Starzejący się rodzice nie chcą być ciężarem, ale czasem nam najtrudniej zaakceptować takie nastawienie [WYWIAD]

Osoby starsze potrzebują uwagi swoich zapracowanych dzieci, ale nie potrafią mówić o tym wprost. Osamotnienie wśród seniorów jest powszechne, a wyręczanie ich czy zapewnianie: ?kocham cię? nie rozwiązuje rodzinnych problemów - przekonuje Karolina Jurga*, psycholog, od lat prowadząca terapię osób starszych.

Uważa się, że osoby starsze mają problem z organizowaniem sobie czasu i to w końcu prowadzi do konfliktów w rodzinie. Ile w tym prawdy?

Zależy, jak zdefiniujemy "osobę starszą". Dzisiaj już nikt chyba tak nie nazwie pięćdziesięciolatka, a i po 60. urodzinach wiele osób prowadzi bardzo aktywne, samodzielne życie. Uniwersytety Trzeciego Wieku, kluby dyskusyjne, grupy terapeutyczne, wspólne zajęcia gimnastyczne, wyjścia na kijki... To się dynamicznie rozwija, wręcz rozkwita. Polacy uczą się dopiero takiej aktywności, bo kiedyś tego nie było. Wielu nie brakuje zapału. To dobrze rokuje na kolejne lata życia...

Zorganizowane zajęcia dla seniorów? Starsi chyba mają opór przed spędzaniem czasu w ten sposób. Nieraz wręcz mówią, że to swoiste getta dla niepotrzebnych, rodzaj porażki...

To naturalne, że starsi lgną do młodych. Wolą kontakt z młodzieżą, dziećmi bo to inna energia, inny rodzaj relacji. Wielokrotnie słyszę od seniorów: "W młodych jest taki zapał, witalność, której mi na co dzień brakuje". Z drugiej jednak strony: spotkania z rówieśnikami też są bardzo istotne. Łączą ich doświadczenia, sposób postrzegania świata, przeżycia. Coraz częściej seniorzy korzystają z turnusów wytchnieniowych proponowanych przez domy opieki, w których można spotkać też młody personel. Nowe projekty społeczne również starają się uwzględniać potrzebę dialogu międzypokoleniowego i np. na Uniwersytecie Trzeciego Wieku można spotkać osoby w różnym wieku. To zresztą furtka, która pozwala przyciągać opornych. Potem, nieraz już po pierwszych zajęciach, zawiązują się takie mniejsze grupy rówieśników, którzy umawiają się do kina, na herbatkę.

Mówimy chyba o tej aktywniejszej, małej grupie, która nie choruje na samotność. Wśród naszych dziadków opór wydaje się nie do pokonania...

Rzeczywiście, takie problemy pojawiają się w rodzinach siedemdziesięciolatków, czasem już osób po 65. roku życia. Osoby starsze często deklarują, że nie chcą być ciężarem dla dzieci, a zarazem narzekają, że te poświęcają im za mało czasu. Jest w tym tylko pozorna sprzeczność...

70+ to ten wiek, w którym dominuje trudność w proszeniu o pomoc i zarazem oczekiwanie, by rodzina, środowisko się domyśliło, czego senior potrzebuje. Bliscy tymczasem się nie domyślają, a w dodatku naprawdę nie mają czasu. Dzieci naszych seniorów to tzw. pokolenie sandwich, w bardzo niekomfortowym położeniu. Z jednej strony: wciąż aktywne zawodowo i nastawione na pomoc swoim dzieciom, coraz dłużej niesamodzielnym, z drugiej już opiekujące się starszymi rodzicami. Rodzice potrzebują uwagi i ciepła, ale widzą, że dzieci są zapracowane, świat pędzi, starają się więc usunąć z drogi. Starość jawi się wyjątkowo trudna, niechciana, następuje obniżenie poczucia własnej wartości, świadomość utraty kontroli... Myślę, że mówienie wprost, otwarte komunikowanie obydwu stron o swoich potrzebach, ułatwiłoby organizację czasu, a jednak niekiedy wydaje się być to niemożliwe.

