części. Jedna to część działająca, czyli metalowe druty - wykorzystujemy siłę sprężystości metalu do przemieszczania zębów. Część zespalająca i utrzymująca konstrukcję to akrylowe płytki, w których zatopiony jest drut. Całość nakłada się na dolny albo górny łuk zębowy, albo na oba łuki równocześnie. Aparat można wyjąć z ust w dowolnym momencie, np. przed jedzeniem. Zaleca się wręcz, by go zdjąć podczas zajęć sportowych. Dziecko nie nosi go też na ogół w szkole, bo aparat utrudnia wyraźną wymowę.
Aparaty płytkowe kosztują około 300 zł. Do 14. roku życia refunduje je kasa chorych, choć w różnych regionach Polski może być różnie, np. kasy nie wszędzie refundują aparaty dwuszczękowe, czyli zakładane na dolny i górny łuk zębowy.
Są jeszcze aparaty zakładane na zewnątrz jamy ustnej. Składają się z czepca na głowę i elementu podtrzymującego na brodę (tzw. funda, czyli proca), które łączy się za pomocą elastycznych wyciągów (tzw. ligatur). Dzięki tej konstrukcji można przesuwać żuchwę do tyłu albo w bok w tych przypadkach, gdy jest za bardzo wysunięta w którymś z tych kierunków. Takie aparaty rodzice sami szyją w domu z miękkiego materiału, ortodonta modeluje tylko podbródek i ustala siłę wyciągu żuchwy. Oczywiście, w tym aparacie nie wychodzi się raczej z domu. Wystarczy zakładać go na czas snu i podczas jednego posiłku dziennie, kiedy trzeba coś mocno pogryźć. Aparat stosuje się u dzieci w okresie uzębienia mlecznego, daje bardzo dobre wyniki.
Dane tu przedstawione mają jedynie wartość informacyjną i nie mogą zastąpić indywidualnej porady lekarskiej.