Rodzina, która nie ma czasu dla seniora, ma go wysłać na zorganizowane zajęcia dla starszych? Niby jak to zrobić? Jak zachęcić?

Na pewno nie można po prostu powiedzieć: "Zapisz się do na gimnastykę, albo do klubu seniora albo na Uniwersytet Trzeciego Wieku, to ci dobrze zrobi". Nikt nie lubi, gdy mu się mówi, co ma robić i czego mu potrzeba. Zwłaszcza, że często to, co nowe, może budzić lęk. Staje się mniejszy, gdy pierwszy krok jest wykonany wspólnie. Na ciekawy wykład można przyjść z wnuczką, córką... Pierwsze zajęcia z gimnastyki to też dobry moment na spędzenie czasu razem. Po kilku wspólnych odwiedzinach nowe staje się już znane i nie budzi niepokoju ani oporu.

Pójść razem? Powiedzieć, że to my tego potrzebujemy?

Właśnie tak. Zawsze można znaleźć zajęcia, które mogą być interesujące także dla nas. Czasem wystarczy poprosić: mamo, może wybrałabyś się ze mną? Starsi ludzie często mają wdrukowane przekonanie, że już nie warto inwestować w siebie. Sens ma jednak robienie czegoś dla innych. To zawsze dzieła w mojej pracy. Jeśli proszę seniora o pomoc w wykonaniu nawet najprostszej czynności, czuje się on wtedy potrzebny, angażuje się maksymalnie i tworzy się autentyczna więź.

Rodzice chcą się czuć potrzebni, ale często nam nie wierzą, że są. Jak ich o tym przekonać?

Znowu nie zadziała samo mówienie: "kocham cię i potrzebuję", choć jest to wyrażenie szczerych uczuć. Ważne są czyny. Każdy człowiek chce być potrzebny, przydatny, chce zrobić coś pożytecznego dla innych. Prośmy zatem naszych starszych rodziców o pomoc, dajmy im wykonać pewne czynności, nawet jeśli czasem mamy pokusę, że zrobimy to szybciej. Proces starzenia wiąże się ze spowolnieniem. Nie zapominajmy o tym. Nieważne, że coś, co nam zajmuje 5 minut, osobie starszej zajmie dziesięć. Jeśli aż tak nam się nie spieszy, warto jej pozwolić przyszyć guzik, obrać warzywa, czy coś załatwić. To naprawdę czasem wystarczy, by kogoś uszczęśliwić.

Seniorzy mają spore doświadczenie. Za sobą sukcesy i porażki. Często wiedzę, która pozwala im wierzyć, że dziś uniknęliby wielu błędów. Lubią więc doradzać. Zacznijmy prosić ich o radę w prostych rzeczach, choćby przygotowaniu staropolskiej potrawy czy doborze zasłon, ale także w tych poważniejszych, życiowych...

A potem i tak tych rad nie wdrożymy w życie. Trudno będzie to uzasadnić i uniknąć napięć.

To prawda. Nie deklarujmy więc, że coś zrobimy tak, jak rodzice podpowiedzą, ale dajmy odczuć, że są dla nas autorytetem, że interesuje nas ich opinia. Zamiast: "Co mam zrobić?""Co mi radzisz?", zapytajmy "A ty, tato, co byś zrobił na moim miejscu?, "Mamo, jestem ciekawa, co Ty zrobiłabyś w mojej sytuacji?". To wystarczy. Subtelna różnica jednak bardzo istotna w interpretacji. Tak postawione pytanie daje nam możliwość usłyszenia opinii drugiej osoby, jednak zrobienia według własnego uznania.

Rodzice mają doświadczenie i prawo do autonomii. Jeśli jednak nie przestrzegają zaleceń lekarskich, trudno się nie wtrącać.

To naturalne u ludzi w każdym wieku, że jak tylko poczują się lepiej, to często lekceważą zalecenia lekarskie. Tymczasem dochodzi jeszcze często słyszane przeze mnie przekonanie seniora: wiem, co jest dla mnie najlepsze, sama sobie lepiej ustawię dawkowanie niż lekarz, bo wiem, jak się czuję i czego potrzebuje mój organizm.

Z takim poglądem nie wygrywa się szybko i łatwo. Cierpliwość i małe kroki: to zwykle klucz, który pozwala dotrzeć do starszych.

Lekarz zwykle nie ma czasu, by dokładnie i wolno objaśnić zalecenia. "Te tabletki pani pomogą, wypiszę receptę", "Trzeba brać te tabletki, bo będą kłopoty", "Musimy wdrożyć nowe leczenie". Takie lekarskie "objaśnianie" osobom starszym nie wystarczy. Jeśli pacjent ma przestrzegać zaleceń, lepiej cierpliwie przekazać szczegóły i rozwiać wszelkie wątpliwości leczenia. Jeśli w gabinecie lekarskim nie ma na to czasu, warto w domu porozmawiać z rodzicem o leczeniu. Zapytać o jego zdanie, wątpliwości, zrozumienie celu. Warto też wskazać konkretne korzyści. Na przykład jeśli pacjent ma zalecane środki poprawiające przepływ krwi w mózgu, warto mu uświadomić, że to leki, które mają przełożenie na konkretne czynności dnia codziennego. Przełożą się na dłuższą samodzielność, lepsze funkcjonowanie pamięci, myślenie, kojarzenie.

Jeśli ustawimy się w roli nadzorującego: "bo tak ma być", może czekać nas gra psychologiczna, w której osoba starsza, chcąc zaznaczyć swoją niezależność, zacznie działać wbrew zaleceniom i tym samym na swoją szkodę.

A aktywność fizyczna?

Identycznie, jak z tym wyjściem z domu na zajęcia. Bywa jeszcze trudniej, bo niewiele osób ma frajdę z biegania czy pójścia na siłownię. Nie chce się nam. Kiedy jednak wyciąga najlepsza koleżanka, to w końcu się ruszymy. Razem raźniej. Osobie starszej też łatwiej się przełamać, jeśli te nawet najprostsze ćwiczenia robi w towarzystwie. Modne są teraz nordic walking, joga, basen, taniec... Coraz więcej jest ofert skierowanych do seniorów, często w bardzo atrakcyjnych cenach lub bezpłatnych.

Znowu potrzebny czas, a my go nie mamy. Zresztą niekoniecznie umiemy odpowiednio te ćwiczenia wykonać.

Jeśli osoba starsza ma ograniczenia ruchowe lub poznawcze, może skorzystać z turnusu wytchnieniowego. Coraz częściej turnusy wypoczynkowe organizowane są w domach opieki. Analogiczne jak te w sanatoriach, ale przeznaczone dla osób z ograniczeniami, które nie pozwalają do sanatorium pojechać. Na takich turnusach osoby starsze nie tylko poprawiają sprawność, ale także nawiązują kontakty towarzyskie, mają okazję zwyczajnie z kimś porozmawiać, kto ma podobne potrzeby i przemyślenia. Nieraz też przekonują się, że koszmarne domy opieki znane z telewizji niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Wzorcowych domów, gdzie organizowane są ciekawe zajęcia, a mieszkańcy czują się bezpiecznie, telewizja nie pokazuje.

Dom opieki? Turnus rehabilitacyjny? Rodzica często trudno przekonać, by pozwolił komuś w domu posprzątać.

Często słyszę reakcję na propozycję wdrożenia opieki domowej: nikt obcy nie będzie mi się kręcił po domu. I zaraz zapewnienie: daję sobie radę, jest ugotowane, posprzątane... Nawet jeśli w rzeczywistości osoba starsza sama już sobie nie radzi, przygotujmy się na opór. I tu znowu sprawdza się strategia małych kroków. W sytuacji niechęci, warto zacząć wdrażać opiekę domową stopniowo. Najpierw np. dwie godziny, najlepiej w naszej obecności, później znana już osoba może przyjść na trzy, wreszcie wspólny spacer, jeśli to możliwe. Jeśli osoba starsza przekona się, że może z kimś po prostu porozmawiać, spędzić czas, to w końcu się otworzy i przyzwyczai do "obcej osoby w domu".

Na Zachodzie osoby jeszcze sprawne decydują się przenieść do domów opieki, które dają im sporą autonomię. Czują się tam bezpieczniej. U nas też coraz częściej seniorzy odkrywają pozytywne strony takiego rozwiązania. Głównie ci, którym decyzji się nie narzuca, a pozwala decydować, wybierać, ocenić.

Dlaczego czasem to wnukom łatwiej porozumieć się z naszymi rodzicami?

Dziadkowie nie odczuwają takiego ciężaru odpowiedzialności, jak rodzice. Mogą rozpieszczać, zapomnieć o zasadach. Gdy osoby starsze tracą pewne umiejętności, na przykład z powodu ograniczeń ruchowych, wnuki mogą je świetnie uzupełniać.

Wnuki nie mają problemu z zaakceptowaniem, że osoba starsza się zmienia. My czasem sobie nie dajemy rady z zachowanym z przeszłości obrazem naszych rodziców, a obecną rzeczywistością. Kiedyś rodzice byli bardziej sprawni, aktywni, bezproblemowi, a teraz więcej czynności sprawia kłopot. Trudno to zaakceptować, przyjąć, zmienić postrzeganie.

Obserwuję, że najlepszy kontakt z seniorami zwykle mają albo małe dzieci albo starsza młodzież - licealiści, studenci. Dziadkowie podziwiają ich umiejętności, chęć rozwoju, rozeznanie w nowych technologiach. Starsza młodzież chętnie słucha opowieści z przeszłości. Obie strony ciekawe są własnego światopoglądu, świata wartości, przeżyć.

Ośrodki pomocy społecznej czy nowoczesne domy opieki wykorzystują tę wzajemną ciekawość i zapraszają szkoły na zajęcia. Zwykle to bardzo cenne doświadczenia dla wszystkich. Starsi czerpią z witalności młodych, ich radości, spontaniczności, za to młodzież zmuszają choćby do refleksji, jak przygotować się na własną starość, co jest w życiu ważne i kiedy pędzący świat zacznie nam realnie uciekać.

* Karolina Jurga - psycholog z doświadczeniem neuropsychologicznym, w trakcie szkolenia z psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej, członkini Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Polskiego Towarzystwa Alzheimerowskiego. Specjalizuje się w poradnictwie psychologicznym uwzględniającym potrzeby osób po 65 roku życia. Prowadzi psychoterapię depresji, zaburzeń lękowych (w tym nadmiernego martwienia się), trudności w radzeniu sobie ze zmianami. Od 2008 roku specjalizuje się w terapii osób cierpiących na chorobę Alzheimera i inne postaci otępień. Prowadzi grupy wsparcia i indywidualną pomoc psychologiczną dla rodzin i bliskich chorych. W ramach specjalizacji z Neuropsychologii regularnie odbywa staże kliniczne w warszawskich klinikach, w tym na oddziałach psychiatrycznych i neurologicznych. Współtwórca i realizatorka projektów społecznych z zakresu wczesnego diagnozowania otępienia i profilaktyki zaburzeń pamięci. Współautorka poradnika: "Dbaj o pamięć" (dostępny nieodpłatnie: karolina.jurga@gmail.com). Czynnie współpracuje z Uniwersytetami Trzeciego Wieku i organizacjami pozarządowymi wspierającymi osoby w wieku 65+. W swojej pracy kieruje się przede wszystkim pasją do kontaktu z ludźmi starszymi, szacunkiem do ich indywidualności, godności i wszystkiego tego, co przeżyli. Pracuje w Domu Opieki Józefina i przyjmuje również w Care Experts